Fri, 25 Jul 2025 07:15:00 +0200 Newsweek Polska Wiadomości newsweek.pl https://www.newsweek.pl/rodzina-krolewska newsweek.pl https://www.newsweek.pl/resources/newsweek.png https://www.newsweek.pl -1 -1 urn:uuid:35dd213c-7298-4806-bfaf-137e2188a799 Fri, 25 Jul 2025 07:15:00 +0200 Biograf Karola III odsłania kulisy. "Bywa natarczywy, nieco ekscentryczny i porywczy" Sam pierwszy przyzna, że daleko mu do ideału. Bywa natarczywy, nieco ekscentryczny i porywczy. Jego wybuchy złości nigdy nie trwają jednak długo. W kontrowersyjnej autobiografii "Ten drugi książę" Harry wspomina, że oglądając BBC, jego ojciec potrafił w geście frustracji cisnąć pilotem w ekran. Fragment książki "Karol III. Biografia króla" Roberta Jobsona. https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/biograf-karola-iii-odslania-kulisy-bywa-natarczywy-nieco-ekscentryczny-i-porywczy/8mf746h Król Karol III podczas wizyty w Krakowie w styczniu 2025 r. Dziękujemy, że jesteś z nami! Okładka książki „Karol III. Biografia króla" Sam pierwszy przyzna, że daleko mu do ideału. Bywa natarczywy, nieco ekscentryczny i porywczy. Jego wybuchy złości nigdy nie trwają jednak długo. W kontrowersyjnej autobiografii "Ten drugi książę" Harry wspomina, że oglądając BBC, jego ojciec potrafił w geście frustracji cisnąć pilotem w ekran. Fragment książki "Karol III. Biografia króla" Roberta Jobsona.

Dziękujemy, że jesteś z nami!
Dziękujemy, że jesteś z nami!

Karol III to człowiek pełen werwy i zapału, a także wielki pasjonat kultury – od dzieł Szekspira (z ulubionym Henrykiem V na czele) przez Harry’ego Pottera i słuchowisko The Goon Show po poezję Dylana Thomasa i muzykę Bacha, Huberta Parry’ego i Leonarda Cohena; od malarstwa Johanna Zoffany’ego po architekturę – rzymski klasycyzm, dzieła Christophera Wrena i bliższe naszym czasom projekty Quinlana Terry’ego. Król, obdarzony wyjątkowo czułym węchem, uwielbia po przebudzeniu wąchać róże.

Wydaje mi się lekko niedorzeczne, jeśli biograf próbuje rzetelnie opisać żyjącą osobę, nie poznawszy jej osobiście lub choćby nie przyjrzawszy jej się z bliska. Historykowi – póki ktoś nie wynajdzie wehikułu czasu – nie pozostaje nic innego niż bazować na zdobytych materiałach źródłowych. Nie do pomyślenia jest jednak, by opierając się wyłącznie na relacjach z drugiej i trzeciej ręki, twierdzić, że ma się rzeczywiste pojęcie o usposobieniu osoby nam współczesnej. Pracując nad książką, miałem zaszczyt spotykać się Karolem III i kilkoma osobami z jego otoczenia.

Mogłem osobiście przyjrzeć się działaniom nowego monarchy, którego wcześniej obserwowałem jako następcę tronu. W ciągu trzydziestu trzech lat kariery korespondenta dworskiego miałem też szczęście zostać doceniony przez kolegów i koleżanki po fachu. W roku 2005 – za opublikowany w "London Evening Standard" tekst o zaręczynach Karola i Camilli otrzymałem prestiżowe wyróżnienie London Press Club’s Scoop of the Year. Rok później podczas British Press Awards uhonorowano mnie nagrodą imienia Hugh Cudlippa za wybitne osiągnięcia w dziennikarstwie popularnym.

Pisząc przez lata o rodzinie królewskiej, nieraz spotykałem się i rozmawiałem z naszym monarchą. Towarzyszyłem mu podczas licznych podróży krajowych i zagranicznych. W lutym 2015 roku Karol i Camilla odwiedzili redakcję "Evening Standard", która wówczas znajdowała się w Kensington w zachodnim Londynie. Rok później, podczas gali Evening Standard Progress 1000 w Muzeum Nauki, ówczesny następca tronu otrzymał laur Londyńczyka Dekady przyznawany wybitnym innowatorom stolicy. Podsunąłem naszemu wicenaczelnemu Ianowi Walkerowi pomysł, by dodatkowo uhonorować księcia specjalną pierwszą stroną gazety, i stałem obok, gdy ten otrzymywał jej makietę z rąk właściciela pisma, Jewgienija Lebiediewa.

– To jedna z waszych lepszych jedynek – żartował tamtego dnia Karol.

Pogawędka z przyszłym królem

Co bardzo ważne, gdy był jeszcze księciem Walii, dwukrotnie opowiedział mi w wywiadach o tym, co szczególnie leży mu na sercu. Przy obu okazjach traktował mnie uprzejmie, szczodrze dzielił się ze mną swoim czasem i wypowiadał się bardzo otwarcie. Obie rozmowy okazały się cenne i pouczające.

Pierwsza z nich odbyła się w kwietniu 2018 roku na pokładzie samolotu, którym książę wracał do Australii z Port Vila, stolicy rozsianego na niezliczonych pacyficznych wysepkach Vanuatu. Wszyscy byli tamtego dnia w świetnych humorach – książę otrzymał właśnie od wanuackiej Rady Wodzów tytuł Mal Menaringmanu. Sfotografowano go w spódniczce z traw i kwiatowej girlandzie, pił z miejscowy mi kavę i spotkał się z wodzami z wyspy Tanna, gdzie jego ojca, księcia Filipa, czczono niemal jak boga.

Boeinga 737, którym lecieliśmy, wyposażono z myślą o australijskich premierach i innych pasażerach najwyższej rangi. Tamtego kwietniowego dnia na pokładzie było tylko dwadzieścia pięć osób, wśród nich australijska minister spraw zagranicznych Julia Bishop i rzecz jasna książę z gronem doradców.

Zwany przez personel "szefem" następca tronu zajął miejsce w wydzielonej frontowej sekcji luksusowego odrzutowca i zajął się przeglądaniem korespondencji. Obok prywatnego przedziału, w którym pracował, przebiegał korytarz łączący kabinę załogi z umeblowanym jasnymi skórzanymi fotelami salonikiem dla oficjeli. W pewnym momencie zostałem przywołany do części dziobowej przez Juliana Payne’a, ówczesnego sekretarza księcia do spraw komunikacji. Usłyszałem, że "szef" chętnie porozmawia ze mną przez kilka minut. Król jest człowiekiem o złożonej osobowości. Sam w wywiadzie z biografem Jonathanem Dimblebym z 1994 roku mówił o sobie tak: "Należę do ludzi, którzy poszukują. Gdy uda mi się trafić na nową ścieżkę, ciekawi mnie przebijanie się naprzód". I to właśnie czyni Karola III tak wdzięcznym materiałem dla biografów – jest interesujący nie tylko z uwagi na swój tytuł i pozycję, ale i na charakter. To człowiek, który sam przyznaje, że zabiegając o zmiany na lepsze, nieraz dawał się ponieść zapałowi.

Zastałem go przy biurku, siedział w obitym ciemnoszarą skórą komfortowym fotelu otoczony stosami notatek i odręcznie napisanych listów. Uścisnęliśmy sobie dłonie, a ja powiedziałem, że wizyta w Vanuatu była w moim odczuciu "triumfem". Książę, wciąż ubrany w lekki wełniany garnitur od Andersona i Shepparda, w jedwabnym krawacie i z poszetką, wyglądał nieskazitelnie. Nie przepada chyba za wysłuchiwaniem pochwał, jednak uśmiechnął się do mnie ciepło.

– Tak – odpowiedział. – Wzruszyło mnie to, jak serdecznie mnie przyjęto. To miało w sobie… coś pradawnego, coś z innej epoki.

Rzeczywiście. Moc i energia bijące od setek tancerzy wykonujących kastom były niemal hipnotyzujące. Ktoś oglądający taki występ po raz pierwszy mógł poczuć się wręcz przytłoczony.

Gatki kąpielowe Karola III

Podczas rozmowy poruszaliśmy wiele tematów. W jednej chwili mówiliśmy o perspektywach Wspólnoty Narodów i zmianach klimatu, a już kilka minut później o urbanistyce i o Poundbury – zainicjowanym przez księcia w hrabstwie Dorset wizjonerskim eksperymencie w duchu architektonicznego tradycjonalizmu. Przedsięwzięcie to bywało wykpiwane i nazywane "feudalnym Disneylandem", Pound bury zyskało jednak zróżnicowane grono stałych mieszkańców, a to dowodzi, że zamierzony cel udało się osiągnąć. Książę spytał, czy miałem okazję odwiedzić miejscowość, a ja z nieudawanym entuzjazmem przytaknąłem. Odwiedzałem Poundbury trzykrotnie podczas organizowanych przez biuro prasowe Clarence House dni pokazowych, a koncepcja przedsięwzięcia zasadniczo mnie przekonuje.

Ton rozmowy nie był wyłącznie poważny, znalazło się też miejsce na żarty. Trudno zresztą, by było inaczej – król to osoba o ogromnym, nieszablonowym poczuciu humoru ukształtowanym na twórczości Spike’a Milligana, twórcy The Goon Show. Gdy pochwaliłem swadę, z jaką do łez rozbawił w Brisbane gości gubernatora generalnego, jak zwykle zareagował skromnie. Podczas przyjęcia żartował, że nigdy już "nie wciśnie się w ciasne gatki kąpielowe", a z wiekiem "to i tamto zaczęło mu odpadać".

– Dziękuję bardzo – odpowiedział z uśmiechem na komplement. – Sęk w tym, że w życiu nie miałem takich gatek – spuentował niczym urodzony komik. Słowo "gatki" zaakcentował w taki sposób, że nie potrafiłem nie zachichotać.

Spotkanie, które miało być pięciominutową pogawędką, przerodziło się w trwającą przeszło kwadrans pouczającą, intrygującą i cenną rozmowę z przyszłym królem. Gdy dobiegło końca, wróciłem na miejsce i z kieliszkiem idealnie schłodzonego australijskiego Sauvignon Blanc w dłoni przez resztę dwuipółgodzinnego lotu robiłem notatki. Książę skupił się na przygotowaniach do kolejnego spotkania. Każdy punkt harmonogramu poprzedzał lekturą biogramów osób, z którymi miał rozmawiać. Niczego nie pozostawiał przypadkowi.

Fragment książki "Karol III. Biografia króla" Roberta Jobsona wydanej przez Wydawnictwo Muza. Tytuł, lead i skróty od redakcji "Newsweeka". Książkę można kupić tutaj.

Okładka książki „Karol III. Biografia króla
Okładka książki „Karol III. Biografia króla"
]]>
Robert Jobson
urn:uuid:a71ef056-e0aa-4b25-8b56-088c6e2643e8 Thu, 01 May 2025 11:45:00 +0200 Fałszywe pochlebstwa. "Kate ma niewiele wspólnego z księżniczką" Catherine Middleton to jedna z najbardziej tajemniczych kobiet w historii rodziny królewskiej. https://www.newsweek.pl/swiat/falszywe-pochlebstwa-kate-ma-niewiele-wspolnego-z-ksiezniczka/hltjv15 Księżna Kate Materiał archiwalny Joanna Przetakiewicz krytykuje styl Kate Middleton. "Więcej szczerości widzę w Meghan" Eva Grippa - "Kate. Przyszła królowa" Catherine Middleton to jedna z najbardziej tajemniczych kobiet w historii rodziny królewskiej.

Kiedy królewska korona spocznie na jej idealnie ułożonych kasztanowych lokach, Catherine Elizabeth Middleton zyska tytuł królowej małżonki Williama V.

Pierwsza królowa wywodząca się z klasy średniej, pierwsza z dyplomem wyższej uczelni, pierwsza, która w okresie narzeczeńskim mieszkała z przyszłym małżonkiem, pierwsza, która pobrudziła sobie ręce prawdziwą pracą (i to za ledwie kilka funtów), pierwsza, która pokazała się na wybiegu w samej bieliźnie i nakryła się nogami w dyskotece, mając na sobie parę żółtych szortów.

Wszystko to czyni z niej ciekawą postać, znacznie bardziej interesującą, niż piszą brukowce, zwłaszcza gdy pominiemy ciągłe i często pretensjonalne porównania z nieodżałowaną Lady Dianą, teściową, której nigdy nie było dane jej poznać.

Fałszywe pochlebstwa

To jedna z najlepszych fotografii, jakie kiedykolwiek jej zrobiono. Portret marzeń, sylwetka spowita w delikatny tiul kreacji, stanowiącej kwintesencję brytyjskiego talentu z metką Alexander McQueen, spojrzenie delikatnie podkreślone makijażem smokey eyes; do tego nuta nostalgii – kolczyki, które kiedyś należały do Lady Di.

Materiał archiwalny
Materiał archiwalny

Catherine The Great, Katarzyna Wielka, to tytuł, którym magazyn "Tatler" postanawia opatrzyć zdjęcie księżnej na okładce lipcowo-sierpniowego numeru z 2020 r. Na tym emfatyczne akcenty się kończą, a sam artykuł, na kilku wewnętrznych stronach, ukazuje portret księżnej Cambridge, w którym przeważa sarkastyczny i uszczypliwy ton. Przemyślane, po mistrzowsku sformułowane treści mierzą się z mitem Kate, a następnie go obalają kawałek po kawałku; znaczący zaś jest fakt, że opublikowało je czasopismo uznawane za oficjalnego komentatora życia angielskiej arystokracji.

Właśnie dlatego to właściwy trop, by wyśledzić "ciemną stronę" Kate i opowiedzieć o cieniach – prawdziwych lub nie – które mogą kryć się za lśniącym i wystudiowanym obrazem przyszłej królowej. Bez brania czyjejkolwiek strony prześledzimy go, by znaleźć odpowiedź na pytanie, czy księżna może być postacią skonstruowaną w znacznie większym stopniu, niż mogłoby się to wydawać. Postacią, która niewiele ma wspólnego z księżniczką z bajki, za którą powszechnie się ją uważa.

"Nuworyszka, ekstremalnie szczupła i kiczowata" – pisze o Kate Anna Pasternak, przeplatając w swoim tekście fałszywe pochlebstwa i uszczypliwe insynuacje, za które za jakiś czas zapłaci przegraną w procesie o obrazę królewskiego majestatu. Gorzka pigułka pokryta jest grubą warstwą lukru: "Kate zrozumiała, że jedynym mottem rodziny królewskiej jest obowiązek, obowiązek, obowiązek"; "Rozumie, czego potrzebuje i pragnie naród" – pisze, by zaraz dodać całą serię nieszczególnie pochlebnych przykładów, z których wyłania się "aura przeciętności", jaką miałaby roztaczać wokół siebie przyszła królowa. Najbardziej szkodliwe i niebezpieczne w artykule Pasternak jest to, że autorka nie przedstawia czytelnikom wywodów znad kufla piwa w brytyjskim pubie, lecz wszystko to, o czym w kręgach arystokratycznych od dawna szeptano na temat żony księcia Williama: historie, które The Firm uciszyła w chwili, w której dziewczyna zasiliła szeregi rodziny królewskiej i stała się jej kluczową postacią. Niczym współczesna Pandora Pasternak uchyla wieka puszki, w której aż gotuje się od wypowiedzianych i niewypowiedzianych obserwacji na te­mat Kate, i przyrządza z nich kuszące dla biesiadników danie, okraszone bajkową okładką i atrakcyjne dla wiernych fanów księżnej, po czym z zimną krwią serwuje im niespodziankę i zamiast postawić Kate na piedestale, wyciąga kwestie, które pozostawiają nieoczekiwany i pełen goryczy posmak.

Kim jest ta śmiała kobieta, która odważyła się rzucić wyzwanie Koronie? Anna Pasternak to pisarka pochodząca z rodziny o imponujących korzeniach – córka profesora Oxfordu, prawnuczka malarza impresjonisty, wnuczka babki filozofki, z dziadkiem stryjecznym pisarzem noblistą (tak, t y m Pasternakiem), która w przeszłości określiła się jako "w pełni świadoma swoich win elitarna snobka". Do tego jeszcze po mistrzowsku posługuje się piórem i nigdy nie robi tego bez powodu; w tym świetle jej artykuł jest niczym uderzenia zegara o północy, podczas gdy Kate w najlepsze tańczy w sali balowej – tak jakby miał ją przywrócić na właściwe miejsce z czasów, zanim jeszcze zaczęła się jej współczesna bajka o Kopciuszku.

Pasternak wystrzeliwuje pierwszą salwę ze swojej klawiatury w stronę Carole Middleton, którą porównuje do Hiacynty Bukiet, społecznej karierowiczki z ukochanego przez Brytyjczyków serialu, i określa ją "niezwykle zdolną matriarchą, straszną snobką, która stała się dość wyniosła", przytaczając kąśliwe słowa przyjaciółki Donny Air, byłej dziewczyny Jamesa, młodszego brata Kate. I Pippie się dostaje – w niej autorka widzi pannę nikt, która "zawsze żyła w cieniu – czy to jako siostra, czy czyjaś żona", dziewczynę "o trudnym usposobieniu i królewskich manierach", "mówiącą nawet jak królowa". Siostra wie wszak, kiedy należy zamilknąć, ponieważ "rodzina Middletonów nie jest w stanie uwierzyć, że wygrała główną nagrodę na loterii, a trzy kobiety – Kate, Pippa i Carole – zawarły ze sobą coś na kształt niepisanej umowy z myślą o wspólnym celu": brytyjskim tronie.

W swoim "zachwycającym" portrecie Midsów Pasternak bierze na cel gusta Kate i jej najbliższych, począwszy od ich rodzinnego domu – rezydencji w Berkshire, którą nabyli już po zaślubinach najstarszej córki (tyle choć, że za własne pieniądze, ponieważ właściciele Party Pieces to milionerzy). Pasternak rozpisuje się o "królewskich aspiracjach" pary przedsiębiorców, które odzwierciedla nieruchomość "bardzo w stylu Buckinghamshire", ale kilka słów zarezerwowała sobie również na temat domu Kate i Williama w Norfolk: "W kwestii wnętrz Carole odcisnęła swój ślad także na Anmer Hall", okazując się "najgorszą klientką, jaką pamiętają" w oczach pracowników, którzy remontowali rezydencję. W rezultacie Anmer Hall "daleko do typowej arystokratycznej siedziby z wytartymi dywanami pełnymi psiej sierści jak zamki Windsor i Balmoral; tu lśniące wnętrza pełne poduszek i palących się świec przywodzą raczej na myśl hotelową perfekcję". Tak jakby urządzenie domu w myśl własnych gustów, bez silenia się na naśladowanie k o g o k o l w i e k, było przewinieniem.

Carole i Michael z pewnością mieli swój wkład w stworzenie ściśle przestrzeganej listy mile widzianych gości w ich domu – zwłaszcza po tylu plotkach, które w ubiegłych latach rozgrzewały do czerwoności publiczność. Już po publikacji artykułu konstatują, że przyjęli właściwą strategię: lepiej zamknąć się na cztery spusty w swojej prywatności, by oszczędzić Kate złośliwych komentarzy i bolesnej krytyki, pozostawiając w gestii jej współpracowników niełatwe zadanie oczyszczenia wizerunku księżnej z błota. Decyzja o tym, by n i e r z u c a ć s i ę w o c z y, znacznie różni się od decyzji o z n i k n i ę c i u i Middletonowie, za kulisami, mają pełne ręce roboty, by sprawić, żeby rodzinna machina działała, jak należy i posuwała się naprzód.

Problem w tym, że choć Pasternak zadaje celne ciosy swoimi słowami, to jeszcze bardziej dotkliwe są kwestie, które pomija wymownym milczeniem: podkreśla nieobecność Middletonów na scenie publicznej, podsycając plotki sugerujące, że macierzyństwo Kate stało się przyczynkiem do zerwania kontaktów między dwiema rodzinami – a te przecież przed narodzinami George’a widywały się całkiem często: w 2010 Carole żartowała z księciem Filipem w Ascot, a w parze z mężem nierzadko widziana była w Balmoral. A jednak decyzja Kate, by powierzać własnym rodzicom dzieci – których po latach ma już troje – najwyraźniej wzbudziła zazdrość Karola, a nawet samej królowej. Pasternak sugeruje, że pojawiające się w pewnych kręgach głosy – najprawdopodobniej po części prawdziwe – sprawiły, że Middletonowie tym bardziej utwierdzają się w postanowieniu, że lepiej nie wychylać się "ze swojego miejsca".

Nie należy dziwić się tym słowom, przepełnionym snobizmem: w gruncie rzeczy arystokracji pozostało tylko tyle – wysoka barykada z tytułów pozbawionych jakiegokolwiek sensu, zza której wbijają lancet w domniemanych społecznych karierowiczów, trochę jak Don Kichot walczący z wiatrakami. Przesłanie artykułu w "Tatlerze" jest takie, że to, jak wysoko na społecznej drabinie wspięli się Middletonowie, pozostaje bez znaczenia – to nadal NQOCD – not quite our class, darling. A wszystko przez korzenie Carole, "urodzonej w czynszówce w Southall".

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Joanna Przetakiewicz krytykuje styl Kate Middleton. "Więcej szczerości widzę w Meghan"

Plastikowy uśmieszek

Jeśli ktoś pomyślałby, że Anna Pasternak to najbardziej zajadła krytyczka Kate, to należałoby przywołać tu słowa, którymi pisarka Hilary Mantel, dwukrotna zdobywczyni Nagrody Bookera, korzystając z okazji podczas konferencji prasowej w British Museum, tak zdefiniowała księżną: "To sklepowy manekin pozbawiony osobowości, którego jedynym celem jest reprodukcja". "Wypolerowana" i "z plastikowym uśmieszkiem", tak bardzo różni się od księżnej Diany, "nieporadnej i rozchwianej emocjonalnie". Na szczęście Mantel kończy swoją tyradę przytykiem wobec monarchii, którą określa jako "instytucję nieodpowiednią dla dojrzałej nacji", co pozwala uznać jej docinki za wywód zdeklarowanej antymonarchistki.

Jednakże… plastikowy uśmieszek nie został zauważony wyłącznie przez Mantel. Wielu obserwatorów podkreśla przesadną sztywność księżnej i powściągliwość jej reakcji, często na granicy niegrzeczności, wobec męża, któremu w roztargnieniu zdarza się publicznie okazać Kate uczucie – czego zabrania królewski protokół, nagminnie ignorowany przez nieodklejających się od siebie Harry’ego i Meghan. Łatwo pojąć, dlaczego szwagierki nie były w stanie nawiązać nici porozumienia: z perspektywy Kate nieformalne zachowanie amerykańskiej księżnej równa się brakowi szacunku wobec zasad i jest nie na miejscu, z drugiej zaś strony "nauczycielska" oschłość Kate musiała doprowadzać do wściekłości ostatnią z przybyłych na brytyjski dwór kobiet.

Dążenie Kate do perfekcji, w którym wiele osób dopatruje się chłodu służbistki, jest właśnie tym, co pozwoliło jej wejść w swoją rolę lepiej niż praktycznie wszystkim jej poprzedniczkom. I choć przez to zabarykadowała się w klatce z zasad, to właśnie one – zamiast ją uciskać, sprawiają, że czuje się bezpieczna i w pełni wykorzystuje swoje pole manewru jako żona dziedzica tronu. Na jej wizerunek nie składa się seria udanych występów publicznych, i nie wynika on z naturalnego talentu Kate, ponieważ, w przeciwieństwie do Diany, księżna Cambridge musiała przyswoić i pielęgnować w sobie sztukę empatii, zbudować ją krok po kroku, analizując każdy krok, by nie popełnić błędów. Ostrożność i cierpliwość to cenne zalety, zwłaszcza jeśli chce się być częścią rodziny królewskiej spętanej wielowiekowymi obyczajami, prawami i sztywnymi regułami, przebrzmiałymi i nierzadko ocierającymi się o absurd, i w której nieustannie trzeba pamiętać również o niepisanych zasadach typu: "Królowa nie lubi, kiedy kobiety z rodziny noszą spodnie. Oraz buty na koturnie. To samo tyczy się kolorowego lakieru do paznokci". Film dokumentalny: Kate: "Our Queen in Waiting", transmitowany na brytyjskim Channel 5, dobrze opisuje to, jak na przestrzeni lat tamta nieśmiała i niezdecydowana dziewczyna, która pojawiła się u boku księcia Williama, dziś stała się kobietą poruszającą się pewnym krokiem pani domu po komnatach Buckingham Palace – i być może najważniejszą członkinią, pod względem popularności medialnej, w rodzinie królewskiej. Ustępowała wyłącznie królowej. Kate potrafi podejmować zdecydowane działania, "nie płosząc koni", posługując się słowami dziennikarki Emily Andrews, padającymi w dokumencie. Dobrym przykładem na to była obecność Kate na pogrzebie księcia Filipa: elegancka, lecz dyskretna, daje się zauważyć na scenie, ale nie próbuje odciągać uwagi od królowej, Karola i swojego męża Williama, wobec którego sprawuje funkcję łączniczki: zbliża go do brata, Harry’ego, po czym robi krok w tył – dosłownie – by pozostawić ich obok siebie, twarzą w twarz, tak żeby porozmawiali ze sobą po długich miesiącach wzajemnych oskarżeń i kłótni.

Fragment książki "Kate. Przyszła królowa" Evy Grippy w tłumaczeniu Agaty Pryciak wydanej przez Wydawnictwo Dolnośląskie. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji "Newsweek".

Eva Grippa -
Eva Grippa - "Kate. Przyszła królowa"

]]>
Eva Grippa
urn:uuid:2f912161-a9ff-4c0d-8f8e-87d8b7d1d6ff Wed, 15 Jan 2025 14:41:39 +0100 Księżna Kate: dostosowanie się do nowej normalności wymaga czasu Księżna Kate przekazała opinii publicznej wiadomość o remisji raka w trakcie ostatniej wizyty w szpitalu Royal Marsden w Londynie, gdzie wcześniej poddawała się leczeniu. To ważna chwila dla księżnej, która przez ostatni rok zmagała się z chorobą, co znacząco wpłynęło na jej obecność w życiu publicznym. https://www.newsweek.pl/swiat/ksiezna-kate-dostosowanie-sie-do-nowej-normalnosci-wymaga-czasu/qqcwh0b Księżna Walii, Kate Księżna Kate przekazała opinii publicznej wiadomość o remisji raka w trakcie ostatniej wizyty w szpitalu Royal Marsden w Londynie, gdzie wcześniej poddawała się leczeniu. To ważna chwila dla księżnej, która przez ostatni rok zmagała się z chorobą, co znacząco wpłynęło na jej obecność w życiu publicznym.

— To ulga, że jestem teraz w remisji i nadal koncentruję się na powrocie do zdrowia — wyznała Kate, dzieląc się swoimi odczuciami w mediach społecznościowych. — Każdy, kto doświadczył diagnozy raka, wie, że dostosowanie się do nowej normalności wymaga czasu.

Nie ujawniono, z jakim dokładnie rodzajem raka zmagała się księżna, co jest zgodne z polityką Pałacu Buckingham w kwestii zachowania prywatności rodziny królewskiej. Wiadomo jedynie, że pierwsze sygnały choroby wykryto w styczniu 2024 r. po operacji brzucha, co skłoniło lekarzy do dalszych badań i w efekcie do przeprowadzenia chemioterapii zakończonej we wrześniu.

Badania są najważniejsze

Remisja to dla wielu pacjentów onkologicznych moment nadziei, choć nie zawsze oznacza całkowite wyleczenie. Kate, mówiąc o remisji, podkreśla konieczność dostosowania się do nowej rzeczywistości, która często wiąże się z regularnymi kontrolami i monitorowaniem stanu zdrowia.

Szczegóły dotyczące ryzyka nawrotu choroby pozostają nieznane z uwagi na brak konkretów odnośnie do diagnozy. Księżna wyraża jednak determinację, by dbać o swoje zdrowie i pozostać aktywną w walce z rakiem, co potwierdza jej patronat nad szpitalem Royal Marsden.

Rzecznik Pałacu Kensington w rozmowie z "The Guardian" zaznaczył, że księżna pragnie wyrazić wdzięczność personelowi szpitala oraz zwrócić uwagę na światowej klasy opiekę i leczenie, jakie oferuje placówka.

Kate jest optymistycznie nastawiona i zobowiązuje się do działania na rzecz osób dotkniętych rakiem. Jej kolejne publiczne wystąpienie jest zaplanowane na początku lutego podczas zbiórki funduszy dla szpitala. Księżna ma wtedy ponownie podkreślić znaczenie badań onkologicznych oraz konieczność udzielania wsparcia pacjentom.

Tekst opublikowany w amerykańskim "Newsweeku". Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji "Newsweek Polska".

]]>
Jesus Mesa
urn:uuid:6b27450a-8eed-4ed2-af6a-b0163c14ae6b Sun, 15 Dec 2024 07:01:00 +0100 Ciemne chmury nad rodziną królewską. "Zatrudnili armię prawników" "Zawodowa separacja" i groźba wydalenia ze Stanów Zjednoczonych. Książę Harry przeżywa trudny czas, podczas gdy jego brat William cieszy się coraz większą popularnością i uznaniem. https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/ciemne-chmury-nad-rodzina-krolewska-zatrudnili-armie-prawnikow/m2h2w1p Brytyjska rodzina królewska "Zawodowa separacja" i groźba wydalenia ze Stanów Zjednoczonych. Książę Harry przeżywa trudny czas, podczas gdy jego brat William cieszy się coraz większą popularnością i uznaniem.

"Newsweek": Czy istnieje zagrożenie, że gdy Donald Trump zostanie formalnie prezydentem, książę Harry będzie musiał opuścić Stany Zjednoczone? Podczas kampanii prezydenckiej Trump mówił, że nie będzie dla niego specjalnych przywilejów. Odnosił się do plotek, że Harry skłamał we wniosku wizowym.

Anna Orkisz: Rzeczywiście, część członków Partii Republikańskiej i przedstawiciele środowisk konserwatywnych zwrócili uwagę na jedno z wyznań Harry’ego w jego autobiograficznej książce. Napisał, że w młodości eksperymentował z marihuaną, kokainą i grzybkami halucynogennymi. W teorii, gdyby przyznał się do tego we wniosku wizowym, nie powinien otrzymać wizy. Pojawiły się więc domysły, że skłamał podczas jego wypełniania. Konserwatywny think thank Heritage Foundation naciskał na upublicznienie wniosku Harry’ego. Jednak wtedy u władzy byli Demokracie, którzy nie chcieli zajmować się tym tematem.

Myślisz, że sprawa wróci w przyszłym roku?

Niedawno Eric – syn Donalda Trumpa – stwierdził, że książę Harry znaczy zbyt mało, by się nim przejmować. Na pewno nie jest to sprawa wagi państwowej, bo książę nie jest ani gospodarczo, ani politycznie zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych. Chociaż brytyjskie tabloidy donosiły, że Harry i Meghan uzbroili się w razie czego w armię prawników. Są zdecydowanie walczyć, jeśli będzie taka potrzeba. Ale jednocześnie Meghan jest Amerykanką, jego dzieci też, więc Harry nie jest osobą, która nie miałaby podstaw, żeby dostać prawo do stałego pobytu. Myślę, że więcej wokół tego tematu sztucznej paniki, niż realnych powodów do obaw.

Sprawa stała się gorąca także z powodu doniesień o zakupie przez parę posiadłości w Portugalii. Jakby chcieli mieć jakiś plan B.

Tak, zrealizowali w ostatnich tygodniach zakup bardzo drogiej posiadłości wartej 4,5 mln euro. Jednak wydaje się, że to raczej posiadłość inwestycyjna lub wakacyjna. Pewnie zdecydowali się na to miejsce także ze względu na to, że Portugalia to miejsce uwielbiane przez córki księcia Andrzeja. Szczególnie Eugenię, która jako jedna z niewielu z rodziny pozostaje bliską przyjaciółką Harry’ego. Para oficjalnie mówi, że nie ma planów wyprowadzać się z USA, a czy administracja Trumpa weźmie sobie za cel ich wypędzić? Zobaczymy.

Meghan w 2016 r. w jednym z amerykańskich late show stwierdziła, że Trump jest mizoginem, postacią wprowadzającą podziały. Mimo to Trump wypowiadał się o niej pozytywnie. Jednocześnie wyrażał żal w stosunku do Harry’ego, że opuścił rodzinę królewską. Miał dużo sympatii do jego babci i uznał, że jego decyzja to "zdrada królowej". Ale sądzę, że para może być raczej spokojna o swój los.

A o swój związek? Pojawiły się spekulacje, że przechodzą trudny czas. Szczególnie że coraz rzadziej pojawiają się na publicznych wydarzeniach i postawili na "zawodową separację".

Jeśli chodzi o stan ich związku, to trudno wyrokować. Pierwsze plotki o tym, że coś się psuje pojawiły się w zeszłym roku przy okazji wydania książki Harry’ego. Pisało się o tym, że w grę wchodzą zdrady, że mieszkają oddzielnie, ale nic nie zostało ostatecznie potwierdzone. We wrześniu jednak rzeczywiście zaczęli się pojawiać coraz częściej osobno, co tylko podgrzało spekulacje. Rozwód nie do końca by im się opłacał. Szczególnie Meghan, która jest teraz definiowana przez swojego męża i zdaje się nie mieć pomysłu na siebie. Dużo by straciła, on co najwyżej wróciłby po prostu na łono rodziny do Wielkiej Brytanii, dalej zachowując wysoką pozycję społeczną. Dużo ciekawszy jest jednak wątek zawodowy.

Rzeczywiście doszło do "zawodowej separacji"?

Para próbuje się odrodzić, jeśli chodzi o działalność. Ekscytacja dokumentem o nich czy książką Harry’ego zdążyła już przygasnąć. Skomercjalizowali prywatne historie na tyle, ile się dało. Próbują znaleźć jakąś inną drogę. Na początku poszli w działania, które wydawały się nieco dziwne, biorąc pod uwagę, że odeszli z rodziny królewskiej. Wiosną pojechali z wizytą do Nigerii, a latem do Kolumbii – wyglądało to, jak oficjalne wyjazdy dyplomatyczne, chociaż przecież nie reprezentują już oficjalnie rodziny. Te kraje na pewno zyskały, bo trudno o bardziej rozpoznawalne osoby, a oni mogli prowadzić akcje charytatywne, zdobywać kontakt, jednak budziło to wątpliwości: o co im właściwie chodzi?

Do tego książę Harry na wiele spotkań chodził sam, był m.in. na walnym zgromadzeniu ONZ w Nowym Jorku, wystąpił w show Jimmiego Fallona, poleciał do Londynu na World Child Awards i do Lesotho, gdzie współtworzy organizację Sentebale wspierającą dzieci. W tym czasie Meghan pojawiła się tylko na jednej gali poświęconej szpitalowi w Los Angeles. I znów wracamy do tego, że ona zdaje się nie mieć na siebie pomysłu. Z kolei Harry na tych samodzielnych wyjazdach korzysta, pokazuje, że jest sprawczy, niezależny. Pokazywanie się bez żony zdecydowanie działa na jego korzyść.

Może dlatego tyle mówi się o tym, że Meghan boi się zgody między braćmi, bo zostałaby jeszcze bardziej odsunięta?

Bracia byli razem na jednym pogrzebie i nie rozmawiali ze sobą. Wygląda więc na to, że ich relacje dalej są napięte. Do tego każdy z nich ma swoje mikroświaty, swoje obowiązki. Dopóki Harry nie zostanie powitany z otwartymi ramionami w Londynie albo William z rodziną nie pojedzie do Kalifornii, tu trudno mówić o zgodzie. Do tego, dopóki Harry będzie z Meghan, to raczej nie będzie chciał wracać do rodziny. Moja hipoteza jest taka, że musiałoby się wydarzyć coś naprawdę tragicznego – jak śmierć Meghan – żeby rodzina się znów scaliła.

Książę Harry i Meghan nie są, delikatnie mówiąc, najpopularniejszymi członkami rodziny królewskiej. Za to popularność Williama stale rośnie. Dlaczego?

Zasada PR i komunikacji Pałacu jest tak, by czynić króla, jak najpopularniejszym. Jednak William, jako pierwszy w kolejce do tronu, też musi zyskiwać. Na pewno więc dbają o jego wizerunek. Do tego sam William się za to wziął, bo musi budować markę personalną. Zaczął się więc angażować w kwestie środowiskowe, kryzysu bezdomności. Jego gwiazda świeci coraz jaśniej. Chociaż wciąż nie może jaśniej niż króla, bo hierarchia w rodzinie królewskiej to podstawa.

A to jak zajmował się księżną Kate, gdy zachorowała, też mogło wpłynąć na ocenę jego osoby?

Zdecydowanie, bo pokazał się jako wspierający mąż i odpowiedzialny ojciec. Oczywiście pojawiały się głosy – po pierwszym wystąpieniu publicznym księżny Kate po chorobie – że jest jakaś smutna i nie wygląda zbyt promiennie. Ale po pierwsze, przeszła przecież bardzo ciężkie leczenie. Po drugie to wydarzenie to było Remembrance Day – dzień, w którym oddaje się hołd poległym za ojczyznę – trudno, żeby się uśmiechała, gdy wskazana jest zaduma.

Choroba Kate sprawiła, że stała się bliższa ludziom?

Tak, na pewno. Szczególnie dobrze zadziałał jednak filmik, który został opublikowany we wrześniu w social mediach. Widzimy w nim w końcu po prostu matkę, a nie księżną. Osobę, która bawi się z dziećmi, czerpie z tych momentów. Do tego opowiedziała o tym, jak się czuła. To sprawiło, że stała się bardziej ludzka. 2024 r. to był czas "uczłowieczania" royalsów – choroba króla, nowotwór Kate, rozstania.

Chociaż poszczególni członkowie rodziny zyskują sympatię, to ogólnie rzecz biorąc, popularność rodziny królewskiej spada. Może właśnie to pokazywanie, że są ludźmi z krwi i kości, pomogłoby ją odzyskać?

Ten kij ma dwa końce. Z jednej strony widzimy inne monarchie, gdzie taka normalność się bardzo podoba i pozwala ludziom utożsamiać się z ich członkami. Być może by to zadziałało i w przypadku brytyjskiej rodziny królewskiej. Nie wykluczone jednak, że część osób byłaby bardzo niezadowolona, bo to, co w niej cenią to właśnie ta "magia wyższych sfer", niedostępność, a nawet swego rodzaju boskość. Nie mam też przekonania, czy członkowie rodziny królewskiej są na tyle odważni, by stać się "zwykłymi" ludźmi.

]]>
Karolina Rogaska
urn:uuid:e13bf665-6201-4883-addd-0b4efb5b116a Fri, 11 Oct 2024 07:49:39 +0200 Księżne Kate i Meghan, jakich nie znacie. Ile kosztuje wejście do "firmy"? Pierwsza dała rodzinie królewskiej trochę niebłękitnej krwi i sukienki z sieciówek, druga przybyła prosto z Hollywood i doprowadziła do rozłamu. Obie poślubiły książąt i na razie bajka trwa. A może nie? Na to i wiele innych pytań odpowiada Anna Orkisz, autorka podcastu "Po królewsku". https://www.newsweek.pl/historia/ksiezne-kate-i-meghan-jakich-nie-znacie-ile-kosztuje-wejscie-do-firmy/thcqfs9 Meghan Markle i Kate Middleton Catherine Middleton i Meghan Markle – księżniczki z happy endem? Meghan Markle i książę Harry Księżna Kate HtmlCode Pierwsza dała rodzinie królewskiej trochę niebłękitnej krwi i sukienki z sieciówek, druga przybyła prosto z Hollywood i doprowadziła do rozłamu. Obie poślubiły książąt i na razie bajka trwa. A może nie? Na to i wiele innych pytań odpowiada Anna Orkisz, autorka podcastu "Po królewsku".

Catherine Middleton i Meghan Markle – księżniczki z happy endem?

Przemocowcy, nudziarze, egoiści, syfilitycy albo i faszyści — dla dotychczasowych bohaterek pierwszego sezonu podcastu "Historia kobiet" bajka o księciu, który rozwiąże wszystkie ich problemy, kończyła się raczej rozczarowaniem. A czasem rozwodem. Tymczasem Catherine Kate Middleton, księżnej Walii i Meghan Markle, księżnej Sussex, udaje się — na razie — żyć w bajkowym szczęściu. Ale czy na pewno?

Brytyjczycy muszą to zaakceptować

— Rodzina królewska to nie jest tylko rodzina, to jest firma. System oparty na konserwatywnych, tradycyjnych ramach i bardzo wrażliwy na opinię publiczną. Bo być albo nie być tego systemu opiera się na tym, czy społeczeństwo będzie ten system akceptować. Jeżeli wchodzi się do rodziny królewskiej, to się te warunki przyjmuje — mówi gościni podcastu "Historia kobiet" Anna Orkisz, specjalistka od brytyjskiej rodziny królewskiej i autorka podcastu "Po królewsku".

Meghan Markle i książę Harry
Meghan Markle i książę Harry

Księżna Walii te warunki przyjęła. — Zawsze jest na szczycie rankingów popularności. Jest młoda, piękna, nie robi dram, wszystkim się wydaje, że po prostu spełnia swój obowiązek. Wpisuje się w monarchię. Błyszczy, ale nie przytłacza. Daje przestrzeń swojemu mężowi, bo zadaniem księżniczki jest pomoc następcy tronu, a nie skupianie całej uwagi na sobie. Catherine zdaje sobie z tego sprawę. I za to jest szanowana przez Brytyjczyków — ocenia Orkisz.

Takie są koszty wejścia do firmy

A księżna Sussex się zbuntowała. — Meghan i Harry uznali, że odejdą z rodziny. Można powiedzieć, że super, bo dobrze dla nich, że postawili na swoim, ale też, że było to zachowanie skandaliczne. Na pewno oni sami ponoszą konsekwencje, chociażby takie, że zostali odcięci od pomocy finansowej i od ochrony. Ale takie są reguły gry. Kończysz pracę, kończą się benefity, kończą się przywileje, kończą się pieniądze.

Księżna Kate
Księżna Kate

W najnowszym odcinku podcastu rozmawiamy też o małej rewolucji, jaką było poślubienie przez następcę tronu tzw. dziewczyny z ludu i jak pojemna jest definicja "ludu". Jeszcze większą rewolucją było to, że młodszy brat następcy tronu poślubił Amerykankę, rozwódkę i osobę o innym kolorze skóry. Popularność i władza słono kosztują.

Podcast "Historia kobiet"

Katarzyna Wężyk jest publicystką "Newsweeka", podcasterką, autorką nagrodzonej dwoma Grand Pressami książki "Aborcja jest" oraz nominowanej do nagrody Gryfia "Kanada. Ulubiony kraj świata".

Absolwentka politologii i podyplomowej amerykanistyki, stypendystka Fundacji Kościuszkowskiej i wiedeńskiego Institut für die Wissenschaften vom Menschen. Pracowała w Panoramie TVP, portalu tvn24.pl i "Gazecie Wyborczej". Współprowadziła format "Herstorie". W Onet Audio prowadzi podcast "Historia kobiet".

HtmlCode
]]>
Katarzyna Wężyk
urn:uuid:7558f1af-6ed0-4c4a-a1dc-2dac51d8d4b0 Mon, 07 Oct 2024 20:32:00 +0200 Diana powiedziała wszystko. "W małżeństwie była nas trójka" To była ostatnia bajka o pięknej dziewczynie i księciu, w którą uwierzył cały świat. Państwo młodzi nie żyli jednak długo i szczęśliwie. On za bardzo kochał inną, a ją za bardzo kochały media. W kolejnym odcinku "Historii kobiet" pojawia się Diana. https://www.newsweek.pl/historia/diana-powiedziala-wszystko-w-malzenstwie-byla-nas-trojka/wnf2q4s Księżna Diana Królowa ludzkich serc Diana Spencer Księżna Diana Ślub Diany i Karola gal ślub 17 ślub diana macha przed kościołem HtmlCode To była ostatnia bajka o pięknej dziewczynie i księciu, w którą uwierzył cały świat. Państwo młodzi nie żyli jednak długo i szczęśliwie. On za bardzo kochał inną, a ją za bardzo kochały media. W kolejnym odcinku "Historii kobiet" pojawia się Diana.

Królowa ludzkich serc Diana Spencer

Księżna tę miłość potrafiła wykorzystać zarówno do odegrania się na niewiernym mężu i jego rodzinie, jak i do promowania bardziej szlachetnych celów. Diana ostatecznie przegrała jednak ryzykowną grę z tabloidami.

Diana przedstawia swoją wersję

— W małżeństwie była nas trójka, to trochę tłoczno — te słowa definitywnie zakończyły bajkę o pięknej dziewczynie, która poślubiła księcia. 23 miliony Brytyjczyków oglądały na żywo, jak najsłynniejsza kobieta świata rozlicza się ze swoim małżeństwem.

Po 14 latach małżeństwa i dwóch otwartej wojny z rodziną królewską księżna Diana postanowiła opowiedzieć swoją wersję wydarzeń. I się nie hamowała.

Mówiła o depresji poporodowej i o bulimii — że to było wołanie o pomoc, ale rodzina królewska uznała to za dowód psychicznej niestabilności Diany. O życiu w ciągłym świetle fleszów. Ale przede wszystkim o tym, jak bardzo była nieszczęśliwa w małżeństwie z księciem Walii. Jak bardzo chciała, przynajmniej na początku, żeby im wyszło — sama, jako dziecko, przeżyła rozwód rodziców — ale nie miała szans. Przegrała z rodziną królewską, z własną popularnością, o którą — jak sugerowała — Karol był zazdrosny, ale przede wszystkim z Camillą Parker-Bowles.

Księżna Diana
Księżna Diana

Miliony osób przed telewizorami

Ten wywiad przeszedł do historii. Najpierw jako jeden z największych ratingowych sukcesów BBC, a potem jako jeden z największych skandali. Dziennikarz Martin Bashir zmanipulował bowiem Dianę, żeby skłonić ją do wystąpienia. Przedstawił jej sfałszowane wyciągi bankowe, które wskazywały, że najbliższe otoczenie ją szpieguje. A że księżna uważała, że rodzina królewska chce ją zniszczyć, postanowiła zastosować atak wyprzedzający.

Wywiad w BBC to PR-owy majstersztyk. Diana jest opanowana, mówi spokojnie i z godnością. Nie jest harpią szukającą zemsty, tylko kobietą głęboko zranioną przez męża i teściów, która jednak wyszła z tego doświadczenia silniejsza i teraz pragnie tylko sprawiedliwości. A przy okazji subtelnie podważa kompetencje Karola jako przyszłego króla.

Ślub Diany i Karola
Ślub Diany i Karola
gal ślub 17 ślub diana macha przed kościołem
gal ślub 17 ślub diana macha przed kościołem

Diana przyznaje się do romansu, ale przyklejeni do telewizorów widzowie natychmiast go jej wybaczają. To Karol jest tym złym, tym, który skrzywdził młodą, zakochaną kobietę. Jak można ją winić za to, że szukała pocieszenia?

Diana przeszła daleką drogę od naiwnej dziewczyny w białej sukni z ośmiometrowym trenem, która przed ołtarzem ze zdenerwowania myliła imiona narzeczonego.

W najnowszym odcinku podcastu "Historia kobiet" Katarzyna Wężyk opowiada o najsłynniejszej księżniczce na świecie — o jej bajkowym ślubie, który na żywo oglądały milion, i publicznym rozwodzie, o "tampongate", spacerze po polu minowym, sławie i jej kosztach.

Podcast "Historia kobiet"

Katarzyna Wężyk jest publicystką "Newsweeka", podcasterką, autorką nagrodzonej dwoma Grand Pressami książki "Aborcja jest" oraz nominowanej do nagrody Gryfia "Kanada. Ulubiony kraj świata".

Absolwentka politologii i podyplomowej amerykanistyki, stypendystka Fundacji Kościuszkowskiej i wiedeńskiego Institut für die Wissenschaften vom Menschen. Pracowała w Panoramie TVP, portalu tvn24.pl i "Gazecie Wyborczej". Współprowadziła format "Herstorie". W Onet Audio prowadzi podcast "Historia kobiet".

HtmlCode
]]>
Katarzyna Wężyk
urn:uuid:e560e69e-e898-494e-b10d-9b6b92eac41d Fri, 20 Sep 2024 09:00:00 +0200 Brytyjczycy są wściekli na księcia Harry'ego. "Nie przepracował porządnie nawet miesiąca" Popularność księcia Harry'ego dramatycznie spada, choć jeszcze do niedawna był najbardziej uwielbianym członkiem rodziny królewskiej. A wystarczyłoby niewiele, żeby "lud" go znowu pokochał. https://www.newsweek.pl/swiat/brytyjczycy-sa-wsciekli-na-ksiecia-harryego-nie-przepracowal-porzadnie-nawet-miesiaca/hl3h467 Książę Harry Popularność księcia Harry'ego dramatycznie spada, choć jeszcze do niedawna był najbardziej uwielbianym członkiem rodziny królewskiej. A wystarczyłoby niewiele, żeby "lud" go znowu pokochał.

Piąty w kolejce do brytyjskiego tronu książę Harry nie kojarzy się już Brytyjczykom jako sympatyczny łobuziak dbający o weteranów, sport i przyrodę. Młodszy syn Karola III i księżnej Diany uchodzi dziś raczej za naburmuszonego, bogatego dziwaka, który ma pretensje do całego świata.

– Tu chodzi tylko o pieniądze, Harry i Meghan nie chcą się męczyć, ale chcą być w centrum zainteresowania, wciąż korzystają z platformy, jaką daje rodzina królewska. To hipokryzja –ocenia Ian Mahoney, bibliotekarz z Londynu.

I dodaje: – Ludzie już są tym zmęczeni, na nikim nie robi to wrażenia, kiedy media donoszą, że Harry przyjechał do Wielkiej Brytanii. Jego podróże nie wiążą się już z niczym pozytywnym, bo Harry albo się z kimś sądzi, albo kogoś krytykuje, albo celowo unika – to żałosne.

Publiczne pranie brudów

Chłód wobec księcia Harry’ego bije nie tylko od Brytyjczyków. Z rodziną księciu od dawna się nie układa. Harry od wyjazdu z Anglii i zrezygnowania z obowiązków królewskich nie przestaje krytykować krewnych. Obwiania ich za złe traktowanie Meghan, nawet za rasizm. Swoją frustrację przelał na papier, publikując książkę "Spare", udzielając wywiadów i produkując filmy dokumentalne o swojej sytuacji.

Nie przekonał tym wszystkich, wielu jego działania medialne uznało jedynie za chęć zarobienia na "publicznym praniu rodzinnych brudów".

– To nie jest dziwne, że nie widuje się z rodziną, tyle opowiedział o niej przecież złych rzeczy – przypomina jedna z dwóch pracownic galerii sztuki w Brighton Mary Okada.

– To smutne, żyje 5 tys. mil z dala od bliskich, korzystając z ich pieniędzy. Harry nie jest przecież naukowcem czy biznesmenem, utrzymuje się z milionów po matce, babce, ma też pieniądze od ojca, a w swoje 40. urodziny otrzyma prawie 9 mln funtów po prababce – Królowej Matce. Czym Harry się zasłużył, nie przepracował porządnie w swoim życiu nawet miesiąca – podkreśla Mary.

– A ja uważam, że Harry znalazł w końcu swój raj, ma swoją rodzinę w Kalifornii, brytyjskie media nie dręczą go i Meghan, ma spokój. Ciekawe tylko czy nie tęskni za bratem – zastanawia się druga z kobiet Amy Stevens.

Bracia ze sobą nie rozmawiają

Czy Harry tęskni za Williamem nie wiadomo, ale media są niemal pewne, że księciu Walii nie brakuje młodszego brata. Dzisiejsze tytuły pełne są nawet stwierdzeń, że książę William "nie zadzwoni do Harry’ego z okazji urodzin" w ten weekend, bo bracia "nawet ze sobą nie rozmawiają". Kiedy Harry kończył 30 lat nikt nad Tamizą nie przypuszczał, że za 10 lat synowie Karola III nie będą ze sobą rozmawiać.

— Książę Harry zawsze chciał być gwiazdą Windsorów, sam siebie określa jako "rezerwowy" – był jednak i jest bardzo świadomy swojego miejsca — twierdzi dziennikarz Paul Fox.

– Harry mimo wszystko znał swoją siłę, wiedział, że jego łobuzerski wizerunek podoba się Brytyjczykom, był świadomy, że młodsze pokolenie jest zawsze bardziej fascynujące, "lepiej się sprzedaje", wygrywa rankingi popularności i zabiera więcej czasu antenowego. Pamiętam, że powiedział kiedyś, iż będzie korzystał ze swojej popularności "aż stanie się nudny lub dopóki książę George nie stanie się dla ludzi bardziej interesujący" – tłumaczy Fox. – Moim zdaniem, jeśli książę Harry nie wróci do kraju i nie weźmie się za jakąś pożyteczną robotę, a będzie tracił czas na plotkowaniu o swojej rodzinie, to jego popularność szybko minie – uważa dziennikarz.

"Harry się leni"

Już teraz uwaga Brytyjczyków oddala się od księcia Harry’ego. Wśród Wyspiarzy panuje przekonanie, że młodszy syn Karola III leni się w Kalifornii i ma w nosie obowiązki. – Nawet, kiedy jego matka, księżna Diana rozwiodła się z Karolem, poza chodzeniem do astrologów i fryzjerów zajmowała się dobroczynnością, a Harry gra tylko do swojej bramki. Ma do tego zupełnie niesympatyczną żonę, która odciąga go od krewnych – mówi z przekonaniem emerytowana lekarka Jackie Smith.

— Książę jest milionerem, krzywda mu się nie dzieje – mówi kierowca taksówki w Londynie Timothy Burbidge. – Szczerze mówiąc, prawie o nim zapomniałem, gdybyś mnie nie zapytała, nawet bym o nim nie pomyślał – dodał. Na co jego pasażerka, Claire, dopowiada: – A ja go cenię za odwagę, pokazał, że nie jest zalęknionym dzieckiem, zabrał rodzinę, urządził się w Montecito i żyje jak król, we własnym domu.

– Oczywiście, nie wiemy, co się dzieje za pałacowymi drzwiami, ale mnie najbardziej dotyka fakt, że Harry nie jest obecny w Anglii, kiedy jego ojciec i bratowa są chorzy – dodaje. – Mam kolegę, byłego chirurga, z którym czasami spędzamy popołudnia na herbatce, pamięta dzień, w którym ogłoszono w wiadomościach, że księżna Kate ma raka. Mój znajomy wówczas oznajmił: "No to teraz Meghan musiałaby zachorować na trzy nowotwory, aby skupić na sobie większą uwagę niż Kate". Takie mamy na ten temat zdanie. Harry chce być ważniejszy i popularniejszy, ale dyskredytowanie ojca, brata i bratowej w Zjednoczonym Króestwie nie przynosi mu zwolenników – podsumowuje Jackie Smith.

"Liczby wyraźnie pokazują, jak bardzo spadła popularność księcia Harry'ego w ostatnim czasie. Kiedyś był najbardziej uwielbianym członkiem rodziny królewskiej, teraz ciepło myśli o nim tylko jeden na dziesięciu Brytyjczyków. Harry i Meghan wciąż są obwiniani za podziały w rodzinie królewskiej" – ocenia Keiran Pedley, dyrektor Ipsos w Londynie.

Brytyjczycy spojrzeliby przychylnym okiem na księcia i jego małżonkę, tylko w przypadku, gdyby chciał wrócić do Londynu i zajął się jakąś pracą. – Mógłby tak wiele zrobić dla organizacji charytatywnych, to ogromna strata, że go tu nie ma – uważa Matilda Frost, nauczycielka i wolontariuszka fundacji działającej na rzecz weteranów wojennych.

— Rodzina królewska ma braki kadrowe, król jest chory, księżna Kate również, Sussexowie przydaliby się tu w kraju, ludzie by ich kochali – dodaje. – Osobiście ubolewam nad tym, że książę Harry wyjechał z kraju, wśród moich znajomych uznaliśmy to za rozczarowujące. Pozostawili po sobie wielką lukę, wydaje mi się, że z każdym dniem młodszy syn króla odchodzi w zapomnienie – podkreśliła.

5000 mil z dala od rodziny

W oknie londyńskich księgarni nie widać już książek Harry’ego. — "Spare" zajmuje w księgarniach już dalsze półki, ludzie nie pytają o nią, wyłożyłem kilkanaście egzemplarzy na stolik przy drzwiach, mam nadzieje, że je sprzedam, bo media piszą o 40. urodzinach księcia — tłumaczył właściciel księgarni w londyńskiej dzielnicy Richmond.

Media istotnie wiele miejsca poświęcają Harry’emu. Ludzie mówią głównie o tym, że Harry nie ma żadnych obowiązków, że nie pojawia się na paradach, nie ściska dłoni wolontariuszy. – Gdyby był, na pewno miło byłoby go oglądać, ale teraz jego życie jest w Montecito, gdzie czas spędza na spacerach po plaży, przejażdżkach rowerowych i zawożeniu dzieci do szkoły. Harry w USA jest niezauważany, tutaj jest synem króla – twierdzi pielęgniarka Meredith Morris.

– Harry ma wiele, aby się cieszyć: żonę, dzieci, ale myślę, że wiele rzeczy spędza mu sen z powiek – dodaje Meredith. – Fajnie byłoby zobaczyć dzieci Williama i Harry’ego razem na rodzinnych uroczystościach. Książę żyje w Kalifornii jak na wygnaniu, a przecież mogło być inaczej, mam wrażenie, że im dłużej nie ma go w Londynie, tym ludzie mają do niego mniej sympatii – uważa pielęgniarka.

– Jak mam być szczery to brakuje mi Harry’ego z dawnych lat, nie tego czterdziestoletniego. Tak mi się coś wydaje, że jeszcze zobaczymy księcia jako bohatera skandalu w stylu rozbieranej imprezy w Las Vegas – śmieje się dostawca sklepowy Henry.

Powrót Harry'ego?

Nie wszyscy w Zjednoczonym Królestwie przychylnym okiem spojrzeliby na powrót księcia. W najnowszym rankingu publikowanym przez dziennik "The Guardian" 4 na 10 osób stanowczo sprzeciwia się powrotowi księcia Harry'ego do kraju, a ponad połowa niechętnie widziałaby go nad Tamizą nawet tymczasowo.

Z dala od brytyjskiej rodziny królewskiej może teraz być tak sławny, jak chce, tak długo, jak chce i wykonywać tyle lub tak mało pracy, ile mu się podoba, ale na wyspach z każdym miesiącem popularność księcia maleje.

Harry czuł, że "Firma", jak zwykli nazywać rodzinę królewską Brytyjczycy, podcina mu skrzydła. Teraz z dala od Windsorów, obowiązków i co najważniejsze — brytyjskich tabloidów, przyszłość księcia Harry'ego jest w końcu jego własną decyzją.

]]>
Anna J. Rączkowska
urn:uuid:02cda64b-8c54-4b21-aa01-8dcac499051f Tue, 10 Sep 2024 14:59:00 +0200 Kate już po chemioterapii. W materiale wideo opowiada o walce Księżna Kate opublikowała w mediach społecznościowych film, w którym przekazała najnowsze informacje o swojej walce z rakiem. Ujawniła, że chemioterapia dobiegła końca. https://www.newsweek.pl/swiat/kate-juz-po-chemioterapii-w-materiale-wideo-opowiada-o-walce/mexzz1r Księżna Kate HtmlCode Księżna Kate opublikowała w mediach społecznościowych film, w którym przekazała najnowsze informacje o swojej walce z rakiem. Ujawniła, że chemioterapia dobiegła końca.

Bardzo osobisty film zawiera szczere ujęcia, pokazujące zabawę z dziećmi i przytulanie księcia Williama, a także informuje fanów, że księżna wróci do pracy w nadchodzących miesiącach, ale nie w pełnym wymiarze godzin.

Kate przyznała, że to doświadczenie zasadniczo zmieniło jej spojrzenie na życie, przypominając o znaczeniu "kochania i bycia kochaną".

Pałac będzie miał nadzieję, że tak opublikowanie filmu sprawi, że Kate nie będzie przedmiotem spekulacji, które wypełniły media społecznościowe w pierwszych miesiącach 2024 r.

Kate publikuje przesłanie

W materiale wideo księżna powiedziała: — W miarę jak lato dobiega końca, nie mogę powiedzieć, jaka to ulga, że w końcu zakończyłam leczenie chemioterapią.

— Ostatnie dziewięć miesięcy było dla nas jako rodziny niezwykle trudne. Życie, jakie znamy, może zmienić się w jednej chwili, a my musieliśmy znaleźć sposób na poruszanie się po burzliwych wodach i na nieznanej drodze.

— Podróż z rakiem jest złożona, przerażająca i nieprzewidywalna dla każdego, zwłaszcza dla najbliższych. Z pokorą stawia cię również twarzą w twarz z własnymi słabościami w sposób, którego nigdy wcześniej nie brałeś pod uwagę, a wraz z tym daje nowe spojrzenie na wszystko.

HtmlCode

— Ten czas przede wszystkim przypomniał Williamowi i mnie, aby zastanowić się i być wdzięcznym za proste, ale ważne rzeczy w życiu, które tak wielu z nas często bierze za pewnik. Po prostu kochać i być kochanym — mówi księżna.

— Skupiam się teraz na robieniu wszystkiego, co w mojej mocy, aby pozostać wolnym od raka. Chociaż zakończyłam chemioterapię, moja droga do wyzdrowienia i pełnego powrotu do zdrowia jest długa i muszę nadal brać każdy dzień, który jest mi dany — dodaje.

— Z niecierpliwością czekam jednak na powrót do pracy i podjęcie kilku innych publicznych zobowiązań w nadchodzących miesiącach.

— Pomimo wszystkiego, co wydarzyło się wcześniej, wkraczam w tę nową fazę powrotu do zdrowia z odnowionym poczuciem nadziei i docenienia życia. William i ja jesteśmy bardzo wdzięczni za wsparcie, które otrzymaliśmy i czerpiemy wielką siłę od wszystkich, którzy pomagają nam w tym czasie. Życzliwość, empatia i współczucie wszystkich były naprawdę pouczające.

— Do wszystkich, którzy kontynuują swoją podróż z rakiem — pozostaję z wami, ramię w ramię, ręka w rękę. Z ciemności może wyjść światło, więc niech to światło świeci jasno — zapewnia księżna.

Kryzys zdrowotny w rodzinie królewskiej

W styczniu księżna Kate została przyjęta do londyńskiej kliniki na planowaną operację jamy brzusznej z powodu stanu, który lekarze początkowo uważali za nienowotworowy. Jednak po operacji dalsze testy wykazały obecność raka, a pod koniec lutego rozpoczęła kurację, którą określiła jako "chemioterapię zapobiegawczą".

Zespół medyczny uważał, że tkanka nowotworowa została usunięta, a chemioterapia miała na celu upewnienie się, że nic nie zostało pominięte.

Pałac Kensington początkowo nie ujawnił jednak diagnozy, a gdy nie pojawiły się zdjęcia Kate po operacji, w mediach społecznościowych zaczęły szerzyć się spekulacje, że pałac coś ukrywa.

Następnie księżna ujawniła w marcowej wiadomości wideo, że ma raka. Poprosiła o czas i prywatność, aby wyzdrowieć. Dopiero podczas parady urodzinowej króla Karola w czerwcu, powróciła, pojawiając się publicznie po raz pierwszy w 2024 r.

W lipcu wzięła udział w finale singla mężczyzn na Wimbledonie, a sierpień spędziła na wakacjach z rodziną.

Kate razem z dziećmi

Książę George, księżniczka Charlotte i książę Louis pojawili się w jej emocjonalnym filmie, śmiejąc się, żartując i ciesząc grami, jak każde inne rodzeństwo.

Wideo dało również rzadki wgląd w role Carole i Michaela Middletonów, matki i ojca Kate, jako dziadków. To prawdopodobnie najszerszy dostęp, jaki kiedykolwiek księżna udzieliła publiczności do swojego prywatnego, rodzinnego życia.

Tekst opublikowany w amerykańskim "Newsweeku". Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji "Newsweek Polska".

]]>
Jack Royston
urn:uuid:4d009ad6-5d0a-44bc-b3f1-54706f5a1e6d Sat, 31 Aug 2024 10:17:00 +0200 Potężny kryzys w rodzinie królewskiej. "Już ich nie ma." — Kate i William wybrali milczenie, z kolei Meghan i Harry otwarcie opowiadają światu o sekretach rodziny królewskiej. Żadna z taktyk nie przynosi rodzinie popularności. — To może ich sporo kosztować — mówi Anna Orkisz, autorka podcastu "Po królewsku". https://www.newsweek.pl/swiat/potezny-kryzys-w-rodzinie-krolewskiej-juz-ich-nie-ma/1w9sjby Księżna Kate podczas brytyjskiego Dnia Pamięci 11 listopada 2023 r. — Kate i William wybrali milczenie, z kolei Meghan i Harry otwarcie opowiadają światu o sekretach rodziny królewskiej. Żadna z taktyk nie przynosi rodzinie popularności. — To może ich sporo kosztować — mówi Anna Orkisz, autorka podcastu "Po królewsku".

"Newsweek": Brytyjska rodzina królewska przeżywa kryzys za kryzysem. Mam wrażenie, że to całkowicie zmienia podejście do niej opinii publicznej. To już nie są uwielbiani przez tłum monarchowie.

Anna Orkisz: Ten kryzysowy cykl został zapoczątkowany w 2017 r. i był początkiem końca epoki elżbietańskiej – czyli tej wersji rodziny królewskiej, jaką większość z nas znała od urodzenia. Najpierw książę Filip odszedł na emeryturę, potem w atmosferze skandalu pedofilskiego w cień odsunął się książę Andrzej.

Kilka miesięcy później Harry i Meghan zdecydowali się zrobić "megxit" i zrezygnować z pełnienia książęcych obowiązków. W 2022 r. zmarła królowa Elżbieta. Zachorowali książę Karol i księżna Kate. Te zmiany i kryzysowe momenty, choroby i publicznie przeżywanie żałoby zbliżyły członków rodziny królewskiej do "zwykłych ludzi". Jednak często odbywało się to w atmosferze mniejszych i większych "dram", plotek. Dowiadywaliśmy się coraz więcej o tym, co dzieje się wewnątrz rodziny. Okazało się, że niektóre założenia, które mieliśmy o członkach rodziny królewskiej, są prawdopodobnie mylne. Obserwatorzy czy fani rodziny królewskiej mogli się poczuć oszukani.

Które z tych zdarzeń najmocniej przyczyniło się do odbrązowienia pomnika brytyjskiej monarchii?

— To, co zrobili Harry i Meghan. Zdradzili kulisy z życia rodziny, czy to w filmie na Netfliksie, czy poprzez książkę napisaną przez księcia. Nie chodzi tylko o to, co tam powiedzieli, ale też o to, że złamali odwieczną zasadę PR-ową Pałacu, czyli "never complain, never explain" ("nie narzekaj, nie tłumacz się – przyp. aut.). Komunikacja rodziny królewskiej to stałe poszukiwanie balansu między tym, co można podać do opinii publicznej, a tym, o czym się nie mówi, aby kształtować jej wizerunek. Wizerunek stale nadszarpywany, często przez samych członków rodziny i często ratowany, pośrednio lub bezpośrednio, przez pałacowych oficjeli komunikacją. Okazało się, że w obliczu uchylonych przez Harry'ego i Meghan drzwi do prywatności rodziny, publiczność na całym świecie chce wiedzieć więcej i więcej na temat wewnętrznej sytuacji w rodzinie i często upatrywać "drugiego dna" dopowiadając sobie to, co nie zostało powiedziane. Bardzo dobrze było to widać w przypadku choroby księżnej Kate. Pałac nie poradził sobie z balansowaniem pomiędzy chronieniem prywatności księżnej a żądną informacji publiczności.

Czego zabrakło?

— Transparentności. Taka informacja, odpowiednio podana, mogłaby pozytywnie wpłynąć na ich wizerunek, a nawet zachęcić do profilaktyki. Ale komunikaty z Pałacu były zdawkowe i często pozostawiały wiele pytań. Pozostawiając ludzi tak długo bez odpowiedzi, dali pole do tworzenia setek teorii spiskowych. Począwszy od rzekomego romansu Kate z jednym z niedawno zmarłych członków rodziny królewskiej, po takie absurdy, jak to, że zrobiła sobie operację pośladków i dlatego zniknęła.

Znakiem czasów jest, że większość z tych teorii wymyślili i promowali "internetowi detektywi" na platformach społecznościowych, a nie starym zwyczajem portale plotkarskie. Oczywiście rozumiem, że choroba zaskoczyła rodzinę królewską i bycie pod takim obstrzałem na pewno było dla rodziny Williama i Kate trudne. Jednak mamy do czynienia z poważną instytucją, jaką jest rodzina królewska i czas najwyższy wdrożyć lepsze zarządzanie w sytuacjach kryzysowych, jeśli rodzina królewska nie chce tracić sympatii. Ta jest przecież ważna, bo koniec końców przynosi Wielkiej Brytanii i samej rodzinie korzyści finansowe.

To znaczy?

— Rodzina królewska jest jednym z powodów, dla którego turyści przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii. Brand Finance szacuje, że łącznie – dzięki m.in. turystyce, sprzedaży pamiątek – monarchia generuje rocznie około 2,5 mld funtów dochodu. To przewyższa koszty, jakie ponoszą Brytyjczycy, "utrzymując" rodzinę królewską. Jeśli jednak jej popularność znacznie spadnie, to może się zmienić.

Czyli, powinni zmienić sposób komunikacji, żeby było lepiej? Brać przykład z Harry’ego i Meghan?

— Bez przesady, za rodziną królewską stoją wieki tradycji, i jednak monarcha to głowa państwa. Zauważ, że nie tylko niewiele wiemy o chorobie Kate, ale i o niej samej. Jest miła, uczynna, pracowita. To rzeczy, które można powiedzieć o wielu ludziach. I ta taktyka – ogromnej skrytości, sprawdza się w spokojnych czasach, ale jak mieliśmy okazję zobaczyć niedawno, niekoniecznie w czasach kryzysu. Jednak zachowanie Harry’ego i Meghan też nie przysporzyło im fanów. Według wielu brytyjskich rankingów są na drugim miejscu pod względem bycia najbardziej nielubianymi członkami rodziny. Zaraz po księciu Andrzeju.

Para zdecydowała się rozegrać swoje odejście z rodziny królewskiej w bardzo hollywoodzkim stylu. Z odwiedzinami znanych programów, filmem, książką. Jak sami mówią "opowiedzieli swoją historię". I pewnie, gdyby to dotyczyło rzeczy dziejących się w Hollywood, zakulisowych potyczek tam, to zostaliby bohaterami naświetlającymi tajemnice biznesu. Jednak, kiedy ujawniane sekrety należą do rodziny królewskiej, wiele osób patrzy na nich, jak na zdrajców. I osoby, które chcą zaszkodzić reputacji rodziny, chociażby opowiadając o rzekomych rasistowskich zachowaniach, by zbić na tym kapitał. Czasem ciężko o zrozumienie motywacji przy takich działaniach i dochodzi do tego, że niektórzy twierdzą też, że Harry jest po prostu zazdrosny o pozycję brata i wszystko zrobił po to, żeby uprzykrzyć mu życie. Brakuje w tym wszystkim jakiegoś środka, bo rodzina idzie w skrajności: albo powiemy wszystko, albo nic.

To jest niezwykłe, jak daleko są dziś od siebie bracia, którzy kiedyś uchodzili za nierozłącznych. Sądzisz, że konflikt między nimi był główną przyczyną megxitu?

— Na pewno bardzo się do tego dołożył. Mówi się, że braci bardzo zbliżyła do siebie śmierć ich mamy. Chyba wszyscy widzieliśmy wzruszające zdjęcia, jak idą we dwójkę za trumną. Wspierali się wtedy, bo byli sobie najbliżsi. A potem tej bliskości oczekiwała też opinia publiczna. Długo kreowano ich na idealne rodzeństwo. Odkąd pojawiła się Kate, stali się z kolei "wspaniałą trójką". Współpracowali ze sobą niczym trzej muszkieterowie. A potem Harry związał się Meghan, co nie do końca spodobało się Williamowi, który jak pisze Harry w swojej książce, uważał, że ich związek rozwija się za szybko, a Meghan nie do końca pasuje do rodziny.

Przez jakiś czas myślano, że to Meghan odwróciła wektor ich relacji. Ale tak naprawdę ta po prostu nigdy nie była idealna. Jednak to uświadomiły wielu dopiero książki "Bitwa braci" Roberta Laceya i "Ten drugi" księcia Harry’ego. Rzeczywiście, być może Harry miał kompleks brata. Ale też ich drogi i podejście do życia było różne. Co więcej, Harry ma za sobą służbę w Afganistanie, to też odbiło się na jego psychice i dalej na tym, jak podchodzi do innych. Z książki wynika, że on całe życie szukał swojej drogi i miejsca dla siebie, a także duchowego ukojenia.

Harry i Meghan uciekli, zrezygnowali z obowiązków, a mimo to trochę zachowują się, jakby je dalej pełnili. Niedawno byli w Nigerii w związku z inicjatywą rozgrywek sportowych dla rannych żołnierzy i weteranów Invictus Games, którą od lat prowadzi książę. W teorii to nie związane z rodziną, ale jednak wyglądało jak królewska wizyta.

— Rzeczywiście, odwiedzali tam szpitale, szkoły, Meghan przebierała się ze sto razy, byli na oficjalnych bankietach. Mam wrażenie, że ta para ciągle szuka sposobu na siebie. I na to, jak zarobić, bo – umówmy się – ich koszty życia są wysokie i raczej nie mają zamiaru nagle porzucić wielkiej posiadłości w Montecito na rzecz trzypokojowego mieszkania w kamienicy. Dużo pieniędzy na pewno przyniosła im współpraca z Netflixem, a przede wszystkim książka Harry’ego. Jednak temat ich odejścia z rodziny zaczął się nieco wyczerpywać. Próbują więc teraz różnych rzeczy – a to jeżdżą po świecie, a to Meghan zakłada markę lifestylową i ogłasza, że będzie sprzedawać dżemy i serwetki… To wszystko jest niespójne i zapewne trochę jeszcze potrwa, zanim się dookreślą. Pałac na to nie reaguje wedle swojej zasady, braku reakcji i komentarza.

A jest szansa, żeby kiedykolwiek wrócili do pełnienia obowiązków?

— Pewnie formalnie jest to możliwe. Tym bardziej, że to nie jest tak, że zostali wykreśleni z jakiejś listy potencjalnych członków rodziny królewskiej. A Harry dalej należy do grupy radców stanu. To kilka osób, które są w kolejce do tronu, a jednocześnie wspierają króla. Mogą przejmować jego obowiązki na przykład na czas jego wyjazdów z kraju. Rodzina królewska jest niechętna wykreślaniu członków z tego elitarnego pięcioosobowego grona, nadal jest na niej także Książę Andrzej. Biorąc jednak pod uwagę, jak dużo antypatii Harry obecnie budzi w brytyjskim społeczeństwie i jak napięte są jego relacje z resztą rodziną, wątpię, żeby dano mu szansę wrócić do pełnienia królewskich powinności.

Powrotu do monarchii, jaką znaliśmy przez lata, też już nie ma?

— Nie. Jej pozory mogą przywrócić William i Kate, gdy obejmą tron i unormują relacje w rodzinie, ale dalej to będzie już inne, młodsze pokolenie. Szansą jest też dla nich stanie się nieco bardziej, jak monarchie skandynawskie, gdzie struktura dworu jest uproszczona, członkowie rodzin królewskich jeżdżą na legendarnych już rowerach i wydają się bardziej dostępni. Wymagałoby to sporej reformy, ale myślę, że ludzie patrzyliby na to z sympatią.

]]>
Karolina Rogaska
urn:uuid:52d4e43b-4fc5-414c-b8da-7d4da63d9e6b Thu, 28 Mar 2024 08:54:28 +0100 Oświadczenie księżnej Kate. W USA szok nie był tak wielki, jak na Wyspach Oświadczenie księżnej Walii o jej chorobie nowotworowej przywołało do porządku wielu plotkarzy i siewców teorii spiskowych. Jednak nie wszystkich i pewnie nie na długo. Gdy minie wstrząs wywołany diagnozą i poczuciem wstydu, plotkarski magiel znów ruszy pełną parą. https://www.newsweek.pl/swiat/oswiadczenie-ksieznej-kate-w-usa-szok-nie-byl-tak-wielki-jak-na-wyspach/2lzhp22 Księżna Kate Księżna Kate wyznała, że przechodzi chemioterapię Zdjęcie księżnej Kate wraz z dziećmi opublikowane przez Pałac Kensington z okazji Dnia Matki. Dlaczego tak długo Pałac Buckingham ukrywał chorobę księżnej Kate? Oświadczenie księżnej Walii o jej chorobie nowotworowej przywołało do porządku wielu plotkarzy i siewców teorii spiskowych. Jednak nie wszystkich i pewnie nie na długo. Gdy minie wstrząs wywołany diagnozą i poczuciem wstydu, plotkarski magiel znów ruszy pełną parą.

Kilka dni przed szokującym wystąpieniem Kate Middleton, redaktorka "The Sunday Times of London" ds. dworu Roya Nikkhah wybuchła w programie "Good Morning Britain": "Dajcie jej wszyscy święty spokój. Ta kobieta żyje pod lupą ponad 20 lat i nigdy nawet krzywo nie stąpnęła."

Połajanki pani zatrudnionej w tabloidowym imperium Ruperta Murdocha można by skwitować szyderczym uśmiechem. To jego gazety zapoczątkowały szarganie reputacji rodziny królewskiej, hakowały telefony jej członków, kupowały zdjęcia konającej księżnej Diany od paparazzi, którzy spowodowali wypadek pod Paryżem.

Trzeba jednak przyznać, że wobec Kate zachowały w ostatnich miesiącach niezwykłą – jak na standardy brukowców – dyskrecję i szacunek. Owszem, przemycały plotki dotyczące jej zdrowia, ale ukrywając się pod płaszczykiem oburzenia na opinię publiczną i rozwydrzone media po drugiej stronie Atlantyku. Tabloidy Murdocha gromadnie odmówiły publikacji nieautoryzowanej fotografii księżnej, którą zdobył amerykański portal TMZ.

W królestwie zawrzało

W Ameryce rzeczywiście huczało od pogłosek, teorii spiskowych i kpin. Szacowny "Washington Post" zamieścił rysunek, na którym książę William porusza marionetką żony ustawioną przy oknie Pałacu Kensington. – W królestwie zawrzało – mówił prowadzący wieczorny program sieci CBS Stephen Colbert. – Internetowi detektywi spekulują, że zniknięcie Kate Middleton to skutek romansu jej małżonka. Przypomniał, że od dawna krążą plotki, jakoby następca tronu zdradzał 42-letnią księżną Walii z byłą modelką, a obecnie markizą Cholmondeley – Sarah Rose Hanbury.

Gdy okazało się, że księżna ma raka, robiący za sumienie narodu brytyjskiego Piers Morgan wezwał Colberta i resztę jankesów do przeprosin. Bez efektu. Raz – eksnaczelnego "News of the World" i "Daily Mirror", który bez żenady publikował zdjęcia szwagierki Lady Di opuszczającej klinikę odwykową i został uznany winnym hakowania królewskich telefonów, nikt nie traktuje poważnie. Dwa – dla Amerykanów Windsorowie nie są monarchami, lecz folklorystyczną ciekawostką. Oczywiście chorobę księżnej tutejsze media relacjonują w innym tonie niż jej niewyjaśnione zniknięcie z życia publicznego i krążące na ten temat plotki.

Nie piszą jednak na kolanach. Żadna telewizja informacyjna nie pokazała w całości wideooświadczenia Kate. Prezenter CNN Anderson Cooper przypomniał, że 16 stycznia przeszła operację jamy brzusznej, późniejsze rzekomo testy wykazały obecność nowotworu i 42-latka rozpoczęła chemioterapię, którą określa mianem prewencyjnej. Po czym do akcji wkroczył lekarz dyżurny sieci dr Sanjay Gupta, który stwierdził, że nie istnieje "chemioterapia prewencyjna", księżna nie przeszła "rutynowej operacji" — jak informował dwa miesiące temu pałac Kensington, tylko onkologiczną — miała nowotwór, który usunięto, a teraz zastosowano leczenie adiuwantowe, czyli uzupełniające w celu zniszczenia mikroprzerzutów i zmniejszenia ryzyka nawrotu.

Słynny neurochirurg nie chciał spekulować, o jaki nowotwór chodzi ani w którym stadium zaawansowania. Dał jednak do zrozumienia, że skądinąd wzruszające oraz budzące współczucie oświadczenie pozostawiło więcej pytań niż odpowiedzi. Zwłaszcza w zestawieniu z poprzednim. Empatia, nie wspominając o dobrym wychowaniu, nakazuje przymknąć oko na nieścisłości i życzyć księżnej szybkiego powrotu do zdrowia. Jej ostrożność łatwo zrozumieć, ma troje małych dzieci, próbuje je chronić.

Księżna Kate wyznała, że przechodzi chemioterapię

Ludzie jak to ludzie, najpierw plotkowali, teraz czują się winni. W sieci miejsce teorii spiskowych zajęły wyrazy życzliwości. Ciekawe na jak długo. Dwie półprawdy to całe kłamstwo – mówi amerykańskie porzekadło, dlatego nie sprawdzają się w relacjach publicznych. Gdy minie wstrząs wywołany diagnozą i poczuciem wstydu, plotkarski magiel znów ruszy pełną parą. Zresztą w USA szok nie był tak wielki, jak na wyspach. Wielu domorosłych komentatorów, także o znanych nazwiskach, już zakwestionowało treść oświadczenia księżnej, m.in. Christopher Bouzy, twórca wyłapującego dezinformację na Twitterze serwisu Bot Sentinel i platformy społecznościowej Spoutible. "Pałac kłamie, a brytyjska prasa skwapliwie mu pomaga" – napisał na X. "Trudno zliczyć artykuły opatrzone dyskredytującym nagłówkiem »teoria spiskowa«, które zawierały prawdę, i redaktorzy doskonale o tym wiedzieli. Propaganda w stylu Korei Północnej i Trumpa". Podobną opinię wyraziła reporterka BBC Sonja McLaughalan.

"Nigdy nie lamentuj, nigdy nie komentuj"

Post nie przysporzył Bouzy’emu sympatyków. "Jesteś podły" – ripostował jeden z użytkowników X. "Porównywanie do Trumpa chorej na raka matki, nie mieści się w głowie". Inny napisał: "Pałac kłamie... Hmm, a ty nie potrafisz utrzymać na wodzy swojego wstrętnego nochala. Nie jestem rojalistą, ale Kate to również mama, żona, córka, siostra. Człowiek, do cholery, którego nie wolno prześladować w najmroczniejszych chwilach życia".

Trudno nie zgodzić się z takim postawieniem sprawy, ale współczucie nie przeszkadza dostrzec faktu, że polityka informacyjna, zarówno pałacu Buckingham, jak i Kensington, zostawia wiele do życzenia. Zasada "nigdy nie lamentuj, nigdy nie komentuj" ("never complain, never explain") miała sens w początkach panowania Elżbiety II, lecz wykazała nieskuteczność już trzy dekady temu, gdy obecny król rozwodził się z księżną Dianą, a uległa totalnej kompromitacji po jej śmierci (1997 r.).

Zdjęcie księżnej Kate wraz z dziećmi opublikowane przez Pałac Kensington z okazji Dnia Matki.
Zdjęcie księżnej Kate wraz z dziećmi opublikowane przez Pałac Kensington z okazji Dnia Matki.

Przypomnijmy, że 10 marca księżna Walii przesłała mediom rodzinne zdjęcie zrobione z okazji Dnia Matki. Siedziała na plecionym foteliku otoczona trójką dzieci, pstrykał tata. Poprzednim razem dała się sfotografować w Boże Narodzenie. Poddanych jej teścia zaczęła niepokoić długa nieobecność potencjalnej królowej na niwie życia publicznego. Tymczasem wszystkie główne agencje, m.in. AP, AFP, Reuters, EPA, Getty Images, odmówiły publikacji zdjęcia, ponieważ zostało cyfrowo zmanipulowane.

Chodziło o wyretuszowane ramię, rozmazane kolano oraz talię spódnicy księżniczki Charlotte zachodzącą kanciasto na sweter, nienaturalnie wykrzywione palce księcia Louisa, prawdopodobnie doklejoną prawą dłoń Kate, jej sztucznie sfalowaną fryzurę i urwany w połowie suwak swetra. Krawędź werandy nie zgadzała się z linią tarasu, podobnie jak elementy wzorów na wdziankach Louisa i George’a. Ponadto soczyście zielone liście oraz trawa sugerowały raczej początek maja niż marca, zaś mama nie miała zaręczynowego pierścionka ani obrączki, z którymi się nie rozstaje. "Jak wielu fotografów-amatorów eksperymentuję czasem z montażem" – oświadczyła następnego dnia. "Przepraszam za zamieszanie".

Było za późno. Choć przy bliższych oględzinach zdjęcie wygląda jak poligon nowicjusza, który zaczyna zabawę Photoshopem, i to z natury dość niechlujnego, gruchnęły plotki, że zostało wygenerowane przy użyciu sztucznej inteligencji bądź twarz Kate doklejono do korpusu pozującej w jej zastępstwie obcej kobiety. Ergo księżna nie chce lub nie może pokazywać się publicznie. Internet zalały memy i dowcipy, np. świadomie nieudolne fotomontaże zdjęć celebrytów podpisane "stażystka społecznościowa Kate". Pojawiły się także mniej zabawne czy wręcz ponure teorie spiskowe. W tym, że ma raka.

Na zdawkowym oświadczeniu głównej bohaterki się skończyło. Pałac nie udostępnił mediom oryginalnego pliku zapisanego przez aparat czy choćby pierwotnie przerzuconego do programu w komputerze. "Obrabianie fotografii, która miała dowieść, że Kate Middleton czuje się dobrze po niesprecyzowanej operacji, było naprawdę kiepskim pomysłem" – komentowała Claire Leibowicz, szefowa nadzorującego etyczne stosowanie sztucznej inteligencji stowarzyszenia Partnership on AI. I nie jakiś pan Bouzy, usiłujący rozreklamować swoją niezbyt uczęszczaną platformę, tylko dyrektor AFP ds. informacji Phil Chetwynd powiedział, że agencja – zgodnie z wewnętrznymi standardami rzetelności – przestaje traktować pałac Kensington jako wiarygodne źródło informacji, bo tzw. kill notice (dosłownie "nakaz zabicia") redakcje wydają zwykle wobec materiałów pochodzących z agencji prasowych Korei Północnej czy Iranu.

Dlaczego tak długo Pałac Buckingham ukrywał chorobę księżnej Kate?

Ostatnia nadzieja monarchii

Według CNBC od początku roku do połowy marca prasa zamieściła 276 tys. artykułów o księżnej Katarzynie, czyli trzy razy więcej niż poświęconych łącznie Joe Bidenowi i Donaldowi Trumpowi. Zdaniem medioznawców temat chwycił, bo ludzie mają po dziurki w nosie coraz brutalniejszej polityki, wojen, ideologicznych podziałów, katastroficznych wieści o zmianach klimatu. Wizerunkowo Kate to chodzący ideał w porównaniu z innymi członkami rodziny królewskiej. Opanowana, gustownie ubrana, powściągliwa, sympatyczna. Zdaniem profesorki komunikacji Shany MacDonald, nawet drobne zaburzenie "informacyjnego ładu" cechującego wizerunek księżnej powoduje daleko idące konsekwencje. A w tym wypadku wywołało efekt śnieżnej kuli, do której przylepiły się po drodze różne inne teoryjki, także pogłoski o romansie Williama.

Książę Walii, bardziej niż jego brat Harry, przypomina ojca. A Karol, choć przejął tron, nigdy nie pozbędzie się odium zdrady małżeńskiej, rozwodu i poślubienia kochanki, która nosi obecnie tytuł królowej. W 1992 r. Wielką Brytanią wstrząsnęła książka Andrew Mortona "Diana: prawdziwa historia". Reporter ujawnił, że małżeństwo księżnej od początku stanowiło fikcję. Następca tronu wybrał spośród panien na wydaniu 19-letnią Spencer, by rodziła królewskie potomstwo, bo była młodą, ładną, zdrową, certyfikowaną ginekologicznie dziewicą wyznania anglikańskiego. Od początku zdradzał ją z wieloletnią kochanką Kamilą Parker-Bowles. Zdjęcia rywalki zobaczyła u męża już podczas miodowego miesiąca.

28 lat później ukazał się bestseller "Finding Freedom" o ucieczce syna Diany i jego amerykańskiej małżonki z dworu. Autorzy Carolyn Durand i Omid Scobie zastosowali tę samą metodę twórczą, co Morton. Bezgrzesznej bohaterce Meghan Markle przeciwstawili czarny charakter w spódnicy. O ile jednak Kamila, zwana "Rottweilerem", od biedy mogła uchodzić za wampa, Kate Middleton nie bardzo. W 2018 r. była już panią, by nie rzec matroną, równie pikantną i kontrowersyjną jak herbatka o piątej po południu.

Sussexowie mieszkają w Kalifornii bynajmniej nie z powodu księżnej Walii. Harry porzucił dwór urażony wścibstwem tabloidów. Po części można go zrozumieć. Matka zginęła, uciekając przed paparazzi. Syn był za mały, żeby ją ratować, więc próbował przynajmniej chronić żonę. Nigdy nie wybaczył ojcu oraz reszcie familii bezduszności. Nieco starszy William owszem. Pomijając przejętą od ojca – jak mawiali nasi dziadkowie – "angielską flegmę", wiedział, że kiedyś zasiądzie na tronie, rozumiał związaną z tym odpowiedzialność.

Harry był następcą zapasowym, praktycznie bez szans koronacji. Obowiązki go przerosły, wolał dołączyć do ekipy hollywoodzkich pozerów. Pamiętajmy, że w cień usunął się również brat króla Andrzej skompromitowany przyjaźnią z Jeffreyem Epsteinem i sam też podejrzany o seksualne wykorzystywanie nastolatek. Elżbieta II bardziej kochała młodszego syna, a jednak przed śmiercią bez wahania odebrała faworytowi wszystkie oficjalne funkcje, pensję w wysokości ćwierć miliona funtów rocznie, biuro przy królewskiej rezydencji.

W tej sytuacji William i Kate są ostatnią nadzieją monarchii na odświeżenie archaicznego tudzież mocno zbrukanego wizerunku. "Stanowią największy atut pałacu" – pisała w amerykańskim "Newsweeku" brytyjska dziennikarka Diane Clehane. "Szczęśliwi, sympatyczni, mili. Nie utyskują, mają słodkie dzieciaki. Ludzie nie chcą odzierać dworu z magii. Potrzebują solidnych fundamentów tradycji, ale także empatii i optymizmu".

]]>
Piotr Milewski
urn:uuid:eaded3b4-3c22-44b1-9e1b-1a8c4816aa87 Sat, 23 Mar 2024 19:30:55 +0100 Po oświadczeniu Kate Brytyjczycy wstrzymują oddech. "Powinniśmy się wstydzić!" "Księżna zmaga się z chorobą nowotworową, a my powinniśmy się wstydzić, wszyscy!". W Wielkiej Brytanii nikt już nie śmieje się z żartów prowadzących talk-show czy wpisów w mediach społecznościowych na temat jej zniknięcia. W obronie Kate stanął nawet brytyjski premier i arcybiskup Canterbury. Do Windsoru wciąż napływają życzenia powrotu do zdrowia. https://www.newsweek.pl/swiat/po-oswiadczeniu-kate-brytyjczycy-wstrzymuja-oddech-powinnismy-sie-wstydzic/kdjfkry Księżna Kate przechodzi chemioterapię Księżna Kate wyznała, że przechodzi chemioterapię twitter.com Czy brytyjskie media uszanują prywatność rodziny królewskiej? "Księżna zmaga się z chorobą nowotworową, a my powinniśmy się wstydzić, wszyscy!". W Wielkiej Brytanii nikt już nie śmieje się z żartów prowadzących talk-show czy wpisów w mediach społecznościowych na temat jej zniknięcia. W obronie Kate stanął nawet brytyjski premier i arcybiskup Canterbury. Do Windsoru wciąż napływają życzenia powrotu do zdrowia.

Brytyjczycy najpierw wstrzymali oddech na wieść o jej chorobie nowotworowej, a potem mówili o wielkim szoku. "Kate jest najpiękniejszym klejnotem w brytyjskiej rodzinie królewskiej, bez niej ta familia zginie" – uważa były lokaj księżnej Diany Paul Burrell.

"Chcę, żeby rodzina królewska przeszła przez ten kryzys. Chcę, żeby pokazała światu, że w tym domu wszystko jest w porządku. Chcę, żeby poszli naprzód, ponieważ są naszą nadzieją na przyszłość. Bez nich – bez Kate – rodzina królewska będzie skończona" – stwierdził Burrell.

Choć na filmie Kate wystąpiła sama, ma ogromne wsparcie rodziny. Księżna dziękowała za nie swojemu mężowi, odwagi pogratulował jej król Karol III, a zza oceanu życzenia powrotu do zdrowia wysłali Harry i Meghan. Najbardziej wzruszający był wpis brata Kate. James Middleton opublikował ich wspólne zdjęcie z dzieciństwa, opatrując podpisem: "Przez lata wspięliśmy się razem na wiele gór. Jako rodzina też wspinamy się na tę górę z Tobą".

"Ludzie byli dla Kate okrutni"

— Niezwykle odważne i pełne godności przesłanie księżnej Walii było trudne do oglądania i musiało być szczególnie otrzeźwiające dla milionów ludzi na całym świecie, którzy tak szalenie spekulowali na temat jej nieobecności w życiu publicznym — powiedziała "Newsweekowi" specjalistka od marketingu w Londynie Pia Chamber. – Dla mnie ta wiadomość to był prawdziwy szok, chyba wolałabym, żeby przyczyna nieobecności Kate była trywialna, a wiemy od niej samej, że przechodzi chemioterapię zapobiegawczą. Życzę jej szybkiego powrotu do zdrowia – dodaje kobieta.

— Jest nam smutno, bardzo smutno — zdradzają Claire i James, którzy rano przyszli pod pałac Kensington. – Mamy nadzieję, że Kate szybko wróci do zdrowia, jesteśmy również źli na ludzi, którzy w ostatnich dniach tak źle się z nią obeszli. To potworne, mam nadzieję, że jest im głupio – kwituje Claire.

— W tygodniu poprzedzającym publikację wideo spekulacje dotyczące tajemniczego zniknięcia Kate były przerażające — mówi "Newsweekowi" biografka rodziny królewskiej Angela Levin. – Ludzie byli dla Kate okrutni i bezwzględni, czuję, że postawili ją pod ścianą i wymusili oświadczenie. Niewielu chyba się spodziewało, że Kate jest tak bardzo chora – dodaje pisarka.

Kubeł zimnej wody

— Siedząc na ławce w wiosennym słońcu w Windsor Great Park, w nakręconym w środę filmie, księżna Kate spokojnie i dostojnie opowiedziała światu, co właśnie musiała powiedzieć swoim dzieciom. To było poruszające i nie wiem, jakim okropnym człowiekiem trzeba być, aby tego nie zrozumieć. Mam nadzieję, że przynajmniej części trolli będzie głupio, mi samej jest, bo śmiałam się z niektórych żartów, które teraz wydają się obrzydliwe. Kate ma raka i powinna mieć spokój – mówi "Newsweekowi" Lucy, barmanka z Windsoru.

Księżna Kate wyznała, że przechodzi chemioterapię

Angielce przytakuje stały bywalec pubu "The Boatman". – Mamy coś w rodzaju "kaca Windsoru". Po publikacji nagrania księżnej dzisiaj wielu ma wyrzuty sumienia i ból głowy jak po suto zakrapianej imprezie. Ci wszyscy znawcy wszystkiego i niczego siedzą teraz cicho – kontynuuje Roland. – W Windsorze wszyscy już mieli tego dosyć — tych wszystkich pytań, tych żartów, czy Kate była w sklepie rolniczym, czy nie była? Kiedy wszyscy dobrze się bawili jej kosztem, ona musiała poczekać, aż dzieci wrócą ze szkoły, żeby im o tym powiedzieć. To okropne i bardzo źle o nas świadczy – dodaje Roland.

Podobnego zdania jest nauczycielka z Windsoru Beatrice, która ze znajomą kupuje warzywa. – Rozumiem, dlaczego akurat wczoraj pałac opublikował to wideo. Dzieci wczoraj skończyły zajęcia, mają teraz przerwę świąteczną. Kate czekała najprawdopodobniej, aby powiedzieć to im po powrocie ze szkoły, dzięki temu unikną pytań i komentarzy innych uczniów – dzieli się swoimi przemyśleniami Angielka. – Sama jestem mamą trójki dzieci – dodaje jej koleżanka Lucy. – Teraz ma to dla mnie wszystko sens. Kate czekała do zakończenia szkoły, aby powiedzieć o jej chorobie, aż trudno mi sobie wyobrazić, co czuła każdego dnia, żegnając dzieci przed ich wyjściem do szkoły i widząc te wszystkie okropne artykuły w prasie. Łzy same cisną się do oczu – oznajmia.

— Dla mnie wiadomość o chorobie Catherine to absolutnie szokująca wiadomość. Uważam, że media napędzały ten cyrk z teoriami spiskowymi, cieszę się, że księżna opublikowała oświadczenie. Teraz przynajmniej wiemy, co się stało — komentuje dostawca mleka z Londynu.

Zły PR, a media jeszcze gorsze?

"Wszystko, co powiedziano, napisano lub opublikowano w internecie na temat Kate, było błędne. Wszystkie gagi gospodarzy talk-show w USA, żarty o Obamie, który przyleciał, żeby ją znaleźć, posty Kim Kardashian na Instagramie, nie są już takie zabawne. Są lub powinny być powodem głębokiego osobistego wstydu i podzielam to zdanie" – napisała Rachel, siostra byłego premiera Borisa Johnsona, na łamach londyńskiej popołudniówki "Evening Standard".

Ekspert ds. PR, profesor Kim Johnston, uważa, że Pałac Kensington powinien był dołożyć wszelkich starań, aby chronić Kate, wiedząc, że zmaga się ona z poważną chorobą i podlega intensywnej kontroli publicznej.

"Rozumiem, że pałac mógł pomyśleć, że pozwolenie Kate na wzięcie odpowiedzialności i przeproszenie za korektę zdjęcia z okazji Dnia Matki rozwiąże problem. Przeprosiny to powszechna i często skuteczna strategia reagowania w ramach zarządzania kryzysowego, stosowana przez organizacje, które biorą na siebie odpowiedzialność za błąd. Jednak w tym przypadku nie jest niespodzianką przewidywanie, że zmienione zdjęcie w połączeniu z okolicznościami towarzyszącymi nieobecności księżnej zwiększy zainteresowanie mediów i opinii publicznej tą sprawą oraz stanem zdrowia Kate" – zaznaczył Johnston.

"Myślę, że większość osób, które usłyszały diagnozę Kate, spojrzy wstecz na tę sytuację z konsternacją i będzie się zastanawiać, jak instytucja, taka jak pałac, mogła pozwolić, aby sytuacja wymknęła się spod kontroli" – dodał ekspert.

Mark Borkowski, londyński ekspert ds. public relations i komunikacji kryzysowej, wypowiadając się dla magazynu "People", stwierdził, że próbując podzielić się z opinią publiczną nowym zdjęciem, pałac nie oddalił obaw, a "właściwie pogorszył sytuację". "Teraz niektórzy pytają, czy to wszystko jest generowane przez sztuczną inteligencję, czy to zdjęcie było zrobione w Photoshopie. Nie jest to coś, z czym chciałbym, aby marka Royal była utożsamiana" – ocenił Borkowski.

twitter.com

Do sprawy odniósł się również brytyjski premier Rishi Sunak, który skrytykował media za rozniecanie niezdrowego zainteresowania księżną. Premier na platformie X stwierdził, że Kate Middleton "została poddana intensywnemu śledztwu i została niesprawiedliwie potraktowana przez niektóre z mediów na całym świecie oraz w mediach społecznościowych."

"Jeśli chodzi o kwestie zdrowotne, tak jak wszystkim innym, należy zapewnić jej prywatność, aby mogła skupić się na leczeniu i kochającej rodzinie. Wiem, że mówię w imieniu całego kraju, życząc jej pełnego i szybkiego powrotu do zdrowia i nie mogę się doczekać, aż zobaczę ją z powrotem w akcji, gdy będzie gotowa" – napisał polityk.

"To był haniebny epizod"

Nawet brytyjskie brukowce, po podzieleniu się przez Catherine wiadomością o chorobie nowotworowej, zaapelowały o jej ochronę. Królewski korespondent dziennika "The Sun" Matt Wilkinson zaapelował do trolli, którzy dokuczali księżnej, aby natychmiast ją przeprosili.

"Wiele osób, które naśmiewają się z księżnej Kate wyłącznie po to, by zyskać zasięgi w internecie, jak np. Kim Kardashian, musi uważnie przyjrzeć się sobie i przeprosić za swoje zachowanie. Ludzie pytają, gdzie jest Kate? Cóż, radzi sobie z diagnozą raka i musiała o tym powiedzieć swoim dzieciom. Wiele na sumieniu mają też osoby z otoczenia Harry’ego i Meghan — »Sussex Squad«. To był haniebny epizod i ludzie powinni okazywać księżnej Walii więcej szacunku" – napisał na łamach dziennika Wilkinson.

Czy brytyjskie media uszanują prywatność rodziny królewskiej?

Brytyjczyków za ciągłe spekulacje, zwłaszcza dotyczące relacji z mężem, skarcił arcybiskup Canterbury Justin Welby. Teorie spiskowe na temat Kate Middleton nazwał "wiejskimi plotkami", dodając, że "plotkowanie w ten sposób jest niewłaściwe" i stwierdził, że osoby mające problemy zdrowotne powinny mieć możliwość "życia w spokoju".

"Nie ma znaczenia, kto to jest. Ludzie powinni mieć prawo chorować, mieć operację, cokolwiek to jest i żyć w spokoju, bez wymagania od nikogo, żeby co drugi dzień coś udowadniali" — dodał arcybiskup.

— Boję się tylko jednego — że za kilka dni, kiedy tym wszystkim domorosłym satyrykom przestanie być głupio, znowu zaczną snuć swoje chore spiskowe teorie i będziemy musieli słuchać, że np. Kate wcale nie jest chora — dzieli się swoimi obawami Paul, właściciel kawiarni w londyńskiej dzielnicy Richmond.

]]>
Anna J. Rączkowska
urn:uuid:6d50449c-aef6-4752-af7a-86053fc64e2a Thu, 21 Mar 2024 14:13:30 +0100 "Oddajcie nam Kate!". Brytyjczycy domagają się prawdy o księżnej "Będzie rozwód?", "Czy księżna żyje?", "Co ze zdrowiem Kate?". "Kto był w sklepie rolniczym?" — histeria Brytyjczyków w związku z nieobecnością Kate Middleton w przestrzeni publicznej przybiera na sile. Zapytaliśmy mieszkańców Wielkiej Brytanii, co o tym sądzą. https://www.newsweek.pl/swiat/oddajcie-nam-kate-brytyjczycy-domagaja-sie-prawdy-o-ksieznej/zs7gmql Księżna Kate podczas brytyjskiego Dnia Pamięci 11 listopada 2023 r. "Dobrze znów cię widzieć, Kate!". The Sun opublikowało zdjęcie księżnej i księcia Walii podczas wizyty w sklepie rolniczym w Windsorze. twitter.com Jaka będzie przyszłość brytyjskiej monarchii? "Czekają nas ciekawe czasy" "Będzie rozwód?", "Czy księżna żyje?", "Co ze zdrowiem Kate?". "Kto był w sklepie rolniczym?" — histeria Brytyjczyków w związku z nieobecnością Kate Middleton w przestrzeni publicznej przybiera na sile. Zapytaliśmy mieszkańców Wielkiej Brytanii, co o tym sądzą.

Najpierw sprawą choroby i usunięcia się w pałacowy cień księżnej Walii zajmowały się tylko brytyjskie brukowce. Potem temat podchwycili przeciwnicy monarchii. Teraz żyje nim "brytyjska ulica". Nad tym, co dzieje się w prywatnym życiu William i Kate rozprawiają najtęższe umysły uniwersyteckie, dziennikarze, lekarze. A także ludzie w autobusach, sklepach, robotnicy podczas przerw na lunch.

— Mam nadzieję, że chodzi tylko o operację plastyczną, a nie coś bardziej poważnego i Kate — tak jak zapowiadał Pałac Kensington — pojawi się publicznie po Wielkanocy — mówi "Newsweekowi" sprzedawczyni księgarni w londyńskiej dzielnicy Hampstead.

— To bardzo dziwne i bardzo podejrzane — wtóruje klientka księgarni, kładąc na ladę biografię Karola III autorstwa Roberta Hardmana. – Jeśli zrobiła sobie operację plastyczną, to wiadomo, że nie może się pokazywać przez jakiś czas – obstaje przy swoim ekspedientka. — A ja uważam, że William musi mieć coś za uszami i że plotki o kochance to wcale nie jest bajka. Sama odeszłabym w cień, gdyby moją konkurentką była atrakcyjna markiza – argumentuje kupująca. – Jaki ojciec, taki syn? – rzuca na koniec kobieta, wskazując na portret brytyjskiego monarchy na okładce książki.

"Dobrze znów cię widzieć, Kate!". The Sun opublikowało zdjęcie księżnej i księcia Walii podczas wizyty w sklepie rolniczym w Windsorze.

Kate nie żyje, a William ma kochankę? Spekulacje i teorie spiskowe

W Wielkiej Brytanii rozmowy dotyczące zniknięcia księżnej Walii toczą się niemal wszędzie — w biurach, domach, parkach. I oczywiście w najbardziej ulubionych przez Brytyjczyków "świątyniach rozmów przy szklaneczce" — pubach. — Im więcej wypitego piwa, tym więcej teorii spiskowych — relacjonuje "Newsweekowi" Paul, właściciel baru "The Fox and the Duck" w zachodnim Londynie.

– Wczoraj na topie było stwierdzenie, że Kate nie żyje, a pokazuje się jej sobowtór. Dzisiaj słyszałem już, że para książęca jest po rozwodzie, bo William ma kochankę. Tydzień temu klienci mówili, że Kate jest poważnie chora. Fakt, że to wszystko dziwnie wygląda, ulica tym żyje, a my pewnie nigdy się nie dowiemy, co w istocie się stało – dodaje Paul. – Mogliby ich w końcu zostawić w spokoju, jak ktoś jest chory, to ma prawo do prywatności, również Kate – niemal wykrzykuje mężczyzna przy barze, kończąc wypowiedź haustem piwa i odrzucając na koniec kontuaru popularną popołudniówkę z fotografią księżnej na okładce.

W Wielkiej Brytanii na palcach jednej ręki można policzyć jednak tych, których nieobecność Kate Middleton nie obchodzi. Czołówki najpoważniejszych tytułów prasowych od wielu dni dotyczą małżonki następcy tronu. Na drugi plan zeszły takie tematy jak wojna w Ukrainie, sytuacja w Palestynie, a nawet kwietniowe podwyżki płac. Media prześcigają się w znajdowaniu świadków, ekspertów, bo temat się klika i czyta.

– To niecodzienna sytuacja, pierwszy raz w historii małżonka przyszłego króla i matka jego następcy musiała wydać oświadczenie i przeprosić za edycję zdjęcia opublikowanego przez Pałac Kensington z okazji Dnia Matki. Od tego momentu ruszyła lawina domysłów. Wystarczy choćby brak pierścionka zaręczynowego na wyretuszowanym zdjęciu Kate, by już pączkowały teorie spiskowe. No i oczywiście "poprawki" wielu kojarzą się z tuszowaniem prawdy i malowaniem rodzinnej sielanki na nowo – mówi "Newsweekowi" brytyjski dziennikarz telewizyjny.

twitter.com

– Potem pojawiło się zdjęcie z auta, są w nim William i Kate, ale księżna odwraca głowę i ma fascynator z woalką. Kate nigdy się nie chowała, dlatego pojawiły się spekulacje, że z Williamem mogła jechać jego rzekoma kochanka markiza Rose, a dokładnie lady Sarah Rose Cholmondeley. Niektóre gazety twierdziły, że rodzina królewska zatrudniła sobowtóra Kate. To się wymyka spod kontroli – uważa dziennikarz.

Z każdym dniem i z każdą godziną pojawiają się nowe teorie spiskowe dotyczące zniknięcia Kate.

Rolniczy sklep w centrum medialnej burzy

Pałacową aferę miały wyciszyć zdjęcia Williama i Kate podczas zakupów w sklepie rolniczym w Windsorze "Windsor Farm Shop". Zabieg dziennika "The Sun" okazał się fiaskiem. W sieci pojawiły się miliony komentarzy, ich autorzy w większości nie dawali wiary, że kobieta na zdjęciu jest prawdziwą Kate. "Wierzysz, że to Kate Middleton?" — to podpis jednego filmu na platformie TikTok, który wyświetlono 3,5 miliona razy. "Nie to Kate. Nieee. Nawet nie przepadam za członkami rodziny królewskiej i wiedziałam, że to nie ona" – głosi inny wpis. Kolejny film, zatytułowany "Gdzie jest #katemiddleton? Bo jej tu nie ma!", ma prawie 2 mln wyświetleń.

W internecie pojawił się również materiał nakręcony w sobotę przez jednego z kierowców w Windsorze. Filmik przedstawia księcia i księżną Walii wychodzących ze sklepu z torbami wypchanymi zakupami. Nawet wideo, na którym widać zdrową i zadowoloną Kate, nie przekonało wszystkich poddanych Karola III. – To jest absurd, ludzie uważają, że to sobowtór Kate, ja uważam, że to prawdziwa księżna – uważa królewska korespondentka Camilla Tominey.

Oliwy do ognia dolała jednak reporterka BBC Sport Sonja McLaughlan, która tak skomentowała nagranie: – Chyba nie myślicie, że to Kate?

W związku z tą wypowiedzią do BBC wpłynęły tysiące zażaleń na reporterkę i próśb o jej zwolnienie.

Internauci wskazywali, że na filmiku widać nie Kate, a jej sobowtórkę — Heidi Agan. Kobieta w telewizji, bijąc się w piersi, zapewniała, że w czasie, kiedy wideo było nagrywane, była w pracy i uważa, że to była najprawdziwsza księżna.

"Czas skończyć z monarchią"

– Nie do końca rozumiem tych wszystkich szalonych teorii spiskowych krążących w sieci, że księżna została porwana przez kosmitów lub przeniesiona na Hebrydy Zewnętrzne. To wszystko bzdury jak większość rzeczy w mediach społecznościowych. Pałac ogłosił to jasno: księżna miała operację, będzie dochodzić do siebie co najmniej do Wielkanocy. Każdy, kto był choć przez kilka dni w szpitalu, wie, co to znaczy. Księżna jest teraz w domu i wraca do zdrowia. Koniec i kropka – ucina wszystkie spekulacje Camilla Tominey.

Jaka będzie przyszłość brytyjskiej monarchii? "Czekają nas ciekawe czasy"

Im bliżej świąt, tym atmosfera w Zjednoczonym Królestwie jest bardziej gorąca. – Kate powinna wydać oświadczenia na temat swojego stanu zdrowia i wszystko byłoby jasne – podpowiada nauczycielka z Cambridge. – Ma prawo do prywatności, ale to zaszło za daleko – ocenia kobieta.

— Brytyjczycy tak traktują przyszłą królową, gratuluję. Czas skończyć z monarchią. To jest złe dla royalsów, złe dla podatników, są z tym tylko same problemy, nikomu to nie jest potrzebne – uważa kierowca autobusu Tom McDowell.

– Spekulacje, teorie spiskowe, ta cała histeria – to wszystko jest niewyobrażalne, moje klientki mówią tylko o tym – zdradza Judith Chamber, fryzjerka. – Ja mam tylko nadzieję, że to całe zamieszanie ma w domyśle prawdziwą troskę o Kate, mamę trójki dzieci, która choruje, może ci wszyscy ludzie po prostu chcą wiedzieć, czy wszystko z nią ok, poczekajmy do świąt – stwierdza kobieta.

]]>
Anna J. Rączkowska
urn:uuid:ef90c2ee-d27e-4bf6-ae92-2b11807bceef Sat, 06 Jan 2024 07:00:00 +0100 Karol III niedawno został koronowany, ale Brytyjczycy już mówią o abdykacji Król Karol III został wezwany do abdykacji i przekazania tronu księciu Williamowi. Dzieje się to niecały rok po historycznej koronacji. https://www.newsweek.pl/swiat/karol-iii-niedawno-zostal-koronowany-ale-brytyjczycy-juz-mowia-o-abdykacji/r8lztec Karol III długo czekał na koronację, a Wielka Brytania już spekuluje o jego abdykacji. Król Karol III został wezwany do abdykacji i przekazania tronu księciu Williamowi. Dzieje się to niecały rok po historycznej koronacji.

W późniejszym okresie panowania królowej Elżbiety II, 75-letni Karol przetrwał lata spekulacji o tym, że korona pominie go na rzecz bardziej popularnego syna - Williama.

Jednak abdykacja królowej Danii Małgorzaty II, skłoniła brytyjskie serwisy informacyjne do dyskusji o tym, czy Karol III również ustąpi, torując drogę dla króla Williama i księżnej Kate.

Media podgrzewają temat abdykacji

Stephen Pound, były brytyjski parlamentarzysta z Partii Pracy, powiedział sprzyjającej rodzinie królewskiej redakcji GB News: — Myślę, że byłaby to wspaniała rzecz. Uratowałby monarchię.

— Monarchia znajduje się obecnie w kryzysie. Czy nie byłoby wspaniale, gdyby król Karol rzeczywiście powiedział: "Myślę, że nadszedł czas na reset? Myślę, że nadszedł czas, abym się wycofał. Dałem z siebie wszystko, byłem wiernym i lojalnym sługą. Ale teraz trzeba się wycofać i pozwolić nowemu pokoleniu przejąć władzę" — dodaje polityk. — Dajmy monarchii zastrzyk na przyszłość. Dajmy im restart. Rozruszajmy monarchię. Choć nie sądzę, że powinniśmy wybierać króla i królową na podstawie sondaży popularności.

Dziennik "The Guardian" opublikował z kolei artykuł zatytułowany: "Król Karol powinien pójść za przykładem Danii i powiedzieć nam, kiedy abdykuje".

Nawet rojalistyczny "Daily Mail" zaangażował się w tę sprawę, gdy Phil Dampier, autor zajmujący się sprawami rodziny królewskiej powiedział gazecie: - Trzeba zacząć się zastanawiać, czy za pięć lub dziesięć lat król Karol może pomyśleć o zrobieniu tego samego, co królowa Małgorzata II, jeśli jego zdrowie ucierpi lub jeśli po prostu uzna, że jest to dobry czas, aby przekazać władzę Williamowi i Kate, gdy są jeszcze młodzi.

— Nasza zmarła królowa nigdy nie abdykowałaby po tym, co wydarzyło się w 1936 r., kiedy jej wujek abdykował, a ojciec wstąpił na tron. Ale czasy się zmieniają — zauważa Dampier.

83-letnia Małgorzata II zaskoczyła Danię, oświadczając, że ustąpi ze stanowiska ze względu na zły stan zdrowia związany z niedawną operacją kręgosłupa. Zrobiła to o godz. 18 w sylwestra, gdy jej podwładni w całym kraju przygotowywali się do pożegnania mijającego roku.

Argumenty za abdykacją Karola III

Decyzja oznacza, że jej syn, książę Fryderyk, może objąć tron w wieku 55 lat, podczas gdy Karol zrobił to mając 74 lata — osiem lat więcej niż oficjalny brytyjski wiek emerytalny wynoszący 66 lat.

William ma obecnie 41 lat, co oznacza, że gdyby Karol miał być władcą przez 20 lat, do 94 roku życia, to książę założyłby koronę w wieku ponad 60 lat.

Przeprowadzony we wrześniu sondaż YouGov pokazał jednak, że zarówno William, jak i Kate Middleton są bardziej popularni.

Książę William jest lubiany przez 74 proc. obywateli, a nielubiany przez 20 proc., co daje mu wskaźnik aprobaty na poziomie 52. Księżna Walii lubiana jest natomiast przez 72 proc. i nielubiana przez 15 proc., co daje jej plus 57.

Król Karol ma gorsze wyniki. Jest lubiany przez 60 proc. respondentów i nielubiany przez 32 proc., co daje mu 28 na plusie, a jego żona Camilla ma jeszcze mniejsze poparcie. Lubi ją 47 proc., przeciwnego zdania jest 42 proc.

Abdykacje mają jednak trudną historię w Wielkiej Brytanii. Decyzja Edwarda VIII o ustąpieniu ze stanowiska, by poślubić amerykańską rozwódkę Wallis Simpson, spowodowała kryzys konstytucyjny w 1936 r.

Młodzi nie chcą króla

Karol III służył 70 lat jako następca tronu i jest bardzo mało prawdopodobne, aby abdykował w najbliższym czasie, jeśli w ogóle miałoby się to stać.

Po pierwsze, dopiero w maju w Wielkiej Brytanii odbyła się jego koronacja, której koszt szacuje się na 100 mln funtów. Jeśli ustąpiłby zbyt wcześnie, pałac stworzyłby doskonałą okazję dla antymonarchistycznej kampanii Republika, która mogłaby przedstawić instytucję króla jako marnotrawstwo pieniędzy.

— Myślę, że będą chcieli kolejnej koronacji, są całkowicie głusi i bardzo chcą się szczycić — mówi "Newsweekowi" Graham Smith, dyrektor generalny tej grupy nacisku. — Coś zrobią, nie wiem, czy to będzie to samo, ale myślę, że jest mało prawdopodobne, że tego nie zrobią, chyba że zmienimy dotychczasową debatę — dodaje.

Karol III musiałby jednak chcieć ustąpić, ale od dawna toczyły się dyskusje na temat tego, czy kiedykolwiek w ogóle zostanie królem, czy też wolałby po prostu przekazać pałeczkę prosto Williamowi.

Ingrid Seward, autorka książki "Prince Philip Revealed", powiedziała niedawno "Newsweekowi": — Nie sądzę, by Wielka Brytania doczekała się abdykacji. To, że europejskie rodziny królewskie to robią, nie oznacza, że my zaczniemy.

Zasugerowała, że niekoniecznie musi to być w najlepszym interesie Williama.

— Karol zawsze mówił, że chce, aby William cieszył się życiem rodzinnym i prywatnym, ponieważ kiedy jesteś królem, nie ma czegoś takiego jak życie prywatne.

Być może bardziej wymowne w ostatnich doniesieniach jest jednak to, jak media popierające pałac, w tym GB News i "Daily Mail", angażowały się w spekulacje na temat przyszłości Karola na tak wczesnym etapie jego panowania.

Prawdziwa presja na abdykację będzie narastać tylko wtedy, gdy monarchia w Wielkiej Brytanii zacznie upadać, a to nie jest już tak mało prawdopodobne, jak kiedyś, ponieważ opinia publiczna zmierza w złym kierunku dla pałacu.

W listopadzie Republic zleciła agencji badawczej Savanta przeprowadzenie sondażu na reprezentatywnej próbie 2283 dorosłych Brytyjczyków. 52 proc. respondentów stwierdziło, że chce utrzymania monarchii, w porównaniu do 34 proc., które chciałyby wybieranej głowy państwa. Wśród osób w wieku od 18 do 24 lat odsetek ten był jeszcze gorszy — 36 proc. chciało utrzymania monarchii, a 49 proc. jej zniesienia.

Jeśli ci młodzi ludzie nie zmienią swoich poglądów wraz z wiekiem, presja na abdykację może z czasem stać się znacznie silniejsza.

Tekst opublikowany w amerykańskiej edycji "Newsweeka". Tytuł, lead i skróty od redakcji "Newsweek Polska".

]]>
Jack Royston
urn:uuid:e63cf47f-5cfc-4c52-aa73-30dd65143660 Tue, 21 Nov 2023 21:05:00 +0100 Karol III drży po premierze "The Crown". Fani oglądają z wypiekami Po premierze finałowego sezonu serialu "The Crown": Brytyjscy krytycy go pogrzebali, fani oglądają z wypiekami na twarzy, a król Karol III martwi się o spadek popularności. https://www.newsweek.pl/swiat/karol-iii-drzy-po-premierze-the-crown-fani-ogladaja-z-wypiekami/z73wlhv Diana Spencer i Dodi Al-Fayed The Crown: Season 6 | Part 1 Trailer | Netflix Po premierze finałowego sezonu serialu "The Crown": Brytyjscy krytycy go pogrzebali, fani oglądają z wypiekami na twarzy, a król Karol III martwi się o spadek popularności.

Serial "The Crown" w odczuciu brytyjskich widzów był prawdziwą ucztą dla oczu, gromadził rzesze wiernych fanów i zdobywał nagrody. Tym razem są tacy, którzy twierdzą, że serial przeszedł od prestiżowego dramatu do telewizyjnej katastrofy. Sprawdzamy, co w Wielkiej Brytanii mówi się o premierowych odcinkach królewskiej sagi.

Pierwsze cztery odcinki przedstawiają osiem tygodni poprzedzających śmierć księżnej Diany w sierpniu 1997 r., a także trudne relacje z paparazzi i związek z Dodim Al-Fayedem. Rolę "królowej ludzkich serc" ponownie odgrywa australijska aktorka polskiego pochodzenia Elizabeth Debicki.

"Twórcy serialu zapracowali sobie na to, że zamiast artystycznych emocji związanych z tragicznym odejściem księżnej, szósty sezon stał się chorym projektem" – napisał dziennik "The Independent".

Druzgocącą krytyka

Duch księżnej Diany, fakty wyssane z palca i beznadziejny scenariusz – krytycy nie pozostawiają suchej nitki na ostatnim sezonie serialu.

Głos zabierają zresztą nie tylko krytycy. O serialu mówią dziennikarze, gwiazdy dużego ekranu i historycy. "Scenariusz został napisany pod publiczkę i to niewymagającą" – można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "The Telegraph". Jaką burzę medialną wywołuje serial, przypomina pierwszy akapit recenzji z "Guardiana". Dziennik podkreśla, że "The Crown" przez brytyjskich premierów już wcześniej był nazywany "złośliwym nonsensem" i "kompletnym śmieciem". Aktorki, w tym Judi Dench, oceniły go jako "prymitywną sensację". A teraz, po premierze nowego sezonu z opiniami wcale nie jest lepiej. Lucy Mangan z "The Guardian" stwierdziła, że przyznanie jednogwiazdkowej oceny było dla niej potwornym doświadczeniem. Inni krytycy byli równie bezlitośni. Nazwali produkcję "niezdarną i tępą", "oburzającą", "bezsensowną i smutną" oraz "ładną nudą".

The Crown: Season 6 | Part 1 Trailer | Netflix

Z niewyjaśnionych powodów "The Crown" jest produkcją telewizyjną, która jak żadna inna do tej pory — dzieli brytyjskich widzów. Nieważne wydają się orgie w serialu "Euforia" czy zarzuty mizoginii w programie "The Idol". Brytyjczyków kręci codzienna historia ludzi, w których żyłach płynie błękitna krew. Prawdziwy koktajl emocji wywołują u nich widok członków uprzywilejowanej rodziny miliarderów, smętnie spoglądających przez swoje pałacowe okna lub grzecznie klaszczących podczas meczów polo. – Nie dziwi mnie to, my Brytyjczycy uznajemy Windsorów za własność narodową, skoro oglądamy bandę przypadkowych ludzi w "Big Brother", to dlaczego nie możemy emocjonować się z powodu ludzi, których jakoś tam znamy? – pyta retorycznie Steve Mullrin. – Dlatego, że są to wyssane z palca bzdury, ludzie w to wierzą, a to, co widzimy na ekranach, nie ma nic wspólnego z prawdą – argumentuje towarzyszka Anglika – Joe Kelly.

Nowe odcinki zostały ostro skrytykowane również przez byłego lokaja księżnej Paula Burrella. W rozmowie z GB News Burrell powiedział, że oglądanie nowego sezonu "rozdziera serce" i "nie jest oparte na faktach".

"Serial nie pokazuje prawdy. Na początku filmu powinna być umieszczona informacja, że wydarzenia w serialu mogły nie mieć miejsca, a wiele z nich naprawdę nie miało miejsca. Twórcy nie chcieli pokazywać Diany inaczej niż jako bezbronnej. Uważam, że to okrutne. To okrutne wobec pamięci Diany. Okrutne jest to, że chłopcy to oglądają" – ocenił Burell.

— Serial robi krecią robotę nie tylko synom Diany, ale również królowi Karolowi — twierdzi historyk Jonathan Murs. – Już podczas poprzednich sezonów słyszeliśmy plotki z pałacu, że Karol martwi się, iż przypomniany w "The Crown" rozwód z Dianą i romans z Camillą wpłyną na popularność Windsora. Na miejscu króla też bym się martwił. 14 listopada król obchodził urodziny i wydawać by się mogło, że w wieku 75 lat w końcu zdobył serce Wielkiej Brytanii. Tak wynikało z rankingu opublikowanego w dniu urodzin króla, tyle tylko, że było to przed premierą nowego sezonu "The Crown" … — podkreślił naukowiec.

Oglądalność szybuje

Serial, a konkretnie cztery odcinki finałowego sezonu "The Crown", niby nikomu w Wielkiej Brytanii się nie podoba, ale oglądają go wszyscy. Premiera pierwszej części szóstego sezonu zgromadziła najwyższą jak do tej pory liczbę oglądających. – Może to dlatego, że przez wiele lat rodzina królewska zmiatała pamięć o Dianie pod dywan. Szkodziło to Karolowi, który ożenił się z "tą trzecią", czyli Camillą. Ludzie w moim wieku wszystko pamiętają, ale serial przyciąga młodych, którzy nie czytali brukowców w latach 90. – mówi Helen Person z Londynu. – Jestem zachwycona grą aktorską. Królowa Elżbieta II, Karol – grają ich prawdziwi artyści, nadal lubię ten serial, obejrzałam najnowsze odcinki i tylko brak dostępu do prądu powstrzyma mnie od oglądania kolejnych w grudniu – powiedziała "Newsweekowi" Anne Downs, pielęgniarka z Londynu. – Te czasy, to moja młodość, zalewałam się łzami, choć wiem, że wiele rzeczy jest naciąganych w tym filmie – jestem wielką fanką.

Krytykom i historykom serial się nie podoba, fani "The Crown" w najnowszych odcinkach znajdą wszystko, co lubili od tej pory, czyli życie członków rodziny królewskiej od kuchni. — Oglądają ten serial tak, jak kiedyś sięgali po szmatławce, które pisały o Dianie, w co była ubrana, gdzie była, z kim rozmawiała, to ten sam chłam — ocenia Mark Cunelly. – Ale to jedyna możliwość zobaczenia tego świata z bliska – dodaje Mark.

]]>
Anna J. Rączkowska
urn:uuid:2c8871b4-2f10-4003-8f7e-f12d636ea969 Thu, 16 Nov 2023 17:20:25 +0100 Serial "The Crown" ignoruje teorię księcia Harry'ego o wypadku księżnej Diany Teoria księcia Harry'ego, jakoby paparazzi "oślepili" kierowcę przed wypadkiem, w którym zginęła księżna Diana, nie została wzięta pod uwagę przez scenarzystów "The Crown". https://www.newsweek.pl/kultura/serial-the-crown-ignoruje-teorie-ksiecia-harryego-o-wypadku-ksieznej-diany/d3xvlmm Elizabeth Debicki jako Diana w serialu "The Crown". The Crown: Season 6 | Part 1 Trailer | Netflix "The Crown" - Karol przed wyznaniem synom, że Diana miała wypadek Teoria księcia Harry'ego, jakoby paparazzi "oślepili" kierowcę przed wypadkiem, w którym zginęła księżna Diana, nie została wzięta pod uwagę przez scenarzystów "The Crown".

Szósty i ostatni sezon serialu pojawił się w serwisie Netflix 16 listopada i pokazuje wypadek już w pierwszej scenie. Okoliczności różnią się jednak zupełnie zarówno od opisu Harry'ego w jego książce "Ten Drugi", jak i relacji naocznych świadków.

W filmowej wersji nie ma innych pojazdów na drodze, gdy mercedes, którego pasażerami byli Diana i Dodi Al-Fayed, wjeżdża do tunelu Pont de l'Alma w Paryżu 30 sierpnia 1997 r.

Pisk opon jest słyszalny, zanim huk i dźwięk tłuczonego szkła sygnalizują moment, w którym pojazd uderzył w 13. filar tunelu. Paparazzi podążają za nimi, ale są w znacznej odległości za Dianą i Dodim, robiąc zdjęcia dopiero po wypadku. Nie widać ich jadących obok samochodu, mimo że taka scena była kręcona w październiku 2022 r.

The Crown: Season 6 | Part 1 Trailer | Netflix

"The Crown". W szóstym sezonie ignoruje teorię księcia Harry'ego

Sekwencja wydarzeń w pierwszym odcinku bardzo różni się zatem od sugestii Harry'ego zawartej w książce "Ten Drugi", że Henri Paul, kierowca mercedesa, został oślepiony przez lampy błyskowe aparatów paparazzi.

Książę Harry skrytykował dochodzenie w sprawie śmierci Diany, które określił jako "żart". "Opowiadanie, że kierowca mamy był pijany, było wygodne i absurdalne. Nawet gdyby ten człowiek pił, nawet gdyby był nawalony, nie miałby żadnych problemów z poruszaniem się w tym krótkim tunelu" - twierdzi Harry.

"Chyba że paparuchy go goniły i oślepiły. Dlaczego tych paparuchów nie obarczono większą winą? Kto ich wysłał? I dlaczego nie trafili do więzienia? Czy korupcja i tuszowanie były na porządku dziennym?" — pisał Harry.

Wersja wydarzeń Harry'ego kłóci się z niektórymi faktami, zwłaszcza z jego atakiem na śledztwo, które w rzeczywistości doprowadziło do wydania wyroku nieumyślnego zabójstwa, opierając się na pięciu czynnikach, włączając w to zarówno sposób jazdy paparazzi, jak i Paula.

Naoczny świadek Benoît Boura, który był w tunelu i widział wypadek, zeznał: "W momencie wypadku lub tuż przed nim nie zauważyłem, czy były jakieś błyski z aparatów. Mogę tylko powiedzieć, że przed wjazdem do tunelu zauważyłem kilka błysków, ale nie mogę powiedzieć, czy pochodziły one z wnętrza tunelu".

"The Crown" - Karol przed wyznaniem synom, że Diana miała wypadek

"The Crown". Książę Harry uważa, że było inaczej

François Levistre, inny świadek, powiedział: — Widziałem w oddali w lusterku wstecznym pojazd otoczony po obu stronach motocyklami. Powiedziałem do żony: "To musi być ktoś ważny" — relacjonował świadek.

— Były więcej niż dwa motocykle, jechały po obu stronach samochodu. Kiedy wyjeżdżałem z tunelu, wyraźnie widziałem, jak jeden motocykl wjeżdża przed samochód. Nastąpił duży biały błysk. Nie usłyszałem huku — mówił Levistre.

Niezależnie od tego, czy teoria Harry'ego o oślepieniu kierowcy jest słuszna, czy nie, w serialu "The Crown" nie zdecydowano się na pokazanie paparazzi na motocyklach otaczających samochód. Być może dlatego, że druga część tego sezonu ma zostać wyemitowana w grudniu. Biorąc pod uwagę, że fotografowie byli świadkami, jak ekipa "The Crown" kręciła scenę na miejscu, w którym paparazzi otoczyli samochód, hipotetycznie możliwe jest, że w retrospekcji scena wywoła inne wrażenie. Jednakże doświadczenie widza znacznie różni się od tego, co można przeczytać w książce Harry'ego albo raporcie policyjnym "Operacji Paget".

Tekst opublikowany na stronie Newsweek.com. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji "Newsweek Polska".

]]>
Jack Royston
urn:uuid:782cc86a-f958-4a4d-b953-b2b43127d65c Tue, 31 Oct 2023 15:15:32 +0100 Dlaczego ta wizyta jest aż tak ważna dla króla Karola III? Kluczowe słowa Karol III rozpoczął wizytę w Kenii. To najważniejsza podróż króla od wstąpienia na tron. Od tego, jak wypadnie, zależy wizerunek monarchii. https://www.newsweek.pl/swiat/dlaczego-ta-wizyta-jest-az-tak-wazna-dla-krola-karola-iii-kluczowe-slowa/s3zzlhe Król Karol III w Kenii Karol III rozpoczął wizytę w Kenii. To najważniejsza podróż króla od wstąpienia na tron. Od tego, jak wypadnie, zależy wizerunek monarchii.

Wizyta króla Karola III w Kenii jest niezwykle ważnym momentem dla nowego monarchy. Rodzina królewska zamierza bowiem zmierzyć się ze skomplikowanym dziedzictwem kolonialnej przeszłości Wielkiej Brytanii. — Szczególnie w odniesieniu do rasizmu i niewolnictwa — mówi główny królewski korespondent "Newsweeka" Jack Royston.

Wizyta Karola III i królowej Kamili w Kenii zaczęła się we wtorek i potrwa do piątku. Odbywa się na zaproszenie prezydenta Williama Ruto. Jest to pierwsza wizyta państwowa króla w kraju należącym do Wspólnoty Narodów od czasu jego wstąpienia na tron ponad rok temu.

Royston zauważył podczas występu w Sky News, że Karol jest świadomy znaczenia szerszego klimatu społeczno-politycznego, w którym odbywa się wizyta. Rodzina królewska stała się przedmiotem coraz częstszych dyskusji na temat zaangażowania monarchii w handel niewolnikami, stosunki rasowe i zdobywanie bogactwa poprzez budowę imperium brytyjskiego w XVIII i XIX w.

— Ten temat jest niezwykle ważny — powiedział Royston. — Są bardzo wyraźne oznaki, że rodzina królewska próbuje zmierzyć się ze spuścizną rasizmu, kolonializmu i niewolnictwa. Wiedzą, że jest to coś, w co muszą się bardziej zaangażować.

Royston zasugerował, że ostatnie sondaże mogły podkreślić znaczenie tych kwestii dla opinii publicznej.

— Członkowie rodziny królewskiej wiedzą, że mają zadanie do wykonania. Myślę, że jest to częściowo spowodowane debatami na temat doświadczeń Meghan Markle z rodziną królewską, ale także sondażami, które pokazują, że młodzi ludzie odwracają się od monarchii. Myślę więc, że wiedzą, że będą musieli sobie z tym poradzić. Wizyta w Kenii jest częścią tej debaty — zauważa Royston.

Podczas wizyty Karola w Kenii kluczowe będzie to, w jaki sposób odniesie się on do brutalnego stłumienia przez Wielką Brytanię powstania Mau Mau, które miało miejsce pod rządami kolonialnymi w latach 50. XX w. To jeden z najkrwawszych rozdziałów brytyjskich rządów kolonialnych po II wojnie światowej, w którym zginęły tysiące Kenijczyków.

Kenia uzyskała niepodległość dopiero w 1963 r. W 2003 r. członkowie Mau Mau zostali formalnie uznani za bojowników o wolność.

W 2013 r. rząd brytyjski wyraził ubolewanie z powodu nadużyć, które miały miejsce podczas prób stłumienia powstania w dążeniu Kenii do uzyskania niepodległości, a także wypłacił 24 mln dol. 5 228 osobom, które wniosły roszczenia w związku z ich traktowaniem podczas powstania.

Mając to na uwadze, można oczekiwać, że Karol odniesie się do tego okresu w swoim przemówieniu wygłoszonym podczas bankietu państwowego w Nairobi lub w innym momencie swojej wizyty. Jako monarcha, król nie powinien sprzeciwiać się stanowisku rządu w tej sprawie, dlatego też nie powinien posuwać się do bezpośrednich przeprosin, do czego wzywali niektórzy.

Pomimo tego, doniesienia sugerują, że król zamierza odnieść się do "bolesnych aspektów" kolonialnej przeszłości Wielkiej Brytanii podczas wizyty, co oznacza linię, którą mogą przyjąć inne oficjalne wizyty innych członków rodziny królewskiej w byłych brytyjskich koloniach.

Tekst opublikowany w serwisie Newsweek.com. Tytuł i lead od redakcji "Newsweek Polska".

]]>
James Crawford-Smith
urn:uuid:28ab3a5e-6469-4fe1-902b-9ddb5d3f3a37 Fri, 08 Sep 2023 07:55:00 +0200 "Wydajemy na ten monarszy teatrzyk grube miliony". Brytyjczycy nie ufają Karolowi Mija rok od śmierci Elżbiety II i wstąpienia na tron jej syna. Od 8 września 2022 Karol III jest nowym królem Zjednoczonego Królestwa. Choć wydaje się, że stąpa pewnie po nowym, monarszym gruncie, jego każdy krok jest ostrożny i analizowany. https://www.newsweek.pl/swiat/wydajemy-na-ten-monarszy-teatrzyk-grube-miliony-brytyjczycy-nie-ufaja-karolowi/6q6ypcm Mija rok króla Karola jako monarchy. Książę Karol i Camilla Parker-Bowles Mija rok od śmierci Elżbiety II i wstąpienia na tron jej syna. Od 8 września 2022 Karol III jest nowym królem Zjednoczonego Królestwa. Choć wydaje się, że stąpa pewnie po nowym, monarszym gruncie, jego każdy krok jest ostrożny i analizowany.

Karol dba o opinię. Jak ognia bał się odbioru ostatniego sezonu "The Crown", w którym przedstawiono kulisy małżeństwa z księżną Dianą. Po wstąpieniu na tron zatrudnił nawet speców od reklamy, którzy już raz pomogli mu ocieplić wizerunek i przekonać Wyspiarzy do Camilli u jego boku. Przed królewskimi pałacami widać jednak coraz więcej tablic z napisem #NotMyKing, czyli "nie mój król".

Problemy z rodziną

— Jest bardziej ludzki, denerwuje się na brudzące pióro, wyraża dezaprobatę wobec nieudolnych polityków — mówią Brytyjki w jednym z pubów w Oksfordzie. – Łatwo nie ma, jest na świeczniku. Rozrabiał w młodości, a teraz sam ma problem z krewnymi: jego brat jest podejrzewany o pedofilię, a syn zdradza każdą rodzinną tajemnicę. Trudno być nestorem rodu i rozjemcą w takiej sytuacji. Nie jestem rojalistką, ale jego zdrowie wypiję – stwierdziła kobieta, wznosząc kufel piwa.

8 września nie będzie łatwym dniem dla Karola. Książę Harry chce przyćmić rocznicę wstąpienia ojca na tron. W ciągu ostatnich 12 miesięcy regularnie pojawiał się na pierwszych stronach gazet, często, aby odwrócić uwagę od innych członków rodziny królewskiej. Książę Sussex przyleciał do Wielkiej Brytanii 7 września, aby wziąć udział w ceremonii wręczenia nagród organizacji charytatywnej WellChild, dzień przed pierwszą rocznicą śmierci królowej Elżbiety II. Najdłużej panująca monarchini zmarła w wieku 96 lat w Balmoral, jej ukochanej szkockiej posiadłości. 74-letni król nie planuje organizowania spotkań rodzinnych ani wydarzeń publicznych upamiętniających jej śmierć.

"Pierwsza rocznica panowania to zawsze moment śmierci poprzedniego monarchy, dlatego jest ponury. Królowa w rocznicę śmierci ojca, zawsze pozostawała w Sandringham" – napisał w mediach społecznościowych ekspert królewski Richard Fitzwilliams.

Zabiegi wizerunkowe króla Karola III regularnie niweczą członkowie antymonarszej grupy Republic. Aktywiści pojawiają się wszędzie tam, gdzie można zobaczyć króla, królową albo innych członków rodziny królewskiej. Przed pałacami widać coraz więcej transparentów z hasłami krytyki pod adresem króla. Wraz z nowym monarchą przyszły bowiem zmiany, za które brytyjscy podatnicy musieli i muszą wydawać grube miliony. Po śmierci Elżbiety II Wyspiarze musieli wymienić banknoty, monety, zmienić guziki na mundurach żołnierzy, nawet hymn. To wszystko kosztowało i wciąż kosztuje.

— Zobacz na ten portret — Josh Glebe wskazuje na zdjęcie Karola III zawieszonego nad barem w pubie "The Horses and Duck" w Londynie. – Zawiesiłem go, bo turyści lubią wszystko, co tradycyjne albo monarsze, ale prywatnie rodzina królewska nic dla mnie nie znaczy. To teatr lalek – mówi Josh. – Jak widzę zdjęcie Karola, to się zawsze zastanawiam, czy jest zdrowy, bo zawsze jest taki czerwony – mówi, śmiejąc się Mary Abraham.

Wraz ze zmianą na tronie rząd wymieni portrety monarchy. Zdjęcia Karola III mają pojawić się w rządowych urzędach, remizach strażackich w szkołach, a nawet żłobkach. Downing Street 10 przeznaczy na to 8 mln funtów, co to oznacza, że zapłacą za to brytyjscy podatnicy. Rozzłościło to zwłaszcza placówki edukacyjne i rodziców w Szkocji. Region chce odmówić wymiany portretów, a środki na to przeznaczone spożytkować na dofinansowanie posiłków dla dzieci z najuboższych rodzin. – To straszna rozrzutność, niepotrzebna. Żyjemy w dobie Internetu, każdy wie, jak wygląda król. Naprawdę musi wisieć w żłobku i w każdej szkole? Mamy kryzys, nie chcę na to płacić, wolę pomóc dzieciom – podkreśla Szkotka ze Stirling, matka trójki dzieci Barbara Watson.

— To nie tylko kwestia znaczków, zdezaktualizowały się również koperty ze stemplem przedpłaty. Pracuję w przychodni zdrowia, musieliśmy wyrzucić do kosza ostemplowane koperty dla pacjentów, którzy składali wniosek na przykład o darmowe leki czy legitymacje inwalidzkie. I to tylko dlatego, że mamy nowego króla, to jest obciach – podkreśla Judi Brown recepcjonistka z przychodni zdrowia w Leeds.

— A król niby dba o ekologię, to czemu trzeba było zmieniać znaczki i guziki żołnierzy? — pyta retorycznie Brown.

Sprytne zabiegi reklamowe

Te opinie, jeśli dotarły do króla, na pewno nie przyczyniły się do poprawy jego humoru. W pałacowych kuluarach mówi się, że Karol III po wstąpieniu na tron chciał uchodzić za reformatora. Być może udałoby mu się na to miano zasłużyć, bo w planach miał rzekomo, aby Pałac Buckingham i ogrody stały się dobrem publicznym; chciał radykalnie zmniejszyć swoje imperium majątkowe, znieść konieczność dygania i kłaniania się, a zająć się rozwiązaniem problemów rodzinnych z synem księciem Harrym i bratem Andrzejem na czele. — Żadnego z tych planów nie zrealizował, bałagan, jaki był, taki jest, słuchać się już tego nie da. Ludzie mają wrażenie, że te wszystkie obietnice to po prostu gra pozorów – ocenia zabiegi króla Karola III, aby usprawnić monarchię – jego imiennik Charles Burton, kierowca czarnej londyńskiej taksówki.

Istotnie król nie dokonał jeszcze radykalnych zmian w monarchii, co wśród ekspertów podsyca przekonanie, że pełni funkcję jedynie opiekuna, zanim władzę przejmie jego najstarszy syn i następca tronu, książę William. – Uważam, że zmiana na brytyjskim tronie przebiegła znacznie płynniej i spokojniej niż oczekiwano – twierdzi historyk Edward Cupbert z Londynu. – Król ma w sobie więcej człowieczeństwa niż królewskiego dostojeństwa.

Jako król Karol odbył kilka podróży po kraju, często w towarzystwie Camilli, i ogólnie wydawał się bardziej otwarty niż Elżbieta II. Nawet oficjalne zdjęcia, które publikował pałac, są bardziej rodzinne – podkreśla Jonathan Spangler, wykładowca historii na Manchester Metropolitan University.

Książę Karol i Camilla Parker-Bowles
Książę Karol i Camilla Parker-Bowles

Podobnego zdania są królewscy korespondenci, którzy uznali, że jedyną dotychczasową pomyłką wizerunkową Karola III była jego frustracja związana z cieknącym piórem po formalnym spotkaniu potwierdzającym jego koronację.

Eksperci są zdania, że Karol III jest bardzo ostrożny. Wiedział, że opinia publiczna nie będzie mu sprzyjała. — To, że z każdej strony z mediów docierają do nas informacje na temat modernizatorskich planów Karola III, jest efektem działania najlepszych w kraju speców od wizerunku. – Jeśli chodzi o rodzinę królewską, nie ma mowy o przypadkach. Każdy krok jest przemyślany, planowany i analizowany – uważa specjalista od wizerunku i wykładowca z Westminster University Graham Noble.

Poddani króla myślą swoje

– Takimi bajeczkami można karmić turystów. Przecież wiemy, że to, że król zwolni co piątego dworzanina, nie oznacza żadnej korzyści dla obywateli. Jeśli król zaoszczędzi na zwolnieniach ludzi w pałacach, to przecież te pieniądze nie trafią do mojego portfela czy innych w kraju. Karol III tnie etaty, ale wypłaty zwolnionych nie trafią do najbardziej potrzebujących, król będzie miał więcej na nową kieckę dla żony albo na bankiet, taka jest prawda – uważa właściciel warzywniaka w londyńskiej dzielnicy Wimbledon Bryan Donnelley.

Podobnego zdania jest kupująca w sklepie Judith Howies. – Wydajemy na ten monarszy teatrzyk grube miliony, ty, Bryan, ja – utrzymujemy ich, a oni nie płacą podatków, jak trzeba, bogacą się i od czasu do czasu zrobią coś, żeby nam się zrobiło milej. Nie wierzę w żadne oszczędności Karola. Zwolni ludzi, a sam będzie miał więcej forsy dla siebie – mówi z przekonaniem Angielka.

Choć na Karola III spada lawina krytyki, a przeciwnicy króla i monarchii jako takiej poczynają sobie coraz śmielej, to z wizerunkiem rodziny królewskiej nie jest aż tak źle.

Karol III a kondycja "firmy"

— Marka monarchii ma ogromne znaczenie dla marki narodowej Wielkiej Brytanii jako całości. W ciągu pierwszego roku panowania, Karol zdołał skutecznie obronić markę "firmy", stawiając w dużej mierze na kontynuację – mówi "Newsweekowi" Konrad Jagodziński, dyrektor ds. marek narodowych globalnej firmy doradczej Brand Finance.

— To podejście przekonuje starsze pokolenia Brytyjczyków, ale poziom poparcia wśród młodszych poddanych stanowi wyzwanie na kolejne lata. Istotne będzie nie tylko uwspółcześnianie protokołu, ale także autentyczność relacji króla ze społeczeństwem. Nie bez znaczenia pozostają też relacje z innymi członkami rodziny królewskiej — uporządkowanie publicznie roztrząsanych konfliktów na pewno wzmocni markę monarchii — podkreśla Jagodziński.

Co po roku panowania Karola Brytyjczycy myślą o monarchii? Słowa eksperta z Brand Finance zdają się potwierdzać najnowsze sondaże YouGov. Z badań wynika, że istnieje wyraźna różnica pokoleń w podejściu do monarchii. Młodzi opowiadają się za nią znacznie mniej. Wyniki wskazują jednak na ogólny pozytywny stosunek do monarchii i rodziny królewskiej.

Rok po śmierci królowej Elżbiety II 58 proc. Brytyjczyków uważa, że monarchia jest dobra dla Zjednoczonego Królestwa. 62 proc. Brytyjczyków jest zdania, że kraj powinien nadal mieć monarchię, a 26 twierdzi, że wybiera głowę państwa.

Londyn jest epicentrum antymonarchistów, liczba osób sprzeciwiających się monarchii w stolicy Zjednoczonego królestwa jest większa niż gdziekolwiek indziej w kraju.

— Czas nie sprzyja monarchii — uważa Anne Storm nauczycielka z Bristolu, mamy kryzys, szaleje inflacja, ludzie kradną żywność, bo nie mają z czego żyć. Blichtr i splendor Windsorów razi nas w oczy. Królowa Elżbieta II była monarchą — balsamem na czasy kryzysowe, ostatnio nawet podczas pandemii. Karol, choć jest czwarty w rankingu popularności członków rodziny królewskiej, zawsze będzie kojarzył się nam z tym, który kryzysy wywoływał. Ludzie postrzegają go jako zdziwaczałego bogacza i nie zapomną tego, jak potraktował księżną Dianę – podkreśla Storm.

]]>
Anna J. Rączkowska
urn:uuid:b87e72aa-91db-4345-8b62-7c3b37f712f0 Thu, 07 Sep 2023 12:21:00 +0200 Wpływowy wuj tak naciskał na małżeństwo, że książę Filip się przestraszył. "Nie przesadzaj" Królowa chciała, by jej córka była szczęśliwa, ale martwiła się, że Filip – pewny siebie, samodzielnie myślący i ambitny – może mieć problemy z akceptacją niższej pozycji w związku małżeńskim z przyszłą królową. Wolałaby dla swojej starszej córki oficera gwardii. https://www.newsweek.pl/swiat/wplywowy-wuj-tak-naciskal-na-malzenstwo-ze-ksiaze-filip-sie-przestraszyl-nie/e1q754f Królowa Elżbieta II i książę Filip Andrew Morton - "Królowa" Królowa chciała, by jej córka była szczęśliwa, ale martwiła się, że Filip – pewny siebie, samodzielnie myślący i ambitny – może mieć problemy z akceptacją niższej pozycji w związku małżeńskim z przyszłą królową. Wolałaby dla swojej starszej córki oficera gwardii.

Trudno ją sobie wyobrazić jako Kupidyna. Marina, z urodzenia księżniczka grecka i duńska, była zimną pięknością, która podbiła serce najmłodszego syna króla Jerzego V – dzikiego i upartego księcia Jerzego. Chociaż nosiła tytuł księżnej Kentu, tego najbardziej angielskiego z wyspiarskich hrabstw, pozostała rezolutną Europejką, do tego stopnia dumną z greckiego i rosyjskiego dziedzictwa, że nigdy nie pozwoliła, by brytyjska rodzina królewska tak naprawdę ją wchłonęła.

Pogardzała Wallis Simpson, wywodzącą się z klasy średniej Amerykanką, którą poznała w Balmoral w 1936 roku, a królową i jej szwagierkę, księżną Gloucester, nazywała "tymi pospolitymi małymi Szkotkami". Mniej krytycznie odnosiła się do swoich europejskich krewnych.

Romans wisiał w powietrzu

Księżna i jej mąż, książę Jerzy, regularnie zapraszali kuzyna Filipa, księcia greckiego i duńskiego, syna jej stryja Andrzeja, by gościł u nich w Coppins, przerobionym domu farmerskim w Berkshire, w urokliwej wiosce Iver, kilka kilometrów od zamku Windsor. Filip w przerwach w nauce w szkołach z internatami w Cheam w południowej Anglii, w Gordonstoun na dalekiej północy Szkocji oraz w akademii marynarki Dartmouth w Devon mieszkał u rodziny. Dzięki bystremu umysłowi, pozytywnej postawie i energii książę okazał się mile widzianym gościem. Kiedy książę Kentu zginął w katastrofie lotniczej w czerwcu 1942 roku, wrażliwe, chociaż rzeczowe podejście Filipa do życia odegrało kluczową rolę w poprawie samopoczucia Mariny. Po krótkim załamaniu księżna Kentu nie tylko przejęła oficjalne obowiązki małżonka, lecz także przeszła szkolenie pielęgniarskie. Pełniła funkcję przyzwoitki, kiedy w Wielkanoc 1944 roku gościła księcia i "pewną młodą damę". Obecność króla i królowej na spotkaniu wskazywała na rodzaj rodzicielskiej aprobaty. Najwyraźniej romans wisiał w powietrzu.

Kiedy książę skomplementował Elżbietę za gustowną niebieską sukienkę, następnego dnia, gdy spotkali się w Coppins, księżniczka zadbała o to, by ubrać się w podobnym stylu i kolorze. Jak ujawnił później historyk sir Steven Runciman, przyjaciel i zaufany zarówno księżnej Mariny, jak i królowej matki: "To księżna Marina, a nie [Louis] Mountbatten, zeswatała królową i księcia Filipa". Faktycznie, w pierwszych miesiącach królewskiego romansu Mountbatten miał pełne ręce roboty w japońskim teatrze wojennym jako najwyższy dowódca alianckiego Dowództwa Azji Południowo-Wschodniej. Podczas sporadycznych wizyt w Londynie Mountbatten jednak nadal naciskał w sprawie siostrzeńca. Pisał do wpływowych osób, włącznie z niezależnym posłem Tomem Dribergiem, i podkreślał angielskość Filipa.

Niekiedy żywiołowa i niepohamowana ambicja lorda w kwestii siostrzeńca irytowała króla. "Wiem, że lubisz załatwiać sprawy od razu, zaraz, jak przyjdą ci do głowy […], ale ja doszedłem do wniosku, że działamy za szybko", powiedział Jerzy VI. Martwił się, że jego starsza córka jest zbyt młoda i niedoświadczona, by zadowalać się pierwszym odpowiednim kandydatem, który stanie na jej drodze. Nawet książę Filip czuł, że nieustanne wspieranie go przez wuja to miecz obosieczny. Napisał do niego szczerze: "Proszę, błagam, nie przesadź z radami w sprawach sercowych albo będę zmuszony zabiegać o względy przez pośrednika". Chociaż miał zarówno wsparcie wpływowego wuja, jak i bezgraniczne oddanie księżniczki, to bez wątpienia uznanie Filipa za faworyzowanego kandydata do ręki przyszłej królowej nie było całkowicie pewne. Rodzina królewska i dworzanie zachowali podejrzliwość i ostrożność, kiedy na scenie pojawił się ten nieokrzesany intruz bez grosza przy duszy, który zdaniem niektórych nie zamierzał być wierny. Nieuchronnie krążyły wszelkiego rodzaju pikantne plotki o flotylli dziewcząt, których kursy przecięły się z książęcym.

Większość pogłosek pochodziła z Sydney i Melbourne, gdzie stacjonował na lądzie przez trzy miesiące od maja 1945 roku, kiedy jego okręt, HMS "Whelp", przechodził remont. Brał udział w przyjęciach i innych zebraniach towarzyskich, gdzie nie brakowało atrakcyjnych młodych dam. Jego wzrok szczególnie przyciągały salonowa piękność Sue Other-Gee oraz piosenkarka i modelka Sandra Jacques. Przyjaźń Filipa z Other-Gee przetrwała wiele lat. Prowadziła ona nawet pamiętniczek z zapisami sporadycznych spotkań. Co do Sandry Jacques, producent filmowy Robin Dalton, który poznał księcia podczas wojny, wspominał, że jego związek z Jacques był "fantastycznym romansem. Bardzo namiętnym romansem". Żeby skomplikować sytuację, autorka romansów Barbara Cartland, dawna ukochana Mountbattena, twierdziła, że po intymnym związku z kobietą niewymienioną z nazwiska Filip został ojcem dziecka urodzonego w Melbourne. Zawsze odmawiała podania innych szczegółów. Chociaż tytuł, uderzająca uroda i urok osobisty sprawiały, że był obiektem zainteresowania mnóstwa dziewczyn z towarzystwa, ci, którzy znali księcia, odrzucali pozór rozpustnika i uważali go za ostrożnego, przebiegłego młodego człowieka, zachowującego uczucia dla siebie. Pod tym względem przypominał księżniczkę Elżbietę. Nawet rodzina opisywała ją jako "kota, który chodzi własnymi drogami".

Australijczyk Mike Parker, przyjaciel Filipa i oficer, przedstawiał księcia jako "pełnego rezerwy" chłopaka, który nigdy naprawdę nie używał życia. "Byliśmy młodzi, bawiliśmy się, trochę piliśmy, czasem szliśmy potańczyć, ale to wszystko". Być może król szukał powodu, choćby fałszywego, żeby odrzucić konkurenta córki przebywającego na drugim końcu świata. Czy chciał to przyznać, czy nie, władca był zaborczy i znalazł w życiu rodzinnym szczęście i pełnię, których brakowało mu we własnym dzieciństwie, uczuciowo chłodnym. Czuł też, że jego córka, która nie miała jeszcze dwudziestu jeden lat, była za młoda, by dokonać tak ważnego wyboru. Onieśmielająca matka monarchy, królowa Maria, się z tym nie zgadzała. Powiedziała swojej powierniczce, lady Airlie: "Elżbieta zawsze wiedziała, czego chce. Jest w niej coś niezłomnego i zdeterminowanego".

Małgorzata na doczepkę

Królowa chciała, by jej córka była szczęśliwa, ale martwiła się, że Filip – pewny siebie, samodzielnie myślący i ambitny – może mieć problemy z akceptacją niższej pozycji w związku małżeńskim z przyszłą królową. Wolałaby dla swojej starszej córki oficera gwardii, najchętniej księcia, ale wystarczyłby też earl, z solidną rodzinną rezydencją za plecami. Jej brat David Bowes-Lyon popierał to stanowisko. Jego zdaniem dużo korzystniejszym wyborem od cudzoziemca z krewniaczkami, które wyszły za nazistowskich oficerów, byłby brytyjski arystokrata. W tej zasadniczej kwestii królowa miała poparcie wpływowego osobistego sekretarza króla, Alana "Tommy’ego" Lascellesa, który zdecydowanie sprzeciwiał się małżeństwu księżniczki Elżbiety z księciem Filipem. Według Edwarda Forda, świeżo mianowanego asystenta osobistego sekretarza, Lascelles wolał Hugh Eustona, późniejszego księcia Grafton. Wydaje się, iż podejrzenia Alathei Fitzalan Howard, że król, królowa i dworzanie po cichu i rozmyślnie popychali Elżbietę ku Hugh, do którego sama Alathea żywiła uczucie, miały solidne podstawy. Hugh Euston pozostawał w przyjaźni zarówno z księżniczką, jak i z Alatheą. Być może nigdy nie dotarło do niego, jaką romantyczną konsternację wywoływał każdym swym przybyciem do Windsoru podczas wojny. Alathea też zaakceptowała, że nic z tego nie będzie, i ostatecznie pogodziła się z tym, że Hugh odejdzie. W październiku 1946 roku romantyczne nadzieje rozwiały się na dobre, kiedy mężczyzna poślubił Fortune Smith, córkę kapitana Erica Smitha, członka bankierskiego rodu Smithów. Fortune została później mianowana szatną na dworze królowej Elżbiety II. Gdy Hugh brał ślub, romans księżniczki nabierał rozpędu. Filip wrócił do Wielkiej Brytanii w styczniu 1946 roku, po tym, jak 2 września 1945 roku był świadkiem podpisania przez japońskich przywódców aktu kapitulacji na pokładzie lotniskowca USS "Missouri" w Zatoce Tokijskiej. Z ostatniej podróży przywiózł bezpiecznie do Anglii brytyjskich jeńców wojennych. Potem powierzono mu zadanie zdemobilizowania HMS "Whelp". Kilka miesięcy później dostał przydział do college’u oficerskiego w Corsham w Wiltshire, około stu sześćdziesięciu kilometrów na zachód od Londynu. Wykładał tam podoficerom sztukę żeglarską.

W wolne weekendy albo podczas przepustek wypraszał u kolegów oficerów kupony na benzynę – paliwo wciąż racjonowano – i jechał swoim małym czarnym sportowym MG z nieprzepisową prędkością do Londynu, gdzie zatrzymywał się przy Chester Street w Belgravii, w śródmiejskim domu Mountbattenów. Filip stał się również regularnym i mile widzianym gościem w apartamentach Elżbiety w pałacu Buckingham. Elżbieta napisała później do dziennikarki Betty Shew: "Zaczęliśmy się częściej widywać, kiedy Filip przyjechał na dwa lata do pracy w szkole dla podoficerów Królewskiej Marynarki Wojennej w Corsham – przedtem ledwo się znaliśmy. Spędzał z nami weekendy, a gdy szkoła była zamknięta, przyjechał na sześć tygodni do Balmoral – cóż za szczęście, że wtedy dostał pierwszą pracę na lądzie! Oboje kochamy tańczyć – tańczyliśmy w [nocnym klubie] Ciro’s i w [restauracji] Quaglino’s oraz na przyjęciach". Podczas wizyt Filipa w pałacu Buckingham Crawfie, która pełniła funkcję przyzwoitki, z pobłażaniem patrzyła, jak romans rozwija się i kwitnie. Lubiła beztroskę i nieformalne maniery księcia, ale czuła, że młoda para spędza za mało czasu razem, szczególnie że księżniczka Małgorzata zawsze była na doczepkę.

Twardo tkwiła na miejscu, nawet jeśli Crawfie obmyśliła jakiś powód, by zostawić parę samą. Obecność Filipa w życiu Elżbiety miała natychmiastowy skutek. Rodzinie nie mogły umknąć zmiany. Księżniczka była bardziej pewna siebie i w lepszym humorze, chętnie słuchała zabawnych anegdotek. Na przyjęciu wydanym przez rodzinę Grenfellów w ich domu w Belgravii w lutym 1946 roku dla uczczenia pokoju księżniczka zaimponowała Laurze Grenfell swoim naturalnym sposobem prowadzenia rozmowy i bystrymi uwagami. By zabawić innych gości, naśladowała wartownika, który zgubił czapkę podczas prezentowania broni. Dostrzeganie często przegapianych szczegółów i wyczucie absurdu przydały jej się w przyszłej roli. Na innych wybór księżniczki zrobił równie duże wrażenie. Na obiedzie w domu rodziny Elphinstone’ów w Beaconsfield jeden z gości, sir Michael Duff, nazwał księcia Filipa "czarującym" i stwierdził, że ma on wszelkie odpowiednie przymioty – przystojny, inteligentny, odważny marynarz – by stać się popularnym małżonkiem przyszłej królowej. Fakt, że mówił tylko po angielsku, był, jak uznał Duff, "wspaniały i niezbędny", szczególnie "jeśli się weźmie pod uwagę punkt widzenia człowieka z ulicy, który żywi wrodzone uprzedzenie wobec wszelkich języków poza własnym". Była to bystra obserwacja, ponieważ w pewnych kręgach Filip uchodził za zbyt kontynentalnego. Chociaż jego matka urodziła się w Windsorze, a on sam kształcił się w Anglii i odważnie służył w Królewskiej Marynarce Wojennej, część dworu odrzucała go jako "Huna" i "fryca".

Ta odruchowa niechęć wydaje się zrozumiała: jeden z jego szwagrów, książę heski Filip, siedział wówczas w alianckim areszcie, a drugiego, księcia heskiego Krzysztofa, powszechnie, choć mylnie, podejrzewano o opracowanie śmiałego planu bombardowania pałacu Buckingham za dnia. Podczas pierwszego lata w Wielkiej Brytanii Filip został – jak wspominała Elżbieta – zaproszony na kilka tygodni do Balmoral. Egzamin nie okazał się wprawdzie tak rygorystyczny, jak sprawdziany jego studentów z Corsham, ale test w Balmoral był i nadal jest ważnym elementem oceny przez rodzinę potencjalnego pana młodego lub potencjalnej panny młodej. Zasadniczo cel stanowiło ocenienie, całkowicie nieformalnie, księcia marynarza, by sprawdzić, czy dopasuje się do wiejskiego stylu życia, w którego skład wchodziły polowanie na jelenie, strzelanie do kuropatw i łowienie łososi – podobnie jak częste zmiany garderoby. Filip nie miał łatwego początku. Jego garderoba była równie dziurawa, jak konto bankowe, ojciec, książę Andrzej, po śmierci w 1944 roku zostawił synowi jedynie kilka garniturów, pędzel do golenia oprawny w kość słoniową i sygnet. Filip na czas pobytu w posiadłości liczącej ponad dwadzieścia tysięcy hektarów pożyczył kilt. Ponieważ wszystkiego mu brakowało, książę próbował zmienić modowe faux pas w przejaw beztroski, dygnął więc na powitanie Jerzego VI, zamiast się ukłonić. Króla, który podobnie jak jego bracia miał bzika na punkcie właściwego stroju i odpowiednich form, to nie zachwyciło. Zachowanie Filipa utwierdziło jego krytyków na dworze w opinii, że ten raczej nieokrzesany i przesadnie zadufany w sobie młodzian bez domu, majątku ani królestwa, które wzmocniłyby jego wiarygodność, to po prostu kontynentalny przybłęda.

W czasie tego pobytu jego umiejętności strzeleckie okazały się równie marne, jak wyczucie stylu, gdyż gajowi i członkowie nagonki określili je jako "wątpliwe i kiepskie". Mimo to w kwestiach sercowych trafił w dziesiątkę, a właśnie to naprawdę się liczyło. Zabrał Elżbietę na przejażdżkę po posiadłości, a potem, gdy spacerowali sami po wrzosowisku, a odległy głos kulika pogłębiał poczucie samotności, spytał prosto z mostu, bez ogródek, czy zostanie jego żoną. Księżniczka, która wklejała fotografie Filipa do albumu i miesiącami trzymała na biurku oprawione w ramkę zdjęcie swego brodatego marynarza, z miejsca się zgodziła. Dopiero potem książę postarał się o formalną zgodę króla, niezbędną na mocy Ustawy o małżeństwach królewskich (Royal Marriages Act) z 1772 roku, przyjętej przez parlament, by uniknąć niewłaściwych lub niestosownych związków, które mogłyby obniżyć pozycję królewskiego rodu. Podczas sześciotygodniowego pobytu Filipa król nabrał do niego ciepłych uczuć. Jak każdy ojciec cieszył się, że jego córka rozkwita dzięki miłości i wsparciu przyszłego męża. W dynastycznej układance, mimo zastrzeżeń, uznawano Filipa za dobrą partię i monarcha chętnie dał swe pozwolenie. Pod jednym warunkiem. Na początek 1947 roku zaplanowana była, organizowana od miesięcy, królewska podróż do Południowej Afryki i władca poprosił, by narzeczeni poczekali z oficjalnym ogłoszeniem do maja, aż rodzina królewska wróci. Na początku września pałac wydał nawet oświadczenie, w którym zaprzeczył plotkom o zaręczynach. To krętactwo zaskoczyło i zmartwiło księżniczkę. Ona podjęła decyzję, to jej rodzice się wahali i wykorzystywali pretekst Południowej Afryki, by sprawdzić, czy młodzi naprawdę są przekonani.

Zakochał się w pełni

Faktycznie książę wciąż musiał uzyskać brytyjskie obywatelstwo, zanim cokolwiek zostanie ogłoszone, a nie miała to być prosta procedura. Narzeczeni niechętnie zgodzili się wstrzymać z obwieszczeniem i nadal przez jakiś czas ukrywać swoje uczucia przed opinią publiczną. W liście do królowej Elżbiety z 14 września 1946 roku emocjonalnie powściągliwy książę dał wgląd w swoje uczucia. Napisał: "Jestem pewien, że nie zasługuję na te wszystkie dobre rzeczy, które mnie spotkały. Przeżyłem wojnę i widziałem zwycięstwo. Tak głęboko i w pełni się zakochałem, że własne, a nawet światowe problemy zdają mi się małe i nieistotne". Chociaż para zgodziła się trzymać zaręczyny w tajemnicy, opinia publiczna wyczuła, że między dziedziczką tronu a oficerem marynarki kwitnie romans, kiedy oboje pojawili się na ślubie Patricii Mountbatten, ciotecznej siostry Filipa, z kapitanem lordem Brabourne’em w październiku 1946 roku w opactwie Romsey w Hampshire. Bystrzy obserwatorzy zauważyli, że Filipa i Elżbietę prawdopodobnie łączy coś więcej niż przyjaźń. Książę nie tylko poszedł bowiem z rodziną królewską do kościoła, ale też przy wejściu troskliwie pomógł Elżbiecie, która była druhną, z futrem. Przez kilka następnych miesięcy życzliwi, którzy czytali dziennikarskie spekulacje o parze, zwykli pytać "gdzie Filip?", kiedy Elżbieta pojawiała się publicznie, ku jej zakłopotaniu i irytacji.

Pod koniec stycznia 1947 roku, zaledwie parę dni przed wypłynięciem rodziny królewskiej do Południowej Afryki na pokładzie HMS "Vanguard", grupka wtajemniczonych uczestniczyła w kameralnej kolacji wydanej przez lorda Mountbattena przy Chester Street. Noël Coward przyśpiewywał zebranym, a goście (poza królem, który zawsze pił whisky) szampanem wznosili toasty na cześć Filipa i Elżbiety. Rodzina królewska miała wyjechać na cztery miesiące, a co najmniej dwoje z obecnych zamierzało odliczać dni do powrotu.

Fragment książki "Królowa" Andrew Mortona w tłumaczeniu Katarzyny Bażyńskiej-Chojnackiej i Piotra Chojnackiego wydanej przez Marginesy. Tytuł, lead i skróty od redakcji "Newsweeka". Książkę można kupić tu.

Andrew Morton -
Andrew Morton - "Królowa"
]]>
Andrew Morton
urn:uuid:697d6ef3-e537-417b-a1c2-6442526b7c1c Thu, 07 Sep 2023 12:19:00 +0200 Książę Karol błagał matkę, by nie musiał wracać do tego domu "utrapienia" Chociaż nowa epoka elżbietańska okazała się w pewnym sensie chimerą, królowa i jej mąż zainicjowali cichą rewolucję w dynastii Windsorów. Jako pierwsi władcy w historii postanowili posłać swoje dzieci do szkoły, zamiast zapewnić im tutorów za pałacowymi bramami. https://www.newsweek.pl/swiat/ksiaze-karol-blagal-matke-by-nie-musial-wracac-do-tego-domu-utrapienia/lhq838d Książę Karol Andrew Morton - "Królowa" Chociaż nowa epoka elżbietańska okazała się w pewnym sensie chimerą, królowa i jej mąż zainicjowali cichą rewolucję w dynastii Windsorów. Jako pierwsi władcy w historii postanowili posłać swoje dzieci do szkoły, zamiast zapewnić im tutorów za pałacowymi bramami.

Ich decyzja nie spotkała się z powszechną aprobatą. Królowa matka, która właściwie zastępowała Karolowi i Annie rodziców, gdy Elżbieta II i Filip ruszali w jedną z niezliczonych podróży, opowiadała się za kształceniem dzieci w pałacu. Para królewska była jednak stanowcza. Jak książę Edynburga wyjaśniał później w amerykańskiej telewizji: "Królowa i ja chcemy, żeby Karol poszedł do szkoły z rówieśnikami, nauczył się żyć z innymi dziećmi i od dzieciństwa chłonął dyscyplinę przyswajaną przez naukę w grupie".

Eksperyment skazany na klęskę?

Było to faktyczne zerwanie z przeszłością, krok, o którym władczyni od dawna marzyła. Często mówiła o tym, że chciałaby, by jej dzieci mogły prowadzić stosunkowo "normalne", nieograniczone życie. Ten unikatowy proces integrowania młodych członków rodziny królewskiej z innymi dziećmi rozpoczął się w listopadzie 1956 roku, kiedy książę Karol wstąpił do Hill House, małej prywatnej szkoły w Knightsbridge, zaledwie pięć minut jazdy od pałacu.

Przez kilka pierwszych dni wydawało się, że eksperyment skazany jest na klęskę, ponieważ ośmioletni książę przyjechał do szkoły, ciągnąc za sobą hałaśliwą gromadę fotografów i ciekawskich gapiów. Nie na to liczyła jego matka. Po trzech dniach tego armagedonu Elżbieta zatrzymała Karola w domu i poleciła sekretarzowi prasowemu, komandorowi Colville’owi, by skontaktował się ze wszystkimi redaktorami gazet i poprosił ich o odwołanie ogarów. Sztuczka podziałała. To redakcyjne porozumienie było pierwszą z wielu nieformalnych umów między Fleet Street i pałacem Buckingham, które pozwoliły królewskim dzieciom uczęszczać do szkół bez niepotrzebnego zamieszania. Książę Karol postrzegał to zupełnie inaczej. Zgadzał się z babką, tęsknił za ochroną i rutyną życia za pałacowymi bramami, gdzie pozostawał bezpieczny pod opieką oddanych niań. W obecności innych dzieci chłopiec był tak wystraszony, że tulił się do niani Lightbody. Ona zastępowała mu matkę, budziła go i karmiła o poranku, ona dawała mu buziaka na dobranoc. Jako małe dziecko bawił się w pokoju dziecięcym aż do chwili, gdy sprowadzano go na dół, by spędził pół godziny z matką lub ojcem. Chociaż było to rodzicielstwo na odległość, styl ten dominował wśród arystokracji i klas wyższych. Kiedy księżniczka Elżbieta przebywała na Malcie z mężem, nikogo nie dziwiło, że Karol i jego siostra na miesiące zostali w pałacu Buckingham i Sandringham pod opieką triumwiratu złożonego z niani Lightbody, królowej matki i księżniczki Małgorzaty – a także małej armii opiekunek.

Na mocy nieoficjalnego układu, który królowa i Filip zawarli na początku małżeństwa, książę sprawował kontrolę nad ważnymi sprawami rodzinnymi, podczas gdy ona zajęła się sprawami państwowymi i przejęła kompetencje schorowanego ojca, Jerzego VI. Żadne z nich nie spodziewało się, że władca umrze tak wcześnie, co będzie oznaczało, że nową królową pochłoną królewskie obowiązki i że niewiele czasu zostanie jej dla dzieci. Nieustannie musiała wybierać między czerwonymi skrzynkami a porą kąpieli. Obowiązki zawsze wygrywały. [...] Karol, nieśmiały, wrażliwy samotnik, raczej pulchny, czcił matkę z daleka. Ponieważ to ojciec rządził w domu, chłopiec i jego siostra Anna spędzali dużo więcej czasu z Filipem – kiedy ten był na miejscu.

Ciągła walka

Anna, z natury agresywna i ambitna, jako młoda dziewczyna chętniej reagowała na ojcowskie pochlebstwa, podczas gdy Karola przytłaczały tyrady Filipa. Gdy książę uczył dzieci pływać, wrzucił je do najgłębszej wody w basenie w pałacu Buckingham. Anna wypłynęła, roześmiana, Karol parskał i krztusił się, przerażony. Chociaż Karol później opisał ojca jako tyrana – z czym jego rodzeństwo się nie zgadzało i powiedziało mu to wprost – w szorstkim, agresywnym zachowaniu Filipa była metoda. Mężczyzna na własny sposób próbował znaleźć jedną aktywność, w której jego dzieci, zwłaszcza Karol, osiągnęłyby perfekcję, i która dawałaby im pewność siebie w miarę dorastania i dojrzewania. Lady Kennard, przyjaciółka rodziny, uważała Filipa za "wspaniałego rodzica". "Bawił się z dziećmi, czytał im bajki, zabierał je na ryby, był bardzo zaangażowany", wspominała. Ostatecznie Karol dołączył do rodzeństwa w wychwalaniu zdolności rodzicielskich ojca. "Mój ojciec fantastycznie potrafił organizować głupie zabawy", powiedział w 2001 roku w programie ku czci księcia Filipa. "Było mnóstwo ganiania i zwariowanych pomysłów". Chociaż Karol początkowo walczył z tym dość stanowczym rodzicielstwem, Anna rozkwitała. Wystarczyło wsadzić ją na konia, a mruczała z zadowolenia. Została pierwszym członkiem rodziny królewskiej, który brał udział w igrzyskach olimpijskich – należała do brytyjskiej drużyny jeździeckiej w Montrealu w 1976 roku. Podczas gdy Anna wyrastała na chłopczycę, jej starszy brat cierpiał. Nie przepadał ani za sportami, ani za końmi. Wydawało się, że wszystko się sprzysięga, by go upokorzyć i mu umniejszyć. Kiedy zaczął lekcje w pałacowym pokoju dziecięcym, był pilny i wytrwały, ale trapiły go podstawy matematyki, angielski uważał za przymus i myliły mu się daty na historii, chociaż uwielbiał ten przedmiot. Był jednak zdeterminowany, a najszczęśliwszy wydawał się z pędzlem i pudełkiem farb, z którymi mógł eksperymentować. Skromne zdolności naukowe Karola, jego wycofana natura oraz niezbyt sportowa sylwetka i średnie możliwości w tej materii, nie pomogły mu w aklimatyzacji w Hill House.

Dla księcia pobyt w szkole był ciągłą walką. O ile Hill House uważał za trudne, o tyle jego następna szkoła stała się najgorszym koszmarem. Trafił do Cheam, placówki z internatem, w której uczył się jego ojciec. Filip przetrwał i się wyróżnił, został kapitanem szkolnej drużyny krykietowej oraz bramkarzem pierwszej drużyny piłkarskiej. Inaczej jego starszy syn, głęboko nieszczęśliwy i trawiony tęsknotą za domem. Bojaźliwy i wrażliwy, z trudem nawiązywał znajomości czy dołączał do innych, nieodmiennie tkwił na marginesie wszystkich zajęć. Zaliczał ten okres do najgorszych lat swojego życia. Mimo iż królowa całym sercem wspierała męża w tym pomyśle, musiała walczyć ze sobą, kiedy pod koniec ferii w Balmoral syn błagał ją, by nie musiał wracać do tego domu "utrapienia". Nie pomogło też to, że latem 1958 roku królowa postanowiła – bez żadnego oczywistego powodu – ogłosić Karola "księciem Walii, earlem Chester i towarzyszem rycerskim Wielce Szlachetnego Orderu Podwiązki". Pulchny uczniak zaczerwienił się jak burak i modlił o to, by pochłonęła go ziemia, gdy wraz z kolegami oglądał to obwieszczenie w telewizji. Jak zauważyła Sarah Bradford, biografka królowej: "Nikt nawet nie pomyślał, żeby go uprzedzić, co wydaje się niezwykłym brakiem wrażliwości ze strony Elżbiety". Mimo iż królowa współczuła synowi jego niedoli, nie tylko wspierała męża, lecz także uważała, że doświadczenia Karola ze szkoły z internatem będą dobrym treningiem przed wzlotami i upadkami jego przyszłej pozycji.

Podczas gdy Elżbieta przyjęła życzliwe, acz niewzruszone stanowisko wobec edukacji syna, niezbyt interesowała się naukowymi postępami córki. Anna uczyła się w pokoju dziecięcym z guwernantką Catherine Peebles. Chociaż klasa dziewczynki znajdowała się nad pokojami matki w pałacu Buckingham, władczyni nigdy nie przyszła zobaczyć, jak córka sobie radzi. To księżniczka Małgorzata nadzorowała pracę siostrzenicy, omawiała program nauczania z jej nauczycielką, a nawet sama przepytywała Annę. Ponieważ kobietę denerwowała własna nieodpowiednia edukacja, cieszyła się, kiedy wreszcie Anna stała się pierwszą córką panującego władcy, która wstąpiła do żeńskiej szkoły z internatem, w tym przypadku Benenden w Kent. Podczas gdy Anna "przyjemnie" wspominała szkolne dni, jej brat nazwał swą szkołę średnią, Gordonstoun na północnym wybrzeżu Szkocji, "Colditz z kiltami" (Colditz było obozem jenieckim cieszącym się złą sławą). Karol chciał się uczyć w Eton, prywatnej szkole dla chłopców niedaleko Windsoru. Zamiar ten wspierała królowa matka, która wstawiała się za księciem u córki i zięcia. Jej argumenty puszczano jednak mimo uszu. Filip twierdził, że Eton znajduje się za blisko Londynu, co oznacza, że Karola nieuchronnie ścigaliby dziennikarze. Wybór padł więc na Gordonstoun. Mimo początkowych obaw książę dobrze wykorzystał swój pobyt w tym miejscu. Przyłączył się do kółka teatralnego i został szkolnym prefektem – tak jak jego ojciec.

Macierzyństwo? "Nie należało do silnych stron królowej"

Karol nigdy tak naprawdę nie pogodził się z rodzicielskim dystansem w dzieciństwie. Jego oficjalny biograf Jonathan Dimbleby scharakteryzował królową jako "zimną" – z określeniem tym zdecydowanie nie zgodziło się rodzeństwo księcia. Przyjaciel bardziej taktownie opisał umiejętności rodzicielskie Elżbiety tymi słowami: "Macierzyństwo nie należy do silnych stron królowej. Ona lubi zajmować się swoją pracą i jest niezwykle zajęta". Ta wieloletnia narracja o rodzicielskim dystansie wzięła początek z kroniki filmowej pokazującej słynne spotkanie na pokładzie królewskiego jachtu "Britannia" w libijskim Tobruku po zakończeniu półrocznej podróży królowej i księcia Filipa po Australii i Oceanii w 1954 roku. Kiedy królewscy rodzice pierwszy raz zobaczyli swoje dzieci na pokładzie, Karol i Anna uroczyście i grzecznie uścisnęli im ręce. Przynajmniej rozpoznali rodziców – obawiano się, że po tak długiej nieobecności dzieci nie będą wiedziały, kim oni są. Chociaż powitanie pod pokładem było dużo czulsze, ten niemy pokaz miał dowodzić chłodnego podejścia Elżbiety do macierzyństwa. Dużo później jej emocjonalną powściągliwość omawiano w przeciwieństwie do księżnej Diany, która podczas podobnego spotkania w połowie podróży po Kanadzie przebiegła przez pokład i chwyciła swoich synów w objęcia – tuż przed kamerami.

Inni, którzy znali królową od lat, obrali odmienny kurs. Uważali ją za kobietę o głębokich uczuciach, która została zmuszona do wzięcia ich w karby z powodu nieustających wymogów swojej pozycji. Albo, jak to ujął pisarz James Pope-Hennessy, "czuje się, że sprężyna jest napięta do granic". Elżbieta przy licznych okazjach musiała powściągnąć swe silne macierzyńskie instynkty dla korzyści korony. W okresach rodzinnych kryzysów – szczególnie po rozpadzie małżeństwa siostry i po śmierci Diany, księżnej Walii – pierwsze myśli władczyni zawsze dotyczyły dobrostanu dzieci.

Fragment książki "Królowa" Andrew Mortona w tłumaczeniu Katarzyny Bażyńskiej-Chojnackiej i Piotra Chojnackiego wydanej przez Marginesy. Tytuł, lead i skróty od redakcji "Newsweeka". Książkę można kupić tu.

Andrew Morton -
Andrew Morton - "Królowa"
]]>
Andrew Morton
urn:uuid:d61135d8-1404-52bc-a731-7f3bc04a94b3 Thu, 31 Aug 2023 09:00:00 +0200 Sekrety z życia Diany Spencer. 26. rocznica śmierci księżnej Walii Dwadzieścia sześć lat po tragicznej śmierci księżna Diana wydaje się nieśmiertelna. Nie tylko dlatego, że na jaw wychodzą kolejne sekrety jej niezwykłego życia. https://www.newsweek.pl/swiat/sekrety-z-zycia-diany-spencer-26-rocznica-smierci-ksieznej-walii/cnv026b Wizyta księżnej Diany w Nepalu, 2-6 marca 1993 roku. Lady Diana Spencer jeszcze w okresie narzeczeństwa, Londyn, 24 czerwca 1981 r. Bajkowy ślub. Następca tronu książę Karol i księżna Diana, jego właśnie poślubiona małżonka, opuszczają katedrę św. Pawła, Londyn, 29 lipca 1981 r. Książę i księżna Walii z synami Harrym (urodzonym miesiąc wcześniej) i Williamem (dwuletnim), Londyn, 14 października 1984 r. Ostatnie nagranie księżnej Diany Dwadzieścia sześć lat po tragicznej śmierci księżna Diana wydaje się nieśmiertelna. Nie tylko dlatego, że na jaw wychodzą kolejne sekrety jej niezwykłego życia.

To było dzień przed śmiertelnym wypadkiem. Diana nie widziała synów od miesiąca. Spędziła cały sierpień z Dodim Al-Fayedem, opływając Morze Śródziemne na pokładzie jego jachtu. 30 sierpnia po południu zadzwoniła do Williama i Harry’ego, którzy spędzali wakacje w zamku Balmoral w Szkocji, należącym do rodziny królewskiej. Chciała jak najdłużej rozmawiać z synami, ale oni myśleli, że niedługo zobaczą matkę w Londynie i nie kryli zniecierpliwienia.

Harry tłumaczy do dzisiaj: "Nienawidziłem rozmów telefonicznych z rodzicami". I zaraz dodaje: "Nie przypominam sobie, co wtedy powiedziałem. Ale żałuję, że ta rozmowa trwała tak krótko. Będę musiał z tym żyć aż do śmierci". William pamięta, o czym rozmawiał z matką, ale trzyma to w tajemnicy. Opowiada za to, że jej telefon przerwał mu zabawę z kuzynami. Myślał tylko o tym, żeby jak najszybciej skończyć rozmowę. "Gdybym tylko wiedział... Nie byłbym taki poirytowany. To mnie prześladuje" – opowiada teraz.

Księżna Walii zginęła 31 sierpnia 1997 roku, kiedy jadąc limuzyną, próbowała uciec przed fotoreporterami w Paryżu. Na miejscu wypadku, w tunelu obok Pont de l’Alma, świadkowie spotkali paparazzo, który robił zdjęcia umierającej Dianie i jej martwemu kochankowi. Nic dziwnego, że jej synowie nie przepadają za mediami. "William gardzi mediami w sposób absolutny. Jest nieubłagany w swojej ocenie, dla niego to hołota. Jego zdaniem – i zdaniem jego brata – to właśnie dziennikarze zabili ich matkę" – pisała Ingrid Seward, biografka rodziny królewskiej. – To nie jest tylko luźna hipoteza. To jest ich główna wersja zdarzeń – dodaje Tom Bradby, brytyjski dziennikarz polityczny.

Lady Diana Spencer jeszcze w okresie narzeczeństwa, Londyn, 24 czerwca 1981 r.
Lady Diana Spencer jeszcze w okresie narzeczeństwa, Londyn, 24 czerwca 1981 r.

Właśnie dlatego film dokumentalny "Diana, Our Mother"("Diana, nasza matka") jest absolutnie wyjątkowy. William i Harry po raz pierwszy postanowili publicznie opowiedzieć o księżnej Dianie. Jak przyznał sam Harry przed projekcją filmu: "Nigdy nie rozmawialiśmy o niej w taki sposób. I nie zamierzamy tego ponownie robić w przyszłości". Kilka miesięcy wcześniej Harry zdradził, że przez wiele lat nie radził sobie z traumą, którą wywołała przedwczesna śmierć matki. Mówił, że jego życie zmieniło się w kompletny chaos: "Wiele razy byłem bardzo blisko załamania psychicznego. Zalewał mnie nieustanny żal, okłamywałem samego siebie. Ale nie chciałem myśleć o mojej mamie. Wydawało mi się, że to w niczym nie pomoże".

W "Dianie, naszej matce" William i Harry pokazują zdjęcia z niedawno odkrytych albumów fotograficznych stworzonych niegdyś przez Dianę dla synów. "Chciałbym ją kiedyś spytać, czy ubierała nas w ten sposób trochę dla żartu? Te dziwaczne szorty i świecące buciki z maluteńkimi klipsami! Jak mogła nam coś takiego zrobić" – komentuje jedno ze zdjęć William.

Diana łamała w życiu różne reguły i robiła to również jako matka następców tronu. Przez wieki królewskie dzieci wychowywane były z dala od swych poddanych. Kiedy królowa Elżbieta II była mała, do pałacu Buckingham przyprowadzano skautki, aby nie została kompletnie odcięta od swych rówieśników. To upór Diany sprawił, że William jako pierwszy królewski potomek uczęszczał do normalnej szkoły i wbrew protokołowi od dziewiątego miesiąca życia towarzyszył jej w oficjalnych wizytach. Wyprowadziła synów poza pałacowe mury. Brała ich do kina, stała z nimi w kolejce do McDonalda, prowadziła do parków rozrywki, gdzie spotykali przyjaciół. Zabierała ich również do szpitali czy przytułków dla bezdomnych – z dala od świateł kamery.

Chciała, żeby ich życie było choć trochę normalne, mimo że z góry wiedziała, że nigdy takie nie będzie. William wspomina w filmie, że w wieku 12 czy 13 lat interesowały go głównie supermodelki. Cały jego pokój był obwieszony ich zdjęciami. Pewnego dnia wrócił jak zwykle ze szkoły. I kto czekał na niego na schodach pałacu Kensington? Cindy Crawford, Christy Turlington i Naomi Campbell. "Zrobiłem się cały czerwony, mało nie zemdlałem. Byłem w kompletnym szoku" – opowiada. Wizyta słynnych modelek to był pomysł jego matki – tyle złośliwy, co żartobliwy. Diana była wtedy sławniejsza niż wszystkie supermodelki razem wzięte.

Po 25 latach od śmierci Diana jest niemal równie obecna w popkulturze jak za życia. "Dzięki synom legenda trwa i przeradza się w sequel" – jak to ujął pewien specjalista od marketingu. Księżna Kate, przyszła królowa Anglii, nosi pierścionek zaręczynowy, który niegdyś Karol wręczył Dianie. Zawsze będzie z nią porównywana. I zapewne zawsze będzie z nią przegrywać. – Kate jest bardzo atrakcyjną kobietą, ale nie ma w niej magii Diany. Brakuje jej kruchości Diany, jej bólu, jej wewnętrznych rozterek, jej walki o przetrwanie – stwierdza Tina Brown, jedna z biografek księżnej Diany.

Są jeszcze inne powody, dla których Diana dołączyła do elitarnego klubu sław, które wiele lat po śmierci wydają się nieśmiertelne jak Elvis Presley, John F. Kennedy czy Marilyn Monroe. Podobnie jak prezydent USA czy Monroe księżna zginęła w szczytowym momencie swego życia i jakby zastygła w czasie, nie zobaczyliśmy więc jej słabszych dni.

Niebywała popularność Diany opierała się na tym, że była całkowicie odmienna od zwykłych ludzi. Urodziła się w arystokratycznej rodzinie, była bogata i otoczona luksusem. Wyszła za księcia z bajki, bo – co mało kto dziś pamięta – przed ślubem z Dianą w 1981 r. książę Karol był najbardziej pożądanym kawalerem na świecie. Ale tym, co dopełniło legendy, był fakt, że mimo tego wszystkiego jej życie stało się niezwykle podobne do życia zwykłych śmiertelników. Książę okazał się nie do końca bajkowy. I tak jak milionom kobiet Dianie przypadła rola nieszczęśliwej i zdradzanej żony.

Bajkowy ślub. Następca tronu książę Karol i księżna Diana, jego właśnie poślubiona małżonka, opuszczają katedrę św. Pawła, Londyn, 29 lipca 1981 r.
Bajkowy ślub. Następca tronu książę Karol i księżna Diana, jego właśnie poślubiona małżonka, opuszczają katedrę św. Pawła, Londyn, 29 lipca 1981 r.

Brytyjska telewizja wyemitowała inny film o księżnej "Diana: In Her Own Words", w którym znalazły się niepublikowane dotąd na Wyspach Brytyjskich nagrania należące do jej coacha. Po śmierci Petera Settelenazostały opublikowane. Diana zwierza się, że Karol nie okazywał jej cienia współczucia. Wręcz przeciwnie, mówił: "Nie zamierzam być jedynym księciem Walii w historii, który nigdy nie ma kochanki". Wspomina również, że spotkali się zaledwie 13 razy, zanim doszło do małżeństwa. Mówi, że od początku miała przeczucie, że wszystko skończy się źle i że ich życie łóżkowe było jedną wielką katastrofą: "Nigdy nie prosił o seks. Robiliśmy to mniej więcej raz na trzy tygodnie. Pewnie dlatego, że przed naszym małżeństwem widywał tę panią (Camillę) właśnie raz na trzy tygodnie". Diana opowiada również, że kiedy z płaczem zwróciła się o pomoc do Elżbiety II, królowa odpowiedziała: "Nie mam pojęcia, co masz robić. Karol jest po prostu beznadziejny".

Księżna miała fascynującą podwójną osobowość. Im bardziej stawała się sławna, tym bardziej była nieszczęśliwa, co sprawiło, że ludzie tak się nad nią litowali. Była światową ikoną mody, ale jednocześnie nie była pięknością i nigdy się za taką nie uważała. Nauczyła się pozować w taki sposób, aby jej zdecydowanie za duży nos nie był zbyt widoczny – za co paparazzi byli jej niebywale wdzięczni. Jak to ujęła z pewnym rozczuleniem Donatella Versace: "Świetnie wychodziła na zdjęciach, ale żyrafy też wychodzą świetnie na zdjęciach. Przypominała mi żyrafę".

Tuż po śmierci księżnej premier Tony Blair w słynnym przemówieniu nakreślonym pospiesznie na używanej kopercie nazwał ją "księżną ludzkich serc". Wiele lat później napisał jednak, że Diana była zręczną manipulatorką, grającą na emocjach tłumu. Tak naprawdę nie ma jednej prawdy o księżnej Walii. Jej biografka Tina Brown twierdzi, że księżna zraniona przez Windsorów, którzy nie potrafili dostrzec jej zalet, zwróciła się ku tabloidom i zaczęła je karmić historiami o sobie i swoich wrogach. Była w tym naprawdę dobra, ale nie miała żadnej długofalowej strategii. I w końcu – ku jej własnemu zaskoczeniu – presja mediów sprawiła, że jej życie stało się nie do zniesienia. Nawet gdy walczyła o życie, była sprzedawana "na wyłączność". Za jej zdjęcia w dniu wypadku jednemu z paparazzich obiecano 300 tysięcy funtów.

"Do chwili pojawienia się Diany mistyka brytyjskiej rodziny królewskiej opierała się na tajemnicy. Diana zastąpiła ją mistyką sławy i popularności" – pisał historyk i eseista Theodore Dalrymple. Była jedną z najczęściej fotografowanych kobiet na świecie, boginią tabloidów. Na długo zanim doświadczyliśmy "efektu Kate" czy "efektu Michelle Obamy", niemal wszystko, co nosiła na sobie Diana, było naśladowane przez miliony kobiet na całym świecie.

Diana nadal jest wzorem. Rihanna wyznała niedawno, że to księżna Walii pozostaje jej modową idolką: "Była niedościgniona. Nosiła za duże kurtki jak raperzy. Kochałam wszystko, co na siebie włożyła".

Said Cyrus, założyciel firmy, która dostarczyła Dianie od lat 80. ponad tysiąc strojów, opowiadał, że niejednokrotnie wyjeżdżał przed księżną Walii do kraju, który miała odwiedzić. Chodziło o to, by sprawdzić, jak zaprojektowana kreacja Diany sprawdzi się na miejscu.

Książę i księżna Walii z synami Harrym (urodzonym miesiąc wcześniej) i Williamem (dwuletnim), Londyn, 14 października 1984 r.
Książę i księżna Walii z synami Harrym (urodzonym miesiąc wcześniej) i Williamem (dwuletnim), Londyn, 14 października 1984 r.

Księżna Walii była nie tylko wynalazczynią revenge dressing, czyli stroju zemsty, po tym, jak założyła niezwykle śmiałą kreację w dniu, w którym Karol publicznie ogłosił, że ją zdradzał. Była przede wszystkim pionierką w używaniu własnej sławy w walce o wyższe dobro. Dziś wydaje się to banalne – przyzwyczailiśmy się, że gwiazdy Hollywood i posiadacze wielkich fortun poświęcają czas i pieniądze na rzecz jakiejś ważnej sprawy. Ale to Diana zapowiada nadejście ery Angeliny Jolie czy Melindy Gates.

Jej zaangażowanie w walkę z minami lądowymi wyrządzającymi ogromne straty wśród ludności cywilnej, często na długo po zakończeniu wojen, było początkowo wykpiwane. Jeden z brytyjskich ministrów nazwał wtedy księżną narwaną , inny stwierdził, że "nie wystarczy pokazać amputowane kończyny i powiedzieć: »Jakie to straszne«, żeby coś zrobić". Dziś prawie nikt nie ma wątpliwości, że to dzięki Dianie powstał traktat w Ottawie, w ramach którego ponad 160 państw zakazało min lądowych.

Przed wejściem Diany do rodziny królewskiej wszyscy jej członkowie w czasie filantropijnych wizyt nosili rękawiczki. Diana zdjęła je, gdy odwiedzała szpital, w którym przebywali pacjenci chorzy na AIDS. Chciała pokazać, że nie boi się uścisku ich ręki, w czasach gdy lęk przed dotknięciem osoby chorej na AIDS był jeszcze powszechny.

Ostatnie nagranie księżnej Diany

Diana nie cierpiała Windsorów. Mówiła o nich pogardliwie: Niemcy. Konflikt z nią przyczynił się do nadszarpnięcia wizerunku rodziny królewskiej. Kiedy pozbawili Dianę tytułu Jej Królewskiej Wysokości, uznano ich za małostkowych i mściwych. Wyniosłe milczenie królowej po jej śmierci jeszcze pogorszyło sprawę. Windsorowie nie doświadczyli takiego spadku popularności od czasu kryzysu w 1936 roku, gdy Edward VIII został zmuszony do abdykacji. Ale "firma" – jak nazywa się rodzinę królewską na Wyspach – wyciągnęła wnioski z tamtych doświadczeń. Członkowie rodziny królewskiej stali się bardziej otwarci i dostępni, zrozumieli, jak wielkim zagrożeniem jest dla nich krytyka ze strony opinii publicznej.

Dzięki temu po dawnym kryzysie nie ma już dzisiaj śladu. Gdy niedawno doszło do tragicznego pożaru wieżowca Grenfell, królowa natychmiast spotkała się z ocalałymi, ledwo powstrzymując się od łez. Przed erą Diany coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Wszystko, co robiła Elżbieta II, wyznaczał z ogromnym wyprzedzeniem sztywny protokół.

Diana nie była święta. Sama podkreślała, że jest grzesznicą. Wychowała się na romansach Barbary Cartland, a jej wykształcenie pozostawiało wiele do życzenia. Bywała ekstrawagancka i niemądra. Nieraz epatowała złym gustem. Jej nieustanna walka o uwagę publiki ucieleśniała czasem najgorsze cechy dzisiejszego celebryctwa. Jednak to nie zmienia tego, co najważniejsze: dzięki niej ludzie czuli się lepsi. Na tym pewnie polega tajemnica nieśmiertelności Diany.

]]>
Maciej Nowicki
urn:uuid:e84f070c-90e8-4fa7-bac4-f7a58d83de31 Fri, 19 May 2023 09:00:00 +0200 Szósta rocznica ślubu Meghan i Harry'ego "Meghan chciała znaleźć się w domu. W tamtej chwili nie potrafiła sobie wyobrazić, że jej stopa mogłaby jeszcze stanąć tam, gdzie działoby się coś spod znaku dworu królewskiego". https://www.newsweek.pl/historia/szosta-rocznica-slubu-meghan-i-harryego/rp1f85s Meghan Markle i książę Harry Meghan i Harry Robert Hardman - "Królowa naszych czasów. Życie Elżbiety II" "Meghan chciała znaleźć się w domu. W tamtej chwili nie potrafiła sobie wyobrazić, że jej stopa mogłaby jeszcze stanąć tam, gdzie działoby się coś spod znaku dworu królewskiego".

To, że Sussexsowie przez cały rok wyrażali niezadowolenie ze swojego królewskiego życia, nasilało jeszcze krytykę pod ich adresem. Byli napiętnowali w mediach za to, że nie zgadzali się wymienić nazwisk wybranych dla swojego syna rodziców chrzestnych, zrywając z utrwaloną w rodzinie królewskiej tradycją. Krytykowano ich ponadto za to, że udali się na wakacje na południu Francji swoim prywatnym odrzutowcem, mimo deklarowanej troski o kwestie związane ze zmianami klimatycznymi. Przyjaciele książęcej pary starali się utrzymywać, że zdecydowała się na to ze względów bezpieczeństwa.

Argumenty te uznano za niezbyt poważne już w następnym tygodniu, kiedy Cambridge’owie zostali sfilmowani w czasie swojego wyjazdu z dziećmi na wakacje do Szkocji samolotem tanich linii lotniczych, wśród zwyczajnych turystów.

"Niewielu ludzi pyta, czy mam się dobrze"

Jesienny objazd po krajach na południu Afryki był planowany od dawna, a wiele ze spotkań przewidzianych w jego trakcie miało odzwierciedlać rolę księcia Sussex jako ambasadora młodzieży Wspólnoty Narodów oraz księżnej jako wojowniczki o prawa kobiet. Mieli tam także zabrać ze sobą synka. Przesłanie wydawało się wymowne i mocne – oto wyglądająca nietradycyjnie, mieszana pod względem rasowym książęca para podejmowała problemy trapiące w XXI stuleciu kraje rozwijające się. Atrakcyjnym momentem z początków tej podróży był widok arcybiskupa Desmonda Tutu, bohaterskiego weterana ruchu na rzecz zniesienia apartheidu, witającego królewskie trio. Sussexowie zamieścili zdjęcie uwieczniające tę chwilę na swoim profilu na Instagramie, z podpisem "Arcy— poznaje Archiego". W Angoli książę Harry złożył hołd jednemu z największych triumfów swojej matki, gdy tak jak niegdyś ona przeszedł przez jedno z dawnych pól minowych.

Był jeszcze jeden ważny podtekst tej wyprawy. Otóż Angola po cichu wyrażała zainteresowanie przystąpieniem do brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Sussexowie bardzo wyraźnie potwierdzali swoją przydatność w działaniach dyplomatycznych. A jednak w końcowych etapach tej podróży cała ta pozytywna narracja została postawiona na głowie. Najpierw ogłoszono, że księżna podjęła kroki prawne przeciwko gazecie "Mail on Sunday" za opublikowanie listu, który napisała do swojego ojca w dniach, w których wzięła ślub. Jednocześnie książę Harry wydał długie oświadczenie, będące atakiem na media za ich "bezwzględną kampanię nieustannej propagandy". W czasie całej podróży książęcej parze towarzyszył reporter stacji ITV Tom Bradby, gromadzący materiał do filmu dokumentalnego, wyemitowanego wkrótce po powrocie Sussexów do Wielkiej Brytanii. Film ten przedstawiał obraz pary głęboko udręczonej swoim losem, tym, jak ukazywały ją media, a także ze względu na brak wsparcia ze strony reszty rodziny królewskiej. Książę Harry nie zaprzeczył doniesieniom o nieporozumieniach ze swoim bratem. Księżna podziękowała ze łzami w oczach, kiedy Bradby zapytał ją, czy wszystko w porządku. "Niewielu ludzi pyta, czy mam się dobrze", odpowiedziała mu. Wyprawa, która miała na celu zwrócić uwagę na wyzwania stojące przed młodzieżą z południa Afryki, została zapamiętana z powodu łez księżnej.

Niedługo potem para książęca na dość długo wyjechała do Kanady, wobec czego nie spędziła Bożego Narodzenia razem z resztą królewskiej rodziny w Sandringham. Na początku 2020 roku Sussexowie wrócili do Zjednoczonego Królestwa, choć bez Archiego, na cykl zaplanowanych zawczasu spotkań. I wtedy, 8 stycznia o godzinie 18.34, podali do wiadomości publicznej coś, co w niemal każdej gazecie określono mianem "sensacji": oboje postanowili porzucić królewskie życie i rozpocząć nowe, na własnych warunkach. "Po wielu miesiącach namysłu i dyskusji w swoim gronie zdecydowaliśmy się dokonać w tym roku zmiany i przystąpić do wypracowywania dla siebie nowej, rozwojowej roli w ramach tej instytucji [tj. monarchii]", wyjaśnili. "Zamierzamy zrezygnować z pozycji ’starszych’ [wyższych rangą] członków rodziny królewskiej i podjąć pracę dla uzyskania finansowej niezależności, a równocześnie nadal całkowicie wspierać Jej Wysokość królową". W tym celu postanowili dzielić spędzany czas między Wielką Brytanię a "Amerykę Północną. Prasa w jednej chwili okrzyknęła to w nagłówkach "megxitem".

Mimo że oświadczenie to zostało wydane za pośrednictwem pałacu Buckingham, Harry i Meghan w zasadzie nie powiadomili o tym zawczasu monarchini ani jej personelu, obawiając się przecieku nowin do prasy, zanim obwieściliby je sami. I oboje przypuszczalnie byli równie zaskoczeni, jak media, kiedy pałac Buckingham zareagował na to natychmiast, jeszcze tego samego wieczoru. "To skomplikowane kwestie, a ich rozpracowanie zabierze sporo czasu", głoszono w oświadczeniu wydanym nie przez samą królową, tylko jako "królewski komunikat". Innymi słowy, starannie przygotowywany przez Sussexów "fakt dokonany" wcale nie stanowił takiego zaskoczenia, jak się oboje spodziewali.

Nikt, nawet jej ukochany i popularny wnuk, nie mógł mówić władczyni, jak ma kierować swoją monarchią. Nawet autorzy książki "Harry i Meghan. Chcemy być wolni", będącej czymś w rodzaju autoryzowanej wersji historii Sussexów, musieli przyznać, że w tamtej chwili ich bohaterowie wykazali się "niecierpliwością i porywczością". Żyjąc pod kloszem w swoim kanadyjskim ustroniu, słuchając doradców mających świetne pomysły, lecz niezbyt dobrze rozumiejących złożoną sieć konwencji wpływających na funkcjonowanie tysiącletniej instytucji, jaką jest brytyjska monarchia, książęca para albo się pomyliła, albo przeliczyła, jeśli chodzi o reakcję Elżbiety II.

"Pozostanie" albo "wyjście"

Choć wszystko to może rzeczywiście było "skomplikowane", to jednak w istocie poradzenie sobie z tym nie zabrało aż tak dużo czasu. Monarchini ponownie energicznie przystąpiła do działania, wespół z księciem Walii i, w mniejszym zakresie, z księciem Cambridge, dla którego był to szczególnie bolesny proces. Chociaż Meghan do tego czasu już wróciła z Kanady do Wielkiej Brytanii, królowa zaprosiła Harry’ego do Sandringham dla omówienia sprawy z księciem Walii i księciem Williamem podczas, jak to nazwano w mediach, "szczytu w Sandringham". Nie miało to przypominać korporacyjnych negocjacji. Królowa i książę Karol opowiadali się za pojednawczym rozstrzygnięciem kwestii niepodlegającej dyskusji.

Jak przekonali się dwa dziesięciolecia wcześniej Wessexowie, pozostawanie w rodzinie królewskiej jedną nogą nie wchodziło w rachubę. Sussexowie spodziewali się układu bliższego temu, z którego korzystały córki księcia Yorku, księżniczki Beatrix i Eugenie; obydwie miały królewskie tytuły, pracowały na swoje konto i zarabiały na siebie. Jednakże księżniczki te nie miały do odegrania ważnych ról w sferze królewskiej, takich jak nominalnego zwierzchnika Królewskiej Piechoty Morskiej (którym był książę Sussex) czy patronki uniwersytetów Wspólnoty Narodów (była nią księżna Sussex). Poza tym nie próbowały zapewnić sobie żadnej nowej, "rozwojowej" roli w ramach instytucji monarchii. Księżniczki Beatrix i Eugenie nader sporadycznie uczestniczyły w ważniejszych wydarzeniach z udziałem rodziny królewskiej, niemniej ich stosunkowo dyskretne, wolne od rozgłosu życie bardzo się różniło od tego, jakie Sussexowie przewidywali dla siebie.

Spośród wielu nauczek z nieszczęsnych lat dziewięćdziesiątych królowa i jej urzędnicy szczególnie zapamiętali jedną – taką, że problemy, z których rozwiązaniem zwlekano, najczęściej z czasem jeszcze się nasilały. Po zakończeniu wspomnianego spotkania rodziny królewskiej przedstawicielom wszystkich stron pozostało dopracowanie szczegółowych ustaleń w cyklu długich telefonicznych rozmów konferencyjnych. Ujmując rzecz w skrócie, Sussexów postawiono przed wyborem: "pozostanie" albo "wyjście" – i wybrali to drugie.

Meghan i Harry
Meghan i Harry

Z końcem owego tygodnia biuro prasowe monarchini wydało oświadczenie roztaczające przed Sussexami widoki zupełnie odmienne od tych, które książęca para wyobrażała sobie niewiele dni wcześniej. Oboje tracili swoje patronaty i honorowe funkcje wojskowe, nie mogli już odtąd posługiwać się tytułem Jego/Jej Królewskiej Mości ani pobierać pieniędzy z funduszy publicznych. Jednak oświadczenie to, a jego autorstwo przypisywano samej królowej, nie zawierało słów potępienia i miało poniekąd pozytywny wydźwięk. "Rada jestem, iż wspólnie znaleźliśmy konstruktywne i pomocne wyjście dla mojego wnuka i jego rodziny", głosiła w nim. "Harry, Meghan i Archie zawsze pozostaną kochanymi członkami mojej rodziny". Przyznawała, że Sussexowie musieli znosić to, iż "natarczywie się im przyglądano", i wyraziła "nadzieję całej [swej] rodziny, że dzisiejsze porozumienie pozwoli im przystąpić do budowania szczęśliwego i spokojnego nowego życia".

Pałac Buckingham ujawnił również, że władczyni nalegała na ponowne rozpatrzenie tej sprawy po upływie dwunastu miesięcy, na wypadek gdyby książęca para jednak się rozmyśliła. Nazajutrz nie było wątpliwości co do tego, jak Sussexowie przyjęli to rozwiązanie, gdyż nadąsany Harry wygłosił w Londynie powściągliwą w tonie mowę w czasie zbiórki pieniędzy na jego organizację charytatywną z Lesotho, Sentebale. "Liczyliśmy na kontynuowanie służenia królowej, Wspólnocie Narodów i moim wojskowym stowarzyszeniom, ale bez finansowania ze środków publicznych", oświadczył. "Niestety, okazało się to niemożliwe".

W gronie oficjeli z dworu królewskiego wcale niemała sympatia dla Sussexów rozwiała się już wcześniej. "Niełatwo było Meghan przystosować się do takiego nowego życia, ale nie dała sobie na to zbyt dużo czasu", powiedział pewien bliski współpracownik Sussexów, reprezentujący ich w działalności dobroczynnej, wielce skonsternowany takim obrotem wydarzeń. "Harry jest pracowity – tak jak Meghan. Nie przypomina księcia Yorku. Nie oczekuje wyjątkowego traktowania. Nie wywyższa się. Jednak ma bzika na punkcie chronienia swojej rodziny, a Meghan nie odpowiadały różne rzeczy. Uznawała wszystko za złe, a on wziął jej stronę. Mimo wszystko takie rozwalenie tego wszystkiego było czymś dziwnym". Hasło "megxit" sugerowało, zapewne nie do końca słusznie, że to księżna była sprawczynią tych wydarzeń. Mimo to niewiele osób z dworu królewskiego skłaniało się ku zaprzeczeniu tej wersji, szczególnie po zapoznaniu się z późniejszymi komunikatami wydawanymi przez Sussexów, przeładowanymi zwrotami z amerykańskiego żargonu korporacyjnego.

"Meg chciała znaleźć się w domu"

Inny element planów pary książęcej także wymagał skorygowania. Tak jak wizja półkrólewskiego życia nierealny okazał się ich pomysł stworzenia quasi-królewskiej marki oraz strony internetowej. W 2019 roku, po rozpadzie fundacji charytatywnej Williama i Harry’ego, Sussexowie stworzyli sussexroyal.com – i błyskawicznie pojawiło się mnóstwo obserwujących ich konto na Instagramie. Faktycznie ustanowili swoisty rodzaj cyberrekordu, pozyskując pierwszy milion obserwujących jeszcze przed upływem początkowych sześciu godzin. Choć Sussexowie i zespół ich informatyków mogli się chełpić smykałką do internetowych projektów, to wydaje się, że nikt nie wykazał odpowiedniej dbałości o ich treść czy choćby wykorzystanie "królewskiej" nazwy. A ponieważ Sussexowie zamierzali ją wykorzystywać do swoich prywatnych działań, pałac Buckingham zażądał zmiany jej na inną, bez użycia przymiotnika "royal".

W tym żądaniu nie było niczego złośliwego. Marka monarchii brytyjskiej podlega rozmaitym aktom prawnym i międzynarodowym umowom handlowym, wprowadzanym i zawieranym przez przeróżne departamenty rządowe, w tym kancelarię brytyjskiego rządu, a zasady korzystania z niej znalazły się w oficjalnym aneksie ze spisem "zastrzeżonych słów i wyrażeń" krajowego rejestru sądowego. Para książęca zareagowała na to nerwowym oświadczeniem, w którym zgodziła się na zmianę nazwy, nie próbując nawet ukrywać swojej irytacji: "Brak jakichkolwiek przepisów ustanowionych przez monarchię czy kancelarię rządu dotyczących wykorzystania słowa ’królewski’ [royal] za granicą". W praktyce oznaczało to, że odrzucali uprawnienia królowej i jej rządu do określania, kto albo co jest "królewskie".

Urzędnicy z pałacu Buckingham i Clarence House, choć zaszokowani tym przejawem rozgoryczenia i naiwności Sussexów, zdecydowali się nie wszczynać kłótni z tego powodu. Książęca para miała za kilka tygodni wrócić do Zjednoczonego Królestwa na ostatni cykl oficjalnych spotkań, żeby jeszcze reprezentować rodzinę królewską. Następnie, po dorocznych obchodach święta brytyjskiej Wspólnoty Narodów w Opactwie Westminsterskim, wraz z królową i innymi członkami rodziny, czekało ją całkowite wycofanie się z królewskiego życia.

Nikt nie pamiętał, by kiedykolwiek wcześniej uroczystości z tej okazji w Opactwie Westminsterskim wzbudziły aż takie zainteresowanie środków masowego przekazu jak 9 marca 2020 roku, gdy 2 tysiące zaproszonych gości oczekiwało na królową i jej rodzinę na tym corocznym wielowyznaniowym wydarzeniu. W warunkach ówczesnych zadrażnień jego organizatorzy z pewnością popełnili poważny błąd, włączając w skład procesji z udziałem królowej tylko księcia i księżną Cambridge, z pominięciem księcia i księżnej Sussex. Sussexowie nieuchronnie odebrali to jako kolejną zniewagę. Aby załagodzić atmosferę, Cambridge’owie zdecydowali się nie brać udziału w tej procesji i zająć miejsca przed monarchinią, podobnie jak Sussexowie.

Jednak, według autorów książki "Harry i Meghan. Chcemy być wolni", księżna Cambridge "jakby nie była świadoma" obecności swojej szwagierki. Uroczystość ta miała "nadzwyczaj nieprzyjemny" przebieg i okazała się dla księżnej Sussex kroplą, która przepełniła czarę goryczy: "Meg [Meghan] chciała po prostu znaleźć się w domu. (…) W tamtej chwili nie potrafiła sobie wyobrazić, że jej stopa mogłaby jeszcze stanąć tam, gdzie działoby się coś spod znaku dworu królewskiego". Przyjaciele Cambridge’ów mówili, że do księżnej Kate trudno było mieć pretensje o niezwracanie większej uwagi na Meghan. Obydwie siedziały w różnych rzędach, oddzielone kilkoma miejscami podczas oficjalnej okazji. Były też na żywo w telewizji, w pełni świadome tego, że każda z gazet korzystała z usług osób umiejących czytać z ust. Nie była to pora ani miejsce na ewentualną szczerą rozmowę. Niewiele godzin później księżna Sussex wsiadła na pokład samolotu, którym miała na dobre odlecieć do Ameryki Północnej. "Megxit" się dopełnił.

Fragment książki "Królowa naszych czasów. Życie Elżbiety II" Roberta Hardmana w tłumaczeniu Grzegorza Siwka, opublikowanej przez Wydawnictwo Znak Horyzont. Premiera 17 maja. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji.

Robert Hardman -
Robert Hardman - "Królowa naszych czasów. Życie Elżbiety II"
]]>
Robert Hardman
urn:uuid:8cf95976-29f2-4293-adb8-5e6c0b8a0c86 Sun, 07 May 2023 17:42:00 +0200 Słynny wywiad księżnej Diany dla BBC. W ten dzień ulice opustoszały. "Wszystkim szczęki opadły" Wywiad Diany z 1995 r. był niewiarygodną sensacją. Wiele wskazuje na to, że do rozmowy w ogóle by nie doszło, gdyby dziennikarz BBC nie okłamał księżnej Walii. https://www.newsweek.pl/swiat/slynny-wywiad-ksieznej-diany-dla-bbc-w-ten-dzien-ulice-opustoszaly-wszystkim-szczeki/zz0659b Księżna Diana udziela wywiadu Martinowi Bashirowi w Kensington Palace, 5 listopada 1995 r. Wywiad Diany z 1995 r. był niewiarygodną sensacją. Wiele wskazuje na to, że do rozmowy w ogóle by nie doszło, gdyby dziennikarz BBC nie okłamał księżnej Walii.

Wywiad dla BBC Diany będącej w separacji z następcą brytyjskiego tronu zmienił historię Windsorów. "Pogrążył monarchię w największym kryzysie od czasu abdykacji Edwarda VIII w 1936 r." – pisał "Daily Mail".

Elżbieta II uważała, że rodzina królewska powinna trzymać się zasady: nigdy się nie skarż i nigdy nie wyjaśniaj. Sprawy rodzinne powinny pozostać za zamkniętymi drzwiami, co pozwoli uniknąć medialnych skandali. Mantra królowej z reguły działała. Do 5 listopada 1995 r., gdy księżna Walii postanowiła udzielić wywiadu Martinowi Bashirowi.

Wszystko było trzymane w ścisłej tajemnicy. Kamera i sprzęt dźwiękowy zostały przemycone do Kensington Palace pod pretekstem wymiany sprzętu hi-fi. Poza Bashirem w salonie Diany obecni byli jedynie dźwiękowiec i producent programu. Robiono wszystko, aby uniknąć przecieku – na czas montażu zatrudniono specjalną ekipę ochroniarzy. Marmaduke Hussey, ówczesny prezes zarządu BBC, nie został poinformowany o rozmowie, obawiano się, że Hussey – fanatyczny wręcz monarchista – będzie usiłował zablokować emisję.

Diana postawiła tylko jeden warunek – to ona przekaże Windsorom informację o dacie emisji w "Panoramie" – 20 listopada. Królowa przyspieszyła zaplanowaną operację biodra. Miała nadzieję, że pobyt w szpitalu zmniejszy zainteresowanie wywiadem, zwłaszcza jeśli w trakcie operacji umrze.

Wszystkim opadły szczęki

Steve Hewlett był wtedy wydawcą "Panoramy". Wstępny montaż wywiadu zobaczył kilka dni po nagraniu wraz z ludźmi z dyrekcji BBC: "Wszyscy mieli notesy i długopisy. Ale gdy zaczęli oglądać nagranie, już po 30 sekundach przestali notować – po prostu opadły im szczęki. Oglądałeś to i wciąż sobie mówiłeś: »Nie wierzę, że ona to powiedziała«. Ale zanim doszedłeś do siebie, znów padało równie niewyobrażalne zdanie".

W dzień emisji ulice w całym kraju były puste. Największą bombę dziennikarską ostatnich 20 lat oglądały 23 miliony Brytyjczyków.

Wywiad był sygnałem, że drogi Diany i Windsorów ostatecznie się rozeszły. Bardziej sensacyjna była jednak jego treść – słowa Diany o zdradach małżeńskich, intrygach pałacowych, chorobach psychicznych i przyszłości monarchii. Żona następcy tronu podawała w wątpliwość, czy Karol nadaje się na króla. Zdradziła, że gdy urodziła Williama, próbowała się zabić, rzucając się ze schodów. Z niewiarygodną otwartością mówiła o swej depresji i bulimii: "Wypełniasz żołądek pięć czy sześć razy dziennie – daje ci to poczucie komfortu, ale tylko na chwilę". Przyznała, że miała wieloletni romans ze swym trenerem jazdy konnej. Jednak do historii przeszło przede wszystkim zdanie, stanowiące przejrzystą aluzję do zdrad Karola z Camillą Parker Bowles: "W małżeństwie było nas troje. A to już trochę tłoczno". Dziennikarka Amanda Platell jest przekonana, że Dianie poradzono, jak ma odpowiedzieć na niektóre pytania: "To były niewiarygodne zdania. Takie, za które spin doktorom płacą całe fortuny".

20 grudnia Buckingham Palace ogłosił, że Elżbieta II wysłała list do Diany i Karola, doradzając im rozwód. Wkrótce Karol wyraził zgodę.

Gwiazda Bashira

W Buckingham Palace na wywiad Diany zareagowano zdumieniem i przygnębieniem. "Nie wiedzieliśmy nic, nie wiedzieliśmy, jak mogło do tego dojść" – wspominał Dickie Arbiter, ówczesny asystent sekretarza prasowego. "Jeden patrzył na drugiego i mówił: »Jak ma na nazwisko ten Martin?«".

32-letni wtedy Bashir był jako tako znany w BBC. Poza światem mediów nigdy o nim nie słyszano. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego to waśnie jemu udało się zdobyć wywiad z księżną.

Wielkie gwiazdy amerykańskiej telewizji – Barbara Walters i Oprah Winfrey – zjadły lunch z Dianą w Kensington Palace, ale skończyło się na lunchu. Legendarny dziennikarz David Frost, przyjaciel Diany, bezskutecznie próbował ją namówić do swojego programu. "Królewska korespondentka" Jennie Bond została kilka miesięcy wcześniej zaproszona do Kensignton Palace, gdzie Diana opowiedziała jej z grubsza to samo co Bashirowi. Jednak zastrzegła: "To tylko między nami. I tymi czterema ścianami". Bond uszanowała jej życzenie.

Jak twierdzi przyjaciel rodziny Spencerów, trzy miesiące przed wywiadem Bashir spotkał się z Charlesem, młodszym bratem Diany. Miał mu powiedzieć, że prowadzi śledztwo dziennikarskie dotyczące osób, które chcą negatywnie wpłynąć na medialny wizerunek Diany. To przekonało Charlesa do umówienia spotkania z siostrą. "Bez Charlesa Bashir nie miałby żadnych szans, żeby do niej dotrzeć" – twierdzi przyjaciel rodziny. Bashir pokazał Dianie wyciągi bankowe, które miały dowodzić, że dwóch byłych pracowników Spencerów za pieniądze przekazuje ich tajemnice służbom specjalnym. Diana była wówczas przekonana, że rodzina królewska kazała ją śledzić. Oraz że ukrytym celem Windsorów jest pozbawienie jej opieki nad dziećmi. Dlatego powinna jak najszybciej kontratakować, przedstawiając własną wersję w "Panoramie".

Kilka miesięcy po wywiadzie "Mail on Sunday" opublikował tekst, z którego wynikało, że dokumenty bankowe, dzięki którym Bashir przekonał Dianę, zostały sfałszowane. "BBC przyznało, że były fałszywe, ale stacja bagatelizowała ich znaczenie. Bronili swojej wielkiej sensacji" – opowiada Jason Lewis, jeden z autorów tamtego tekstu.

W 1996 r. BBC przeprowadziło wewnętrzne śledztwo. Ustalenia były następujące: Diana nigdy nie widziała sfałszowanych dokumentów bankowych i nie miały one żadnego wpływu na to, że Bashirowi udało się zdobyć wywiad. Dziennikarza oczyszczono ze wszystkich zarzutów. Zwolniono natomiast grafika, który miał sfałszować wyciągi.

Bashir robił wielką medialną karierę. "Od kiedy zdobył wywiad z Dianą, wszystkie drzwi stały przed nim otworem. To było naprawdę coś – Diana była wtedy najsłynniejszą kobietą na ziemi. Dzięki temu wywiadowi stał się gwiazdą. A każdy chce, by wywiad robiła z nim gwiazda. Jego rozmówcy mieli poczucie, że rozmawiając z Bashirem, stają się kimś równym Dianie" – opowiadał Max Clifford, agent medialny.

Nowe śledztwo

W listopadzie minęło 25 lat od wywiadu stulecia. Szukano uczestników tamtych wydarzeń. Diana od dawna nie żyła, Bashir był ciężko chory – koronawirus doprowadził go do operacji na otwartym sercu. W centrum uwagi znalazł się więc Matt Wiesler, grafik, który w 1995 r. miał sfałszować dokumenty bankowe. Po raz pierwszy swoją wersję przedstawił w mediach. Twierdził, że Bashir okłamał go, że widział oryginały pewnych dokumentów, ale nie jest w stanie ich zdobyć. Dlatego potrzebuje kopii. Nie powiedział, w jakim celu.

Gdy wyemitowano wywiad z Dianą, Wiesler nie łączył tego w żaden sposób z podróbkami swej roboty.

Był zaskoczony, gdy po kilku miesiącach pod jego drzwiami pojawili się dziennikarze z oskarżeniem: "Jesteś fałszerzem! Jak teraz się wytłumaczysz?".

Jego przyjaciel opowiadał: "Martin przyszedł do Matta z fałszywymi informacjami i poprosił o naszkicowanie tych dokumentów jako prywatnej przysługi. Matt nie należał do zespołu »Panoramy« – i nie wiedział, czemu mają posłużyć. Potem zawiadomił o wszystkim BBC. Ale oni bronili swej sensacji i stanęli murem za Martinem. Matt znalazł się na czarnej liście, o czym nawet nie wiedział. Nazywano go fałszerzem, kpiono z niego za plecami. A Martin zrobił wielką karierę najpierw w kraju, potem w USA. Zarabiał miliony. Żył z wywiadu z Dianą".

Relacja Wieslera sprawiła, że Charles Spencer zaczął domagać się nowego śledztwa w BBC, mówiąc, że to z 1996 r. miało tylko jedno zadanie – oczyścić Bashira. Podkreślał, że bez sfałszowanych dokumentów bankowych nie doszłoby do wywiadu. Przedstawił też bardzo długą listę innych zarzutów – Bashir miał kłamliwie przekonywać jego siostrę, że królowa jest śmiertelnie chora, że nowy zegarek Swatch księcia Williama służy do szpiegowania jego matki, że Tiggy Legge-Bourke (opiekunka Williama i Harry’ego) jest w ciąży z Karolem. Zapewniał też Dianę, że jej pokoje są na podsłuchu – wynajął ludzi, którzy znaleźli w nich pluskwę. Wiele wskazuje na to, że tuż przedtem została podłożona.

BBC nie ma wyboru – zapowiada nowe śledztwo, które potrwa sześć miesięcy. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że stacja traktuje sprawę poważnie – dochodzenie będzie prowadzić John Dyson, były sędzia Sądu Najwyższego, do niedawna najwyższy rangą sędzia w Anglii i Walii. Sam Bashir ukrywa się przed mediami, a swoim przyjaciołom już zapowiedział, że przechodzi na emeryturę. Ryzykuje coś więcej niż niesławę – zarzuty kryminalne za fałszerstwo (tym bardziej prawdopodobne, że prawa do wywiadu przyniosły wielkie pieniądze BBC) i wyrok więzienia. BBC już zapowiedziało, że nie ma w planach ponownej emisji wywiadu stulecia.

Pozostaje pytanie, czy gdyby Bashir nie popełnił fałszerstwa, Diana nie udzieliłaby podobnego wywiadu innemu dziennikarzowi? Czy jej życie potoczyłoby się inaczej?

Spotkanie z Bashirem przyniosło też upadek Michaela Jacksona. Dziennikarz przekonywał megagwiazdę popu (co później wyciął z filmu), że jego "relacje z dziećmi sprawiają, że chce mi się płakać ze wzruszenia". Za co Jackson zrewanżował się wyznaniem: "Spałem w swoim łóżku z wieloma dziećmi". Co pogrążyło go na zawsze.

David Puttnam, producent filmowy i jeden z przyjaciół Diany, twierdzi, że po coraz bardziej prawdopodobnym rozwodzie z Karolem dla księżnej była przygotowywana inna rola. Miała zostać ambasadorem sztuki na wzór Grace Kelly, księżnej Monako. Wywiad dla "Panoramy" przekreślił te plany.

Rosa Monckton, przyjaciółka Diany, twierdzi, że spotkania z Bashirem doprowadziły ją do gwałtownej zmiany: "Diana stała się kimś innym – przestały ją interesować normalne sprawy, jej jedyną obsesją były od tej pory wymierzone w nią spiski. Już wcześniej miała swoje obsesje. Jestem przekonana, że narastające w niej coraz bardziej lęki i bezpodstawne oskarżenia, których nie szczędziła otoczeniu, są rezultatem konspiracyjnych fantazji, którymi Bashir się posłużył, aby przekonać ją do udzielenia wywiadu".

Niektórzy idą nawet dalej, przypominając, że przekonana o inwigilacji Diana wkrótce pozbyła się królewskich ochroniarzy i zawierzyła ludziom, którzy nie byli w stanie zadbać o jej bezpieczeństwo. Dowodzi tego tragiczna noc w Paryżu 31 sierpnia 1997 r., kiedy nikt nie sprawdził, czy kierowca pił, i nikt nie powiedział pasażerom, że powinni zapiąć pasy.

]]>
Maciej Nowicki
urn:uuid:7ba875bb-33b8-4e9f-9d20-f2dca3e25c89 Sat, 06 May 2023 14:10:00 +0200 Koronacja Karola. Przed nim trudna decyzja. "Prędzej czy później będzie musiał ją podjąć" Większość Brytyjczyków nie zna innego monarchy niż Elżbieta II. Jej styl sprawowania urzędu – dyskretny, powściągliwy, oparty na etyce obowiązku, ściśle oddzielający osobiste poglądy królowej od jej publicznej funkcji – postrzegano jako standard funkcjonowania monarchii. https://www.newsweek.pl/swiat/koronacja-karola-przed-nim-trudna-decyzja-predzej-czy-pozniej-bedzie-musial-ja-podjac/vddxfwl Większość Brytyjczyków nie zna innego monarchy niż Elżbieta II. Jej styl sprawowania urzędu – dyskretny, powściągliwy, oparty na etyce obowiązku, ściśle oddzielający osobiste poglądy królowej od jej publicznej funkcji – postrzegano jako standard funkcjonowania monarchii.

Wszyscy, którzy znają Karola, doskonale wiedzą, że taki styl sprawowania urzędu jest niezgodny z jego temperamentem.

Elżbieta bardzo pilnowała się, by nie zdradzać żadnych politycznych preferencji, Karol natomiast zawsze chciał być liderem opinii, inicjującym ważne społeczne dyskusje i zmiany. Czy jako monarcha będzie musiał zrezygnować z takiej postawy? Czy uda mu się pogodzić swoją wizję monarchii z wymogami angielskiej konstytucji? (nie ma ona formy pojedynczego spisanego dokumentu, jak mówią Brytyjczycy – "nie jest książką, tylko biblioteką"). Czy 74-letniemu Karolowi uda się zmienić monarchię zgodnie ze swoim temperamentem, który miał wpływ na sprawowanie funkcji następcy tronu, księcia Walii?

Był pierwszym w historii brytyjskiej monarchii następcą tronu aktywistą, traktującym swój tytuł, związany z nim majątek i towarzyszącą mu sprawczość jako narzędzie promowania ważnych dla siebie spraw.

Ekologia na pierwszym miejscu

Najważniejszą z nich było zawsze środowisko naturalne. Jeden z biografów przyszłego monarchy, Jonathan Dimbleby, zachwalał Karola jako wizjonera, który jako jeden z pierwszych światowych przywódców zrozumiał zagrożenie katastrofą klimatyczną. Gdy w 1970 r. Karol wygłosił swoje pierwsze publicznie przemówienie, mówił o groźbie przeludnienia, erozji gleb, niebezpieczeństwach związanych z zanieczyszczeniem plastikiem. Już w 1991 r. przekonał pałac Buckingham do instalacji pojemników, gdzie wrzucane miały być butelki do recyklingu – trochę czasu upłynie, zanim stanie się to standardem w innych brytyjskich instytucjach. Przez kolejne dekady Karol zwracał uwagę opinii publicznej na koszty masowej turystyki i efekt cieplarniany, a w ostatnich latach wielokrotnie apelował do światowych przywódców o słuchanie młodych ludzi domagających się zdecydowanej polityki klimatycznej.

Karol poświęcił także wiele uwagi ekologicznemu, zrównoważonemu rolnictwu. Swój majątek wokół rezydencji Highgrove House w Gloucestershire na południowym zachodzie Anglii zmienił w ekologiczną farmę. Wytwarzane na niej produkty sprzedawane są pod marką Duchy Originals, a dochody ze sprzedaży zasilają różne charytatywne przedsięwzięcia Karola. Jako następca tronu często spotykał się z brytyjskimi i kanadyjskimi rolnikami i hodowcami, zachęcając ich do stosowania ekologicznych metod produkcji żywności oraz powrotu do brytyjskich tradycji rolniczych i hodowlanych; np. Brytyjczyków przekonywał, by częściej sięgali po typową dla brytyjskiej kuchni baraninę.

Był zdecydowanym przeciwnikiem żywności genetycznie zmodyfikowanej. Zasłynął także ze sceptycyzmu wobec stosowania nauki jako narzędzia instrumentalnego panowania człowieka nad naturą. Czego efektem było zaangażowanie w kontrowersyjną promocję "medycyny alternatywnej" i homeopatii, które przez świat nauki często są traktowane jako pseudonaukowe i zniechęcające ludzi do sięgania po sprawdzone metody leczenia.

Architektura pasją Karola

Monarchia brytyjska pozostaje ściśle związana z Kościołem anglikańskim, król jest formalnie głową Kościoła i obrońcą protestanckiej wiary, ale zainteresowania religijne Karola wykraczały poza jedno wyznanie i tradycję duchową, miały znamiona ekumenizmu, a wręcz synkretyzmu. Jako książę Walii Karol odwiedzał np. prawosławne klasztory w Grecji i Rumunii. Największy wpływ na jego światopogląd miał zdaniem biografów wywrzeć Laurens van der Post, antropolog amator pochodzący z RPA. To on zainteresował Karola mistycznym nurtem islamu – sufizmem, jungowską psychologią głębi oraz alternatywnymi tradycjami duchowymi.

Przekładało się to na konkretne działania Karola jako księcia Walii. Użyczył patronatu Centrum Badań nad Islamem działającym na Uniwersytecie w Oksfordzie. Nawet po zamachach 11 września 2001 r. nie ustawał w przekonywaniu światowych przywódców o konieczności dialogu z islamem. W latach 90. deklarował, że chce być nie tyle obrońcą wiary anglikańskiej, ile wszystkich religijnych tradycji, jakie bliskie są dziś brytyjskim obywatelom.

Od czasu Karola II i odbudowy Londynu po wielkim pożarze z 1666 r. nie było brytyjskiego monarchy tak bardzo zainteresowanego architekturą. W hrabstwie Dorset powstało podmiejskie osiedle Poundury, które charakteryzuje niska i gęsta zabudowa, a jego głównym założeniem urbanistycznym jest to, że najważniejszymi użytkownikami są piesi, nie kierowcy. Architektura nawiązuje do form klasycznych oraz ludowego budownictwa z okolicy.

Poundbury zostało wybudowane przez Księstwo Kornwalii – instytucję gromadzącą ziemię i nieruchomości, będącą finansowym zapleczem monarchy. Jest wyrazem niechęci Karola do współczesnych miast, po których nie sposób poruszać się inaczej niż komunikacją i autem oraz nowoczesnej, surowej architektury z typową dla niej wysoką zabudową, tworzoną z wykorzystaniem szkła i stali.

Architektoniczne zainteresowania Karola pokazują, że potrafi on łączyć progresywne idee z bardzo konserwatywnymi, tożsamymi wręcz z intelektualnym lenistwem.

Pomysł na Poundbury jest zbieżny z ideami ruchów miejskich i realizuje hasła klimatycznych aktywistów. Jest także bliski koncepcji "miasta 15-minutowego", którym polska prawica straszy dziś elektorat tak samo jak robakami, które Unia Europejska chce rzekomo wepchnąć Polakom na talerz zamiast schabowego.

Z drugiej strony Karol zupełnie odrzuca modernistyczną architekturę, pryncypialnie odmawiając uznania jej wartości estetycznej. Współcześni brytyjscy architekci i urbaniści mają do Karola bardzo krytyczny stosunek. Pojawiały się nawet oskarżenia, że jako książę Walii wykorzystał swoje zakulisowe wpływy i blokował realizację nowoczesnych, odważnych estetycznie projektów.

Koronacja Karola III. "Monarchię należy zreformować"

Czy Karol monarcha będzie mógł angażować się w sprawy typowe dla ruchów aktywistycznych, które tak go zajmowały przez ostatnie dekady? Biografka Catherine Mayer twierdzi, iż jest on osobą, która we wszystkim stara się realizować podwójną misję: ratować planetę przed ekologiczną katastrofą, a brytyjską monarchię przed mogącymi jej zagrażać zmianami społecznymi.

Ponadto Karol III wie, że monarchię, by przetrwała, należy zreformować. Podobno od dawna opowiada się za "odchudzeniem" rodziny królewskiej, co sprowadzałoby się do pełnienia oficjalnych obowiązków tylko przez monarchę, następcę tronu i ewentualnie ich najbliższą rodzinę (osoby dalsze w kolejce do tronu zostałyby z nich zwolnione).

Król miał też od dawna mówić o konieczności reformy systemu odznaczeń, często krytykowanego jako anachroniczny. Wielka Brytania ciągle przyznaje np. Order Imperium Brytyjskiego, choć od dawna nie istnieje, a związane z nią kolonialne dziedzictwo sprawia, że jest ono nie do przejęcia dla części wyróżnionych nim osób.

W przypadku reform monarchii Karol ma spore szanse na sukces. Brytyjska opinia publiczna, w tym establishment obu głównych partii, rozumie konieczność reformy instytucji, narzucenia jej skromniejszych standardów znanych z państw skandynawskich czy krajów Beneluksu.

O wiele gorzej będzie z ocaleniem planety. Bo to wymaga odważnych politycznych decyzji, które są prerogatywą rządu i parlamentu. Karol wypowiadający się np. na temat konieczności szybszej dekarbonizacji gospodarki lub sprzeciwiający się GMO, łatwo może zostać uznany za króla przekraczającego przypisaną mu przez tradycję rolę, co w najgorszym wypadku może doprowadzić nawet do zagrażającego monarchii kryzysu konstytucyjnego.

Można sobie jednak wyobrazić sobie scenariusz, w którym Karol, nie wpływając bezpośrednio na rząd i parlament, czym ujawniłby swoje partyjne preferencje, śmielej niż Elżbieta II akcentuje swoje opinie w debacie publicznej, używając pozycji monarchy w celu wzmocnienia świadomości ekologicznej lub dialogu międzyreligijnego.

Wypracowanie akceptowalnej dla społeczeństwa i klasy politycznej formuły, pozwalającej monarsze angażować się w ten sposób, wymagałoby jednak dużej politycznej zręczności. A tej Karolowi często brakowało. Jako książę Walii wikłał się często w niepotrzebne kontrowersje, z których nie zawsze wychodził zwycięsko.

Od śmierci Elżbiety II nie minął jeszcze rok, Karol wciąż jest objęty okresem ochronnym, w którym nie zdarzają się napastliwe polemiki z nowym monarchą. Także Karol w ostatnich miesiącach stara się wpasować w model panowania, jaki stworzyła jego matka. Wyraźnie unika kontrowersji, na pewno także ze względu na sytuację, w jakiej znalazła się Wielka Brytania. Śmierć Elżbiety II po 70 latach panowania zbiegła się z dwukrotną zmianą osoby piastującej urząd premiera. Krajem wstrząsnęła fala strajków, Brytyjczycy zaczęli uświadamiać sobie, z jakimi problemami wiąże się brexit. Opuszczenie wspólnego rynku, gospodarcze skutki walki z pandemią i efekty napaści Putina na Ukrainę wywołały niespotykany od dawna na Wyspach wzrost kosztów życia. Ponadto duży kryzys przeżywa sama rodzina królewska w związku z konfliktem z Harrym, księciem Sussex, młodszym synem Karola, i jego małżonką Meghan Markle.

Prędzej czy później Karol III będzie musiał jednak podjąć decyzję, jakim monarchą chce być. Czy wbrew własnemu temperamentowi będzie starał się wpisać w formę stworzoną przez Elżbietę II, czy też spróbuje wprowadzić zmiany zgodne ze swoimi przekonaniami. Czy będzie reformatorem tej instytucji, czy władcą przejściowym między panowaniem matki Elżbiety II i syna Wilhelma V.

]]>
Jakub Majmurek
urn:uuid:4474536c-eedf-4f9d-b7f1-9f68c389ba24 Sat, 06 May 2023 11:39:00 +0200 Książę Harry. Wiecznie sfrustrowany. Zamknięty w pałacu Kensington nie mógł uciec "Wiele lat poświęciłem na rozrywki, nie chciałem dorosnąć" – przyznał po latach książę Harry. Ocaliło go wojsko. https://www.newsweek.pl/historia/ksiaze-harry-wiecznie-sfrustrowany-zamkniety-w-palacu-kensington-nie-mogl-uciec/dr8pv5v Książę Harry i książę William Tom Bower - "Zemsta. Meghan, Harry i wojna Windsorów" "Wiele lat poświęciłem na rozrywki, nie chciałem dorosnąć" – przyznał po latach książę Harry. Ocaliło go wojsko.

Jako dwudziestokilkulatek William zaczął odwiedzać rodzinę i przyjaciół matki, aby zrozumieć, jaka była naprawdę. Harry nie chciał brać w tym udziału. Wolał wierzyć w hollywoodzką wersję wydarzeń, według której do śmierci jego matki doprowadzili paparazzi ścigający ją nieustępliwie aż do paryskiego tunelu. "Myślę, że to był klasyczny przypadek – wyjaśni później. – Lepiej nie myśleć o mamie, o żalu i cierpieniu, które temu towarzyszą, bo to i tak jej nie przywróci, co najwyżej pogłębi smutek. Moim sposobem było odgrodzić się, nie dopuścić tego do siebie".

Wiele lat po śmierci Diany Harry wspominał, że poskarżył się ojcu na trudności, jakie przechodził w szkole, ponieważ należał do rodziny królewskiej i pochodził z rozbitej rodziny. W Eton wyjątkowo nieszczęśliwy Harry celowo niszczył rzeczy należące do innych chłopców, raz nawet pociął piórnik kolegi. "Ja też tak miałem – odpowiedział ponoć Karol – więc trudno, żeby w twoim wypadku było inaczej". Harry stwierdził: "Przecież to nie ma sensu. Twoje dzieci nie muszą cierpieć, dlatego że ty cierpiałeś".

Harry zapomniał z czasem, że Diana też pochodziła z rozbitej rodziny. Jej matka, o której mawiano, że "wzięła nogi za pas", odeszła do innego mężczyzny, porzucając dziewięcioletnią Dianę. Nieszczęśliwe dzieciństwo Diana spędziła, kursując między domami samolubnych rodziców. Kiedy Harry był w szkole, wdawała się w liczne romanse, często z żonatymi mężczyznami.

Burza uczuć nie sprzyjała nauce – Harry z egzaminów końcowych miał tylko dwie piątki. Po pięciu latach w Eton, najlepszej brytyjskiej szkole, skończył z czwórką ze sztuki i dwóją z geografii. Po większości uczniów szkoły spodziewano się przynajmniej trzech piątek. Jednak wyniki egzaminów odzwierciedlały oceny Harry’ego, który znajdował się w ogonie klasy. Nie nadawał się na studia, potrzebował zawodu. "Wiele lat poświęciłem na rozrywki, nie chciałem dorosnąć", przyznał. Był gniewny i łatwo dawał się ponieść emocjom – koledzy tolerowali to, że zawsze chciał uchodzić za największego rozrabiakę. Zagubionego księcia często widywano w nocnych klubach, szczególnie w Boujis w Kingston, w otoczeniu blondynek z towarzystwa. Wychodził nad ranem, czasami pokryty wymiocinami, innym razem po przepychankach z przyjaciółmi. Do jednego z pubów zakazano mu wstępu, bo ponoć nazwał barmana "pieprzonym żabojadem". Pesymista i cynik przeklinał media za to, że donosiły o jego wpadkach.

Większość dziewczyn właściwie nie robiła na nim wrażenia, aż w 2014 r. poznał Chelsy Davy, atrakcyjną, inteligentną wolnomyślicielkę po studiach, pochodzącą z rodziny farmerskiej z Zimbabwe. Oboje byli imprezowiczami: lubili narkotyki, alkohol i seks. Davy odkryła, że Harry potrzebuje dziewczyny, która będzie trochę jak matka. "Kłopot w tym – zwierzył się później książę przy drinku generałowi Richardowi Dannattowi w pałacu Kensington – że nie jestem jak inni młodzi mężczyźni. Trudno być normalnym".

William uniknął podobnych problemów. Nie szukał kogoś, kto zastąpi mu Dianę. W 2004 r. był w poważnym związku z Kate Middleton, koleżanką ze studiów na uniwersytecie w St Andrews. W jej spokojnej, zwyczajnej rodzinie z klasy średniej znalazł ostoję. Pewny siebie student rozumiał oczekiwania wobec następcy tronu. Kiedy uczył się w Eton, regularnie przechodził przez most, dzielący szkołę od zamku w Windsorze, żeby zjeść lunch z królową i księciem Filipem. W trakcie tamtych popołudniowych spotkań monarchini łagodnie udzielała wnukowi wskazówek, podkreślając, jak ważne jest niewdawanie się w spory. Nie powinien być wścibski jak jego ojciec ani ściągać na siebie krytyki zamiłowaniem do ostentacyjnego luksusu.

Harrym i jego nieskrywaną niedolą nikt jednak nie chciał się zająć. Wiecznie sfrustrowany, wydawał się na zmianę uroczy, rozpieszczony, niewykształcony, prostoduszny i wymagający. Zamknięty w pałacu Kensington nie mógł uciec przed królewskim gorsetem – oficjalnym zachowaniem podwładnych i sztywnymi wymaganiami. Nawet przyjaciele nie za bardzo wiedzieli, czym się interesuje.

Ocaliło go wojsko. W 2005 r. złożył podanie o przyjęcie do akademii wojskowej w Sandhurst. Na egzaminie wstępnym jego dziecinne odpowiedzi wprawiły egzaminatorów w osłupienie. Nie dostałby się, gdyby nie był księciem. "Pobyt w wojsku – powiedział później – to najlepsza ucieczka, jaka mi się przytrafiła. Czułem, jakbym naprawdę coś osiągał. Dobrze rozumiem ludzi pochodzących z najróżniejszych środowisk, a tam miałem poczucie, że jestem częścią drużyny".

Przemiana zaczęła się w 2007 r., kiedy w sekrecie dostał przydział w prowincji Helmand w Afganistanie jako kontroler ruchu lotniczego. "Nie byłem księciem, tylko Harrym", powiedział, wspominając, ile radości sprawił mu pobyt w wojsku. Schowany za wysokimi murami bazy lotniczej Camp Bastion, Afganistan oglądał jedynie w trakcie misji mających na celu zabicie wrogów, do których strzelali z nurkujących helikopterów. Wykonywali rozkazy – Harry nie wiedział, czy zabijają niewinnych cywilów, czy talibskich bojowników. Nie mógł rozumieć złożonej sytuacji kraju ani nie zastanawiał się nad celowością sojuszniczego planu stworzenia realnego, liberalnego państwa. Nigdy nie kwestionował swojej misji wojskowej.

Dziesięć tygodni po przybyciu księcia niemiecki magazyn ujawnił, gdzie stacjonuje. Zagrożenia nie dało się opanować. Harry’ego musiano czym prędzej ewakuować. "Miałem o to wielki żal", powiedział. Był to kolejny powód jego nienawiści do mediów. Na dokładkę w 2012 r. gazety ujawniły zdjęcia, na których grał w rozbierany bilard ze striptizerkami w Las Vegas. "Za dużo we mnie żołnierza, a za mało księcia", żartował, przepraszając.

Po przejściu szkolenia na pilota wojskowych helikopterów znów spędził dwadzieścia tygodni w Helmand. W 2015 r. z przykrością opuścił wojsko. Choć Omid Scobie, samozwańczy rzecznik Sussexów, piszący o rodzinie królewskiej na łamach "Harper’s Bazaar", twierdził, że decyzja o odejściu była trudna, Harry tak naprawdę nie miał wyboru. Bez dyplomu nie mógł liczyć na promocję.

Powrót Harry’ego do życia w cywilu i do pełnienia książęcych obowiązków podminowała Chelsy Davy, która postanowiła zakończyć ich związek. Po szalonym okresie z księciem zapragnęła się ustatkować, lecz nie w rodzinie królewskiej. Nie godziła się na bezwzględne zasady, ograniczenia, oczekiwania i życie na świeczniku. Pragnęła żyć normalnie.

Harry najpierw odnowił związek z początkującą aktorką Cressidą Bonas, córką lady Mary-Gaye Curzon, jedną z najpiękniejszych przedstawicielek swojego pokolenia. Tak jak Harry Cressida interesowała się chorobami psychicznymi. Jednak i ona zostawiła Harry’ego – mężczyznę, który zawsze obawiał się fotografów i żądał ochrony. Obie kobiety, podobnie zresztą jak inne, z którymi się spotykał, stwierdziły, że brakuje mu klasy, jest mało romantyczny i niepoważny, a przy tym wybuchowy i władczy. Kiedy byli razem, nie zachowywał się szczodrze. Gdy zaręczył się z Meghan, Bonas zrobiła pod jego adresem przytyk i zamieściła w mediach społecznościowych obrazek chłopca i dziewczynki na huśtawce z podpisem: "Nieważne, czy jesteś wykształcony, utalentowany, bogaty czy wyluzowany, koniec końców liczy się to, jak traktujesz ludzi". W komentarzu dodała jeszcze: "Taka prawda".

Harry nie spodziewał się, że powrót z wojska do cywila będzie aż taki trudny. Próba znalezienia ciekawej pracy, którą mógłby łączyć z książęcymi obowiązkami, pogłębiła "zupełny chaos" – jak sam to określał – spowodowany problemami osobistymi.

Po raz pierwszy zauważył je trzy lata wcześniej, w 2012 r. "Nie wiedziałem, co jest ze mną nie tak – powiedział po czasie. – Wiele razy byłem już pewnie bliski całkowitego załamania nerwowego. Każdy może mieć problemy psychiczne – dodał – nawet ktoś z rodziny królewskiej". Do 2014 r., kiedy odszedł z wojska, z opałów ratował go William: "Mój brat był prawdziwym błogosławieństwem. Ciągle powtarzał: »Nie może tak być, to nie jest normalne, musisz o tym z kimś porozmawiać«". Za radą Williama poszedł na terapię. "Gdy już ją zacząłem – opowiadał później – poczułem się, jakby pękła bańka". Terapeuta podsycił w nim gniew.

Podobnie jak Diana Harry znalazł wytchnienie od swoich udręk, pomagając innym cierpiącym. W 2013 r. z myślą o żołnierzach, którzy zostali ranni w Iraku i Afganistanie, zorganizował Invictus Games – turniej lekkoatletyczny dla "niezwyciężonych", zaskarbiając sobie podziw weteranów. Ze szczerym zainteresowaniem słuchał osób, którym nie poszczęściło się tak jak jemu. "Mam zajęcie, które absolutnie uwielbiam", powiedział, czując, że jest potrzebny. Naturalny dar współczucia, które okazywał w trakcie oficjalnych wizyt (tak jak jego matka), pozwolił znieść bariery dzielące go od społeczeństwa. Przytulając dzieci, śmiejąc się i żartując ze sportowcami, Harry znalazł ujście dla swoich emocji.

Wyścig z Usainem Boltem podczas wizyty na Jamajce umocnił popularność monarchii, której szczyt przypieczętował diamentowy jubileusz królowej w 2012 r. Gitarzysta Brian May zagrał na dachu pałacu Buckingham, a królowa wystąpiła w spocie promującym igrzyska olimpijskie w Londynie w 2012 r. – skacze w nim ze spadochronem z Jamesem Bondem (aktorem Danielem Craigiem). Ponad rok wcześniej, 29 kwietnia, dwa miliardy widzów oglądały ślub Williama i Kate. Królowa stała się najbardziej rozpoznawalną i podziwianą osobą na świecie, a czarujący książę Harry był drugim pod względem popularności członkiem rodziny królewskiej.

Zwolenników monarchii cieszyło, że bracia są ze sobą tak blisko. Poza tym ludzie widzieli, jak Harry śmieje się na scenie z Williamem i Kate w trakcie promocji Fundacji Królewskiej, organizacji charytatywnej założonej przez tę trójkę z myślą o sprawach wielkiej wagi, szczególnie mających związek ze zdrowiem psychicznym. Harry mówił, że jego główne zadanie to wspierać Williama w roli króla.

Jednak jeśli nie liczyć turnieju sportowego i oficjalnych obowiązków, cel Harry’ego pozostawał ulotny. Niektórzy twierdzili, że żywi do brata urazę. Może miał żal o to, że jako nastolatek brał na siebie winę za występki Williama? Inni uważali, że zazdrości bratu szczęśliwego małżeństwa i dwójki dzieci. Albo zastanawiali się, czy narodziny księcia Jerzego nie osłabiły pozycji Harry’ego, który nie był już "zapasowym" pretendentem do tronu. Z pewnością stracił na znaczeniu w rodzinie królewskiej. Jak sam wyjawił, presja życia w centrum uwagi była nie do zniesienia. "Za każdym razem, kiedy znajdowałem się w jakimkolwiek pomieszczeniu z mnóstwem ludzi, czyli dość często – powiedział – oblewałem się potem [...] serce mi waliło, bum, bum, bum, bum, dokładnie jak pralka".

W maju 2016 r. Roya Nikkhah, korespondentka "Sunday Timesa", zajmująca się tematyką rodziny królewskiej, spotkała się z Harrym podczas Invictus Games w Orlando. Zdumiało ją, że czarujący i zabawny książę, jakiego widywała przez lata, teraz stał się ponurym, udręczonym buntownikiem. W trakcie rozmowy Harry trzymał się oficjalnej linii: "Bezwzględnie uwielbiam babcię i podejmę się wszystkiego, czego tylko będzie chciała". Ale też wyczuwało się jego melancholię. "Pomysł posiadania rodziny i dzieci – powiedział – jest po prostu fantastyczny". Przyznał, że w znalezieniu żony przeszkadza mu brak okazji, by gdzieś wyjść i poznawać ludzi. Pięć lat później był bardziej szczery: "Myślałem sobie, że nie chcę tej pracy. Nie chcę tu być". Z perspektywy czasu wiele osób zrozumiało, że Harry szukał ucieczki. W piątek 1 lipca 2016 r. był we Francji ze swoim ojcem, bratem i premierem Davidem Cameronem. Pojechali nad Sommę w ramach obchodów setnej rocznicy rozpoczęcia bitwy. Pod koniec pełnego powagi dnia wrócili do Londynu. Z lotniska Northolt Harry popędził do Soho, nie wiedząc, że w ciągu kilku godzin jego życie się odmieni.

Fragment książki "Zemsta. Meghan, Harry i wojna Windsorów" Toma Bowera w tłumaczeniu Olgi Dziedzic i Pauliny Surniak, opublikowanej przez Wydawnictwo Marginesy. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji.

Tom  Bower -
Tom Bower - "Zemsta. Meghan, Harry i wojna Windsorów"
]]>
Tom Bower
urn:uuid:9f1cc8c0-561c-47e1-af53-5704017633b3 Fri, 05 May 2023 21:33:00 +0200 Koronacja Karola III. Są w nim pewne zadatki na króla tyrana. Lubi otaczać się pochlebcami Jest niewiarygodnie zarozumiały i przekonany, że wszystko, co wyszło spod jego ręki, stanowi przejaw geniuszu. Lista powodów, dla których przyszły król nie budzi sympatii, jest bardzo długa. https://www.newsweek.pl/swiat/koronacja-karola-iii-sa-w-nim-pewne-zadatki-na-krola-tyrana-lubi-otaczac-sie/4458d2r Król Karol III Jest niewiarygodnie zarozumiały i przekonany, że wszystko, co wyszło spod jego ręki, stanowi przejaw geniuszu. Lista powodów, dla których przyszły król nie budzi sympatii, jest bardzo długa.

Książę Karol 64 lata czekał, aby wstąpić na tron. Najdłużej w brytyjskiej historii. Gdy w końcu zostanie królem, będzie (jak to ujął pewien dziennikarz) "nieatrakcyjnym starym mężczyzną". Zasiądzie na tronie w chwili, gdy większość ludzi od lat przebywa już na emeryturze.

Trudno być księciem

Monarchia pozostaje popularna. Tylko co piąty Brytyjczyk życzyłby sobie, aby na czele państwa stanął wybierany polityk. Pozostaje jednak pytanie, do jakiego stopnia sympatia dla monarchii wynika z szacunku do Elżbiety II. "Ćwierć wieku temu świat wyglądał zupełnie inaczej: prawie nikt nie miał adresu e-mail, tylko maniacy polityki zagranicznej słyszeli o islamskim terroryzmie, a ludzie naprawdę lubili bankierów. Od 1997 r. bardzo wiele się zmieniło, lecz nieliczne rzeczy pozostały takie same. Jedną z nich jest niepopularność księcia Karola" – szydził dziennikarz lewicowego "Observera" Andre Walker.

Nawet wielu zagorzałych monarchistów jest przekonanych, że wstąpienie Karola na tron będzie katastrofą dla Windsorów. "Książę Walii jest zasadniczo przyzwoitym i poważnym człowiekiem. Ma silne poczucie obowiązku. Czego dowiódłby w najlepszy sposób, zrzekając się jak najszybciej tronu" – pisał konserwatywny publicysta Geoffrey Wheatcroft.

Karol miał trzy lata, gdy został następcą tronu. Zapytany, kiedy po raz pierwszy dotarło do niego, że zostanie pewnego dnia królem, odpowiedział, że nie przypomina sobie konkretnego momentu. "Docierało to do mnie powoli, w sposób nieubłagany i upiorny" – mówił. Wielokrotnie przedstawiał swoje przeznaczenie jako ciężar, który przynosił mu jedynie nieszczęścia. Historyk Max Hastings opowiada, że kiedyś zasugerował następcy tronu, żeby zamiast się nad sobą użalać, po prostu pogodził się z życiem: "Książę Karol walnął gniewnie pięścią w stół i powiedział: »Dlaczego nikt poza mną nie jest w stanie zrozumieć, jak cholernie trudno jest być księciem Walii!«".

Od samego początku wyrażano wątpliwości, czy nadaje się na króla. Był chorowitym i bojaźliwym dzieckiem, rodzice nieraz byli nim rozczarowani. Ojciec uważał, że Karol jest ekscentryczny, zepsuty, niezdolny do działania, wprost wyrażał obawy, że nie będzie dobrym monarchą. Matka widziała w nim kogoś nie tyle obojętnego, ile oderwanego od realnego świata, i zastanawiała się, czy Karol nie jest przypadkiem trochę opóźniony w rozwoju.

W szkole był chłopcem do bicia i przedmiotem nieustannych kpin. Potem Diana szydziła z jego pompatyczności, ironicznie nazywała go "wielką nadzieją białych", mówiła, że głupio wygląda ze swoimi medalami, oraz przekonywała, że nigdy nie zostanie królem. Rozwód, a potem jej śmierć wyniosły go na nowe wyżyny niepopularności (którą przez długi czas dzielił ze swoją nową wybranką – Camilla została nawet obrzucona bułkami w supermarkecie w Wiltshire za swą rolę w rozbiciu małżeństwa Karola i Diany).

Istnieje bardzo dużo powodów, dla których przyszły król nie budzi sympatii. Jest niewiarygodnie zarozumiały i przekonany, że wszystko, co wyszło spod jego ręki, stanowi przejaw geniuszu. Amatorsko maluje, zaproponował Lucienowi Freudowi jedną ze swych akwarel w zamian za wart miliony obraz Freuda. Artysta bez wahania odmówił. Jego deklaracje, że rozmawia z roślinami, co – jak sądzi – "dla wszystkich powinno być absolutnie kluczową sprawą", sprawiły, że ujrzano w nim dziwaka i pomyleńca. Jednak największą irytację wzbudza, gdy wszystkich poucza o tym, że współczesny świat zatracił harmonię i stał się "zbyt wyrafinowany", albo zachwala hinduskie slumsy jako wzorzec zrównoważonego stylu życia. W przypadku człowieka, który dostaje szału, gdy od czasu do czasu musi latać pierwszą klasą, a nie prywatnym odrzutowcem, wszędzie podróżuje z deską toaletową z białej skóry, a na party przybywa z własnymi drinkami, własnym jedzeniem, własnym siedzeniem i – nieraz – z własnymi dziełami sztuki, stanowi to szczyt hipokryzji.

Jego codzienne życie z pewnością jest nieco "zbyt wyrafinowane". Co rano przynoszony mu jest tuzin jajek na miękko, aby mógł wybrać to, które ma idealną konsystencję. Królewski kamerdyner Paul Burrell opowiadał, że piżama księcia jest prasowana codziennie, podobnie jak jego sznurowadła. Pracuje dla niego około 120 osób, co zdumiało niegdyś królową. Począwszy od tych, którzy pomagają mu zmieniać cztery razy dziennie ubranie, aż po indyjskich służących, których zadaniem jest przemierzanie nocą podszycia z latarką i zbieranie ślimaków z liści.

Na ratunek kłykaczowi

Gdyby to zależało od Brytyjczyków, korona przypadłaby Williamowi. W sondażach większość ankietowanych wyrażała chęć, aby to on – pomijając ustaloną tradycją kolejność – wstąpił na tron.

Jednak wątpliwości dotyczące sukcesji były tak duże, że niejednokrotnie sugerowano podział obowiązków – król Karol miałby przekazać część swych uprawnień Williamowi. Reguły dziedziczenia tronu nie zostałyby naruszone, a dynastia Windsorów nie straciłaby na popularności i miała znacznie lepsze stosunki z prasą.

"Królowa nauczyła się przez te lata kluczowej rzeczy: a mianowicie, że nie powinniśmy wiedzieć zbyt wiele na jej temat. Co czuje w różnych sytuacjach i jaka jest jej własna opinia na jakikolwiek temat. Sprawia to, że stała się nieodgadniona, co stanowi u monarchy wielką zaletę. Niestety, nie da się tego samego powiedzieć o jej synu. O nim wiemy po prostu o wiele za dużo" – tłumaczył Irving. Królowa rzadko mówiła cokolwiek interesującego. Jeśliby to zrobiła, bez wątpienia obraziłaby jakąś część poddanych. Natomiast jej syn uwielbia kontrowersje. Nieustannie naruszał zasady królewskiej neutralności, walcząc o sprawy takie jak ochrona środowiska, zakaz GMO czy alternatywna medycyna. Jak ironizował Zoe Heller: "Jego opinie nie są zgodne z typowymi podziałami politycznymi, ale wydają się doskonale wyliczone, by rozdrażnić wszystkich. Konserwatystów denerwuje jego entuzjazm dla islamu i ekologizm; liberałowie sprzeciwiają się jego żarliwej obronie polowań na lisy i ochronie dawnych hierarchii społecznych. Jedynym, co łączy jego rozbieżne stanowiska, jest wrogość wobec sekularyzmu, nauki i uprzemysłowionego świata".

Karol wygłosił niezliczoną ilość przemówień, w których ciągle kogoś pouczał: przedsiębiorców rugał za ich złe praktyki biznesowe, nauczycielom tłumaczył, że pomijanie Szekspira w narodowym programie nauczania jest idiotyzmem, architektów przekonywał, że wszystkie nowoczesne wysokie budynki są szkaradne. Walka ze współczesną architekturą stanowi jeden z jego głównych koników – rozpoczął ją w 1984 r., publicznie krytykując projekt aneksu National Gallery, który według niego wygląda "jak potworny ropień na twarzy ukochanego przyjaciela". Plany zostały zarzucone. W latach 2004-2005 skierował do rządu kilkadziesiąt tzw. not czarnego pająka (nazwanych tak od charakteru jego pisma), które zostały ujawnione dopiero po trwającej 10 lat wojnie prawnej. Stawiał w nich kategoryczne żądania.

Od Tony’ego Blaira, ówczesnego premiera, chciał bardzo wielu rzeczy – od kupna nowych helikopterów dla żołnierzy walczących w Iraku po zwiększenie dostępności alternatywnych leków ziołowych w Wielkiej Brytanii. Wzywał do rzezi borsuków, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się gruźlicy bydła, proponował, aby jego własna asystentka nadzorowała dla Downing Street projekty architektoniczne nowych szpitali. W liście do ministra środowiska wyrażał nadzieję, że "nielegalne połowy kłykacza patagońskiego będą wysoko na liście priorytetów, ponieważ w przeciwnym razie nie ma zbyt wiele nadziei dla naszego biednego starego albatrosa".

Zarówno Blair, jak i Margaret Thatcher skarżyli się na interwencje Karola zarówno jemu samemu, jak i królowej. Thatcher miała mu powiedzieć: "To ja rządzę tym krajem, a nie pan, sir". Ale Karol był niezrażony. "Być może ktoś uważa to za mieszanie się w nie swoje sprawy. Ja nazywam to mobilizowaniem w imię dobra" – powiedział dziennikarzowi. Innym razem stwierdził, że całe swoje życie poświęcił "uzdrawianiu".

Koronacja Karola III i przyszłość "firmy"

"Firma" musi przyspieszyć proces odchudzania, który już się rozpoczął. "Niewielu Brytyjczyków chce monarchy jeżdżącego na rowerze: uwielbiamy okazje państwowe i orgie ceremoniału. Ale tylko władca i jego bezpośredni spadkobierca powinni żyć po królewsku" – tłumaczył Hastings. Windsorowie wypadają tu szczególnie niekorzystnie na tle innych europejskich monarchii, które proces odchudzania zaczęły dawno temu. Karol to rozumie. Od dłuższego czasu nalegał na ograniczenie liczby członków rodziny sprawujących oficjalne funkcje i czerpiących z państwowej kasy. Swój plan zaczął wprowadzać w życie po katastrofalnym wywiadzie księcia Andrzeja dla BBC dotyczącym jego relacji z przestępcą seksualnym Jeffreyem Epsteinem. Karol miał wtedy zadzwonić do matki i zażądać stanowczo: "Andrzej musi odejść". Królowa go posłuchała.

Reforma "firmy" to spory czynnik ryzyka. Książę był głęboko zaangażowany w negocjacje, gdy jego młodszy syn Harry postanowił za namową swej żony zrezygnować z królewskich obowiązków. To rozstanie okazało się toksyczne – w wywiadzie dla Oprah Winfrey został przedstawiony jako pozbawiony serca ojciec i główny czarny charakter pałacu.

Jednak największe zagrożenie dla przyszłości monarchii stanowi on sam. Wprawdzie przekonuje, że doskonale rozumie, na czym polega jego przyszła rola. W 2018 r. zapytano go, czy zamierza kontynuować misję "uzdrawiania". Odpowiedział: "Nie, nie będę tego robił. Nie jestem aż tak głupi". Te zapewnienia są podobno szczere. Przyjaciel znający go od wielu lat mówił niedawno: "W prywatnych chwilach, rozmawiając swobodnie, frustruje się opiniami, że nie rozumie, że bycie głową państwa to zupełnie inna praca".

Mówi się, że król Karol po prostu nie będzie miał zbyt wiele czasu na swój aktywizm. Harmonogram monarchy jest zbyt przeciążony codziennym przeglądaniem dokumentów państwowych, oficjalnymi spotkaniami, podróżami etc.

Jednak nie wszyscy są tego zdania. "Szykuje się cicha konstytucyjna rewolucja. Przewiduję, że Karol wykroczy daleko poza to, czego wcześniej próbował jakikolwiek brytyjski monarcha konstytucyjny" – zapowiadał kilka lat temu jego biograf i przyjaciel Jonathan Dimbleby. Dotychczasowe nawyki będą zbyt trudne do wykorzenienia. Karol będzie kontynuował swoją misję, ponieważ, jak to ujął jeden z ludzi bliskich następcy tronu, "nie ma innego Karola niż ten, który udziela się publicznie od 40 lat. To jedyny prawdziwy książę".

Optymiści twierdzą, że pozostanie wierny swoim przekonaniom, jednak na tyle złagodzi ton, aby nie zaszkodziło to monarchii. Pesymiści są zupełnie innego zdania. "Są w nim pewne zadatki na króla tyrana. Lubi otaczać się pochlebcami – twierdzi Irving. – Obawiam się, że swój dwór oprze na ludziach, którzy będą wyłącznie przyklaskiwać jego poglądom. Perspektywa króla Karola III jest dość przerażająca".

]]>
Maciej Nowicki
urn:uuid:c9a8c06a-7c91-46b6-b1b2-add86dba20cd Fri, 05 May 2023 20:13:00 +0200 Książę Harry. "Rozdźwięk był tak poważny, że William fizycznie zaatakował brata" Wiosną 2021 r. Karol stał między swoimi wojującymi synami i powiedział: "Proszę, chłopcy. Nie czyńcie moich ostatnich lat jednym wielkim nieszczęściem". https://www.newsweek.pl/swiat/ksiaze-harry-rozdzwiek-byl-tak-powazny-ze-william-fizycznie-zaatakowal-brata/ljfesrp Książę Harry i William Wiosną 2021 r. Karol stał między swoimi wojującymi synami i powiedział: "Proszę, chłopcy. Nie czyńcie moich ostatnich lat jednym wielkim nieszczęściem".

W serialu Netflixa Harry oskarża brata o to, że wrzeszczał na niego przed królową Elżbietą II podczas rozmowy o ustąpieniu Sussexów z królewskich obowiązków. Jak również o to, że William złamał obietnicę, że nie będą atakować się wzajemnie w mediach. To sprawiło, że ponowne zbliżenie braci stało się bardzo mało prawdopodobne. Po książce Harry’ego wydaje się ono niemożliwe.

"Ta książka będzie dla nich znacznie gorsza, niż rodzina królewska się spodziewa. Wszystko zostało obnażone. I nawet Kate dostaje się trochę bardzo ostrej krytyki" – twierdziła przed publikacją osoba, która przeczytała wspomnienia Harry’ego.

Książę, który pobił brata

Ponoć konflikt nie ma w najbliższej przyszłości najmniejszych szans na rozwiązanie również dlatego, że bracia stawiają sobie całkowicie odmienne cele w życiu. Harry wyruszył na wojnę z instytucją, która – jak to ujął – sprawiła, że jego życie przypominało funkcjonowanie w zoo. William chce tej instytucji służyć i zupełnie nie rozumie Harry’ego. Przyjaciel rodziny królewskiej: "Harry jest przekonany, że ma misję. Reszta rodziny uważa, że to, co robi, jest bardzo szkodliwe. Żadna ze stron nie może ustąpić o krok".

Przyjaciel księcia Sussex widzi to w podobny sposób, choć oczywiście bierze stronę Harry’ego: "Ludzie pytają, po co prać swoje brudy. A przecież wszystko, co Harry robi i mówi, wynika z chęci zmiany rzeczy na lepsze, nawet jeśli nie wszyscy się z tym zgadzają. Jeśli w wyniku tej zmiany instytucja będzie działać w bardziej nowoczesny sposób, to tym lepiej".

We wspomnieniach Harry przypuszcza kolejny, tym razem najbrutalniejszy atak na brata. Twierdzi, że w 2019 r. William przybył do Nottingham Cottage, na terenie pałacu Kensington, gdzie Harry wtedy mieszkał. Chciał porozmawiać o "katastrofie" ich wzajemnej relacji i zmaganiach z prasą. Już na wstępie miał być "rozgrzany do czerwoności" i nazwać Meghan "trudną, nieuprzejmą i szorstką", co – jak pisze Harry – było "papugowaniem narracji prasy" o jego amerykańskiej żonie. Posypały się wzajemne obelgi. Aż William – wspomina młodszy z braci – "złapał mnie za kołnierz, zrywając mój naszyjnik i... powalił mnie na podłogę". Miało to spowodować aż nadto widoczne obrażenia na jego plecach.

"Po raz pierwszy dowiadujemy się, że rozdźwięk był tak poważny, że William fizycznie zaatakował brata. To, że – podobnie jak jego ojciec – ma temperament, nie jest nowiną. Ale twierdzenie, że złapał brata za kołnierz i powalił go na podłogę, przenosi sprawy na nowy poziom. Będzie to oskarżenie, z którego Williamowi bardzo trudno będzie się otrząsnąć: na zawsze będzie księciem, który zaatakował swojego brata" – komentuje scenę królewski biograf Valentine Low.

Harry wspomina też pełne udręki spotkanie z Karolem i Williamem po pogrzebie księcia Filipa w zamku Windsor wiosną 2021 r. Karol – jak opowiada – stał między swoimi wojującymi synami, "patrząc na nasze zarumienione twarze". I powiedział: "Proszę, chłopcy. Nie czyńcie moich ostatnich lat jednym wielkim nieszczęściem".

Źródła bliskie Karolowi podkreślały, że ma on nadzieję, że jego zespół otrzyma książkę przed publikacją. Ale tak się nie stało. W pałacu panuje jednak przekonanie, że w porównaniu z Williamem król został oszczędzony w książce syna. Na długo przed jej wydaniem Harry miał zostać poinformowany, co stanowi nieprzekraczalną czerwoną linię dla jego ojca: atak na reputację żony Karola. Tabloid "The Sun" twierdzi, że w książce Harry powstrzymał się przed zbytnią krytyką ojca. Jednak król może zostać wzięty pod uwagę w następnym roku, jeśli Meghan zdecyduje się na opowiedzenie własnej historii.

Kompleks zapasowego

Wspomnienia Harry’ego nazywają się "Spare" ("Zapasowy", w polskiej wersji zmieniono tytuł na "Ten drugi"). Książka została ukończona w kwietniu zeszłego roku, ale Omid Scobie, wielki entuzjasta Sussexów, podkreśla, że mocny tytuł wspomnień został wybrany przez księcia Harry’ego na samym początku pisania (i że Harry publikuje książkę "pomimo groźby bardzo poważnego odwetu"). To księżna Diana zwykła nazywać syna czule i jednocześnie ironicznie "zapasowym" (w angielskich kręgach królewskich i arystokratycznych mówiło się, że pierwszy syn jest dziedzicem tytułów, władzy i fortuny, a drugi jest zapasowy, gdyby pierworodnemu coś się stało). W "Spare" Harry opowiada o tym, jak jego ojciec miał powiedzieć do Diany w dniu narodzin drugiego syna: "Cudownie! Dałaś mi dziedzica i zapas – moja praca jest skończona". Ingrid Seward, redaktor naczelna magazynu poświęconego rodzinie królewskiej, komentuje: "Po tych wszystkich latach bycie zapasowym jest nadal wielką bolączką Harry’ego. I wyraźnie czuje się przez to umniejszony. To naprawdę trochę żałosne, że nie udało mu się nad tym przejść do porządku dziennego".

Za swoje wspomnienia Harry dostał od Penguin Random House 20 milionów dolarów. Poproszono go o przerobienie pierwszej wersji "Spare". "Wydawcy zapłacili z góry, ponieważ wiedzieli, że cokolwiek zostanie napisane, sprzedaż i rozgłos na całym świecie będą ogromne. Ale pierwsza wersja ich rozczarowała – była zbyt emocjonalna i skupiała się znacznie bardziej na kwestiach zdrowia psychicznego, niż chcieli" – mówi źródło związane z wydawnictwem. Na dodatek sam Harry żądał wielu poprawek. Zależało mu na zmianach z powodu nowych wydarzeń: śmierci i pogrzebu królowej Elżbiety, objęcia tronu przez Karola.

Tom Bower, autor wielu świetnych biografii, podkreśla, że to łagodzenie przekazu nie mogło posunąć się jednak zbyt daleko: "Tym, którzy spekulują, że Harry chciał rozcieńczyć swój tekst, usuwając najbardziej obraźliwe opisy Karola, Williama i Kate, można jedynie odpowiedzieć, że jego książka będzie globalnym sukcesem komercyjnym tylko w jednym przypadku: gdy pozostanie w niej zdrowa dawka trucizny".

W pisaniu Harry’emu pomagał J.R. Moehringer, laureat Pulitzera i jeden z najbardziej znanych ghost writerów na świecie. Podobno został przedstawiony Sussexom przez ich przyjaciół – George’a i Amal Clooneyów (Clooney wyreżyserował adaptację jednej z jego książek "Bar dobrych ludzi"). "J.R. jest drobiazgowy, czarujący i na luzie, ale ma zabójczego nosa do opowieści. Spędził swoje życie, pisząc o złamanych mężczyznach i złamanych związkach rodzinnych, zaczynając od swojej własnej rozbitej rodziny" – mówi osoba, która dobrze go zna. Jego najbardziej znana książka to "Open" – biografia Andre Agassiego, napisana wraz z tenisistą.

"To był game-changer" – opowiadał po jej wydaniu dyrektor jednego z wydawnictw. "Ludzie zdali sobie sprawę, że wspomnienia celebrytów mogą być zupełnie innego kalibru. ’Open’ było szczere, pięknie napisane i pełne niespodzianek – już na pierwszej stronie Agassi ujawnia, że nienawidzi tenisa".

Historia Agassiego nosi wyraźne podobieństwa do historii Harry’ego. W obu przypadkach chodzi o chłopca dorastającego w świetle reflektorów, uwięzionego w roli, której nie wybrał i nie akceptuje. "Moehringer nie tylko zdemolował sposób, w jaki Agassi był wychowywany, i jego ojca. Twardo uderzył też w świat profesjonalnego tenisa. Dlatego w ’Spare’ można się spodziewać tego samego rodzaju ataku na monarchię" – podkreśla królewski biograf Robert Lacey.

Teraz Meghan?

Od ostatniej książki z cyklu o Harrym Potterze żadnej publikacji nie otaczały tak ścisłe procedury bezpieczeństwa. 16 lat temu wydawcy przeznaczyli bajońskie sumy, próbując powstrzymać przecieki dotyczące fabuły, zanim książka trafi do księgarń. Armia ochroniarzy, systemy śledzenia satelitarnego i rygorystyczne klauzule poufności zostały wykorzystane do ochrony 10 milionów pierwszych egzemplarzy książki o Harrym Potterze (kiedy gotowy manuskrypt był przewożony z Londynu do Nowego Jorku, podczas lotu siedział na nim prawnik wydawcy). Operacja wokół wspomnień księcia Harry’ego miała równie gigantyczną skalę. Tylko garstka starszych członków zarządu znała dokładne szczegóły książki, a dostawy do księgarń zaplanowano na ostatnią chwilę, aby zapobiec piractwu i wyciekom.

Wiele wskazuje na to, że po wspomnieniach Harry’ego zostaną opublikowane wspomnienia jego żony. W 2021 r. Sussexowie podpisali umowę na cztery książki z Penguin Random House: Meghan wydała już książkę dla dzieci, drugą jest "Spare", para ma pracować nad książką o filozofii wellness.

Uważa się, że czwarta książka będzie autobiografią księżnej.

Od pewnego czasu krążą spekulacje, że Meghan ma ambicje polityczne (jej bardzo silne przekonania dotyczące feminizmu czy praw kobiet są powszechnie znane). Jest też blisko potężnego klanu Kennedych, amerykańskiego odpowiednika rodziny królewskiej. I zamierza starać się o jakiś urząd z wyboru, a w amerykańskiej tradycji podobna książka jest niejako wstępem do kampanii wyborczej. "Byłoby, szczerze mówiąc, zaskakujące, gdyby Meghan nie opublikowała swojej własnej historii. Jest ona przecież równie ekscytująca co historia Harry’ego. Jak wiele aktorek poślubia księcia? A jeśli Meghan ma ambicje polityczne, miałoby to jeszcze więcej sensu" – powiedział "The Mail on Sunday" agent z Hollywood. Przypominając, że Clinton, Obama i Trump napisali książki określające ich przekonania, zanim trafili do Białego Domu.

W USA książki Harry’ego i Meghan mogą stanowić trampolinę do kariery politycznej Meghan. W Wielkiej Brytanii nastroje są zupełnie inne – po serialu Netflixa notowania Sussexów sięgnęły nowego dna. Tylko książę Andrzej jest dziś mniej popularnym członkiem rodziny królewskiej. Wszystko wskazuje na to, że "Spare" i autobiografia Meghan – jeśli rzeczywiście powstanie – mogą jedynie zmienić sytuację na gorsze.

Brytyjczycy mają prawo nie lubić Sussexów, jednak prawdopodobnie za bardzo dramatyzują. Harry nie jest pierwszym członkiem rodziny królewskiej, który napisał budzącą kontrowersje książkę dotyczącą monarchii. Kilkanaście lat po abdykacji Edward VIII opublikował "King’s Story", międzynarodowy bestseller, który bardzo zirytował jego brata, króla Jerzego VI. Obecny król jest współautorem swej biografii, w której opowiadał o zdradach małżeńskich i zaatakował matkę oraz ojca. Jak mówi Andrew Morton: "Harry jest zaledwie szósty w kolejce do tronu. A niebawem zostanie zepchnięty jeszcze bardziej w dół hierarchii. Jego książka wywoła niepokój w pałacu i będą o niej pisały gazety na całym świecie, ale nie zniszczy monarchii. A jeśli ta instytucja jest tak słaba, że nie może przetrwać książki napisanej przez ducha i młodszego członka rodziny królewskiej, to prawdopodobnie nie warto jej utrzymywać".

]]>
Maciej Nowicki
urn:uuid:a8fbd2a8-7451-4e8c-93ca-0c2e99d7bbb0 Fri, 05 May 2023 19:35:00 +0200 Książę Walii gustował w zamożnych mężatkach, starszych od siebie Skandale w rodzinie królewskiej nie zaczęły się – i zapewne nie skończą się – na ostatnich ekscesach Windsorów. https://www.newsweek.pl/historia/ksiaze-walii-gustowal-w-zamoznych-mezatkach-starszych-od-siebie/qvj63cy Edward VIII i Wallis Simpson, kochanka księcia, a po abdykacji żona. Na zdjęciu w Jugosławii w 1936 r. Edward VIII i Wallis Simpson, kochanka księcia, a po abdykacji żona. Na zdjęciu w Jugosławii w 1936 r. Skandale w rodzinie królewskiej nie zaczęły się – i zapewne nie skończą się – na ostatnich ekscesach Windsorów.

Wiktoria, czyli pani Brown

Praprababka Elżbiety II Wiktoria straciła ojca, nim ukończyła rok. Całe życie szukała kogoś, kto zdołałby go zastąpić. W końcu znalazła taką osobę w swoim mężu, księciu Albercie. Gdy ten przedwcześnie zmarł, królowa niemal popadła w obłęd. Rozpaczała, przywdziała czerń, spała z odlewem mężowskiej dłoni i kazała się pochować w sukni ślubnej.

Szczęśliwie obok był ktoś, kto pod względem charakteru przypominał Alberta – królewski sługa John Brown. Był Szkotem, pochodził z położonego w północno-wschodniej części kraju Balmoral, gdzie para królewska nabyła zamek. Brown opiekował się końmi i innymi zwierzętami, nadzorował przygotowania do polowań. Mąż Wiktorii darzył go szacunkiem i sympatią.

Po śmierci Alberta królowa wypłakiwała się na ramieniu Browna. Spędzała z nim całe dnie, a wkrótce, jeśli wierzyć pogłoskom, również noce. Niedługo o kontrowersyjnej zażyłości Wiktorii i "tej nieokrzesanej bestii", jak mówiono na Browna, huczało w całej Anglii. Gdy królowa wysiadała z powozu, tłum skandował: pani Brown! Wiadomo, że sługa zatrzymywał się z królową w jej posiadłościach, a także że miał na nią ogromny wpływ. W pewnym momencie plotka zaczęła żyć własnym życiem. Mówiono, że Wiktoria poślubiła Browna w sekrecie, a nawet, że urodziła mu dziecko. Po śmierci królowej wszelkie dokumenty świadczące o jej słabości do służącego zniszczono. Tajemnicę ich relacji królowa zabrała do grobu – wraz z kosmykiem włosów i zdjęciem Browna.

Kiedy syn królowej Wiktorii, król Edward VII leżał na łożu śmierci 6 maja 1910 r., u jego wezgłowia stały żona i kochanka. Ta pierwsza, królowa Aleksandra Duńska, zniosła zgon małżonka spokojnie. Ale druga, Alice Keppel, wpadła w histerię tak głęboką, że zdecydowano się wyprowadzić ją z pokoju.

Tę scenę można uznać za symboliczny kres dwóch epok. Z jednej strony panowanie Edwarda to ostatni moment, w którym światowy prymat Wielkiej Brytanii wydawał się niekwestionowany. Z drugiej Alice Keppel była ostatnią monarszą kochanką o takim statusie. Wszyscy – z królową włącznie – wiedzieli, kim jest, była akceptowana na dworze. Ba, Aleksandra nawet ją lubiła – zdecydowanie bardziej niż poprzednią faworytę Edwarda, Daisy Greville, hrabinę Warwick. W opinii królowej była ona niedyskretna i obnosiła się ze swoją pozycją na dworze.

Z kolei Keppel zdaniem wielu, także królowej, miała na Edwarda pozytywny wpływ. Przyszły król poznał ją, gdy był jeszcze Księciem Walii i następcą tronu. Nie zerwał znajomości po koronacji. Problemem nie była nawet znaczna różnica wieku – gdy się poznali, Alice miała 29 lat, a Edward 56. Na romans przychylnie patrzył także mąż książęcej wybranki.

Słynąca z urody, wdzięku i dyskrecji Keppel szybko stała się miłością życia króla. A także jego doradczynią – tak w sprawach prywatnych, jak i politycznych. Edward słynął ze zmienności nastroju i kiedy nie dało się go do czegoś przekonać, rzecz załatwiano za pośrednictwem Keppel. Król sam zwracał się do niej w wielu sprawach – faworyta wspierała go nawet w wyborze prezentów i biżuterii dla żony.

Układ idealny? Być może, ale po śmierci Edwarda na brytyjskim dworze nie było już miejsca dla Alice Keppel. Wraz z mężem i dziećmi musiała opuścić Anglię. Od tego momentu królewskie romanse stały się ściśle prywatnym i skrzętnie ukrywanym faktem. A jeśli było inaczej, prowadziły do skandalu. Tak było z wnukiem Edwarda VII. Gdy jako Edward VIII wstąpił na tron i chciał zalegalizować swój związek z amerykańską rozwódką Wallis Simpson – o czym piszemy niżej – rząd zmusił go do abdykacji. Keppel miała ten fakt skomentować słowami: Za moich czasów robiono to dużo lepiej.

Ale rodzina Alice Keppel nie zniknęła z historii królewskiego rodu. Otóż Kamilla, dziś królowa małżonka Karola III, a wcześniej jego kochanka jest... prawnuczką Alice. Z kolei Karol jest praprawnukiem Edwarda VII. Historie tych trójkątów – Edwarda, Aleksandry i Alice z jednej, i Karola, Diany i Kamilli z drugiej strony – pokazują, jak zmieniły się królewskie obyczaje. O ile dla Aleksandry akceptowanie kochanek męża było oczywistością, a przynajmniej przykrą koniecznością, to już dla Diany "zatłoczone małżeństwo" było nie do zaakceptowania. Z kolei dla Edwarda rozwód z powodu kochanki był tyleż niepotrzebny, co niewyobrażalny, a już dla Karola jawił się jako przykra konieczność.

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do samego Edwarda. Nie bez powodu nazwano go "Księciem Przyjemności". Najstarszy syn długowiecznej Wiktorii na tron czekał równo 60 lat. Odkąd dorósł, umilał sobie ten czas na wszelkie sposoby. Jednym z nich były kobiety. Książę był niezwykle kochliwy, nawet jak na dzisiejsze standardy Windsorów – historycy przypisują mu aż 50 kochanek. Są wśród nich arystokratki, aktorki, a nawet prostytutki. Związki te nakładały się na siebie. W niektórych chodziło wyłącznie o seks. Inne, jak te z Alice Kappel, hrabiną Warwick, czy znaną aktorką Lillie Langtry – były znacznie intensywniejszą i bardziej intymną relacją.

Edward był pierwszym brytyjskim królem z dynastii Sasko-Kobursko-Gotajskiej (nazwę wkrótce zmieniono, bo źle się kojarzyła poddanym – tak narodził się ród Windsorów). Jego potomkowie i potomkinie najwyraźniej odziedziczyli nie tylko tytuły, ale i edwardiański temperament.

"Nie ma mowy!"

Ćwierć wieku po śmierci niemal doprowadził on brytyjską monarchię do upadku. Zmienił też bieg historii. Zdaniem wielu urodzony w 1894 r. Edward – wnuk Edwarda VII, nie nadawał się na króla. Podobno sam zresztą o tym wiedział. Ekscentryczny, trochę nonszalancki, kochający niebanalne towarzystwo, zdecydowanie wyróżniał się na tle konserwatywnego rodu. Bardzo lubił się wyróżniać, choćby oryginalnym strojem. Nienawidził oficjalnych uroczystości, nie znosił small talku, gardził protokołem. "Jaka to niedorzeczność te wizyty oficjalne! I jakie marnotrawstwo czasu!" – pisał w dzienniku. Jego niesztampowa, buntownicza postawa zjednała mu ogromną sympatię rodaków. Na przełomie lat 20. i 30. XX w. Edward był niezwykle popularny. Wkrótce stał się jedną z najczęściej fotografowanych osób na świecie.

Książę zasłynął z wielu romansów. Gustował w zamożnych mężatkach, najczęściej starszych od siebie. Pod koniec 1930 r. poznał Wallis Simpson. Amerykanka miała za sobą jeden rozwód, wkrótce czekał ją drugi. Nie była klasyczną pięknością, ale według księcia Walii miała w sobie coś intrygującego. Imponowała mu zdecydowanym charakterem, ambicją i odwagą do życia na własnych zasadach. Nie dbał o jej kiepską reputację.

Edward VIII i Wallis Simpson, kochanka księcia, a po abdykacji żona. Na zdjęciu w Jugosławii w 1936 r.
Edward VIII i Wallis Simpson, kochanka księcia, a po abdykacji żona. Na zdjęciu w Jugosławii w 1936 r.

Niespełna cztery lata od pierwszego spotkania przyszły król Edward VIII i Wallis Simpson stali się nierozłączni. Wiedzieli, że są obiektem plotek, ale mało ich to obchodziło – może nawet dodawało romansowi pikanterii? Plotkowano także o ich preferencjach seksualnych. Podobno Edward był masochistą, a kochanka podzielała jego upodobania. Była też mistrzynią w sztuce miłości francuskiej. Co więcej, sugeruje się, że Wallis cierpiała na AIS, czyli zespół niewrażliwości na androgeny lub urodziła się z obojnactwem rzekomym. Według niektórych doniesień, książę Walii był zaś biseksualny.

Tego wszystkiego dla korony było za wiele. Trudno więc się dziwić, że rodzice księcia zareagowali mało entuzjastycznie, gdy oficjalnie przedstawił im wybrankę. Kiedy obwieścił, że zamierza ją poślubić, usłyszał: "nie ma mowy!".

Gdy w styczniu 1936 r. zmarł Jerzy V, książę Walii został oficjalnie królem. Edward VIII miał liberalne poglądy, wiódł wystawny, wręcz luksusowy styl. Simpson towarzyszyła mu we wszystkich podróżach. Dwór zaczął się obawiać, że król rzeczywiście ją poślubi. Jak wówczas sądzono, małżeństwo króla z Amerykanką, podwójną rozwódką, a do tego kobietą o podejrzanej kontrowersyjnej przeszłości, mogło wywołać nieprzewidywalną w skutkach rewolucję. Para miała więc przeciwko sobie rodzinę królewską, brytyjski rząd, kościół, a z czasem również opinię publiczną.

Gdy Edward VIII zakomunikował premierowi Stanleyowi Baldwinowi, że poślubi ukochaną, ten odparł, że będzie to związek "moralnie nie do zaakceptowania". Król odrzekł, że jeśli nie będzie mógł ożenić się z Wallis Simpson, abdykuje. I słowa dotrzymał. Decyzję o ustąpieniu z tronu podjął 6 grudnia 1936 r. W pożegnalnym orędziu powiedział: "Uznałem za niemożliwe dźwiganie wielkiego ciężaru odpowiedzialności i wypełnianie królewskich obowiązków tak, jak bym tego chciał, bez pomocy i wsparcia kobiety, którą kocham". Na tron wstąpił Jerzy VI. Jego córka Elżbieta została później najdłużej panującą królową Anglii.

Niezgoda na rozwodnika

– Wystarczyłby jeden wypadek samochodowy i ta młoda dama mogłaby zostać naszą królową – miał powiedzieć Winston Churchill, gdy w 1953 r. magazyn "People" ujawnił, że siostra Elżbiety II Małgorzata zakochała się w Peterze Townsendzie. Był to kapitan lotnictwa, który w czasie wojny zasłużył na liczne odznaczenia i wsławił się w czasie bitwy o Anglię. Z perspektywy dworu najważniejsze było jednak to, że Townsend miał za sobą nieudane małżeństwo z artystką Rosemary Pawle (i dwóch synów). Sytuacja była tym bardziej napięta, że wszystko działo się na samym początku panowania Elżbiety II. Churchill bardziej niż sprzeciwu Kościoła obawiał się kryzysu, który wywołałby związek księżniczki z rozwodnikiem. Koniec końców Małgorzata (podobno także za radą arcybiskupa Canterbury) wyrzekła się miłości życia. 6 maja 1960 r. Małgorzata poślubiła fotografa Antony’ego Armstronga-Jonesa mianowanego przez królową lordem Snowdon. Mieli dwójkę dzieci, lecz małżeństwo skończyło się 18 lat później rozwodem.

"Miał wszystko, zostały mu corgi"

Seksualny skandal zakłócił samą końcówkę panowania królowej Elżbiety II. Młodszy brat Karola, książę Andrzej, niegdyś hołubiony przez matkę i ojca, jest dziś okrytym hańbą wyrzutkiem.

Andrzej nie był ulubieńcem poddanych. Uchodził za "aroganckiego dupka", chętnie korzystającego z książęcych przywilejów. Lubił obracać się w towarzystwie gwiazd i miliarderów, uważał, że w rodzinie królewskiej jest niedoceniany i wierzył, że byłby lepszym królem niż Karol. Kiepsko też dobierał znajomych. W 2011 r. głośno zrobiło się o jego przyjaźni z wpływowym amerykańskim finansistą Jeffreyem Epsteinem. Osiem lat później wyszło na jaw, że Epstein organizował w swoich willach orgie z udziałem nieletnich. Oskarżono go o handel ludźmi. Okazało się, że jednym z bywalców takich przyjęć był właśnie książę Andrzej. Co więcej, w 2021 r. Virginia Giuffrey wyznała, że książę dwukrotnie wykorzystał ją seksualnie. Miała wtedy 17 lat. Zagroził, że jeśli piśnie komuś choćby słowo, zniszczy jej życie, ale i tak był przekonany, że pozostanie bezkarny. I tu się mylił.

Tym razem królowa Elżbieta II nie przymknęła oka na wybryki syna. Andrzej został pozbawiony tytułów królewskich i wojskowych oraz odsunięty od pełnienia oficjalnych obowiązków. Zadbano też, by nie był widywany w towarzystwie rodziny królewskiej. Nie pozwolono mu także wystąpić w mundurze podczas uroczystych procesji po śmierci Elżbiety II, choć książę jest weteranem wojny o Falklandy. Później rzecznik Pałacu Buckingham poinformował, że Andrzej przejmie opiekę nad psami zmarłej. Media kpiły: "Miał wszystko, zostały mu tylko corgi".

]]>
Natalia Hołownia
urn:uuid:16703c24-56e8-4727-be4a-e24c5b24b7be Fri, 05 May 2023 15:30:00 +0200 Czy związki rodziny królewskiej z reżimem Hitlera rzeczywiście istniały? Czy król Edward VIII (stryj Elżbiety II) zrzekł się tronu, by poślubić kobietę z gminu, amerykankę Wallis Simpson? Miłosna królewska opera mydlana wydaje się tylko bajką dla ludu. Czy prawdziwym powodem abdykacji były związki monarchy z nazistami? https://www.newsweek.pl/historia/czy-zwiazki-rodziny-krolewskiej-z-rezimem-hitlera-rzeczywiscie-istnialy/p8z3346 Książę Filip na pogrzebie swojej siostry Cecylii, która dołączyła do NSDAP z mężem Georgem Donatousem na początku 1937 r. Czy król Edward VIII (stryj Elżbiety II) zrzekł się tronu, by poślubić kobietę z gminu, amerykankę Wallis Simpson? Miłosna królewska opera mydlana wydaje się tylko bajką dla ludu. Czy prawdziwym powodem abdykacji były związki monarchy z nazistami?

Tak wynika z materiałów zebranych przez FBI: Edward miał znajdować się w centrum spisku, który miał na celu obalenie rządu Churchilla, a sama Wallis Simpson była wcześniej kochanką ministra spraw zagranicznych III Rzeszy Joachima von Ribbentropa. Kuzyn króla Jerzego V był emisariuszem Hitlera, a Elżbieta II na filmie z dzieciństwa – nieświadoma niczego – wraz ze stryjem i matką wykonują faszystowski salut.

Czy związki rodziny królewskiej z nazistowskim reżimem Hitlera rzeczywiście istniały? Cofnijmy się w czasie.

Wojna kuzynów

W 1840 r. królowa Wiktoria mimo protestów Izby Lordów i niechęci poddanych poślubiła księcia Alberta Koburga-Gothę z Saksonii. Później wnuk królowej Wiktorii, kuzyn króla Jerzego V i powiernik księcia Windsoru, książę Karol Edward z Saksonii Koburg-Gotha, aktywny nazista i od 1938 r. Obergruppenführer SA, zostaje zatrudniony przez Führera jako pośrednik rządu niemieckiego w celu wykorzystania proniemieckich skłonności rodziny królewskiej.

Dlaczego do tego doszło? Trzeba zrozumieć ówczesną sytuację geopolityczną, a także powiązania rodzinne monarchii europejskich. Krewni i potomkowie królowej Wiktorii zasiadali na tronach Grecji, Jugosławii, Rosji, Rumunii i Niemiec. Pierwsza wojna światowa była też nazywana wojną kuzynów, ponieważ na tronach Anglii, Rosji i Niemiec zasiadali kuzyni. Kiedy więc w 1918 r. rewolucja październikowa doprowadziła do egzekucji dynastii Romanowów w piwnicy domu w Jekaterynburgu, na głowy królewskie w Europie padł blady strach. O ile pierwszą falę komunizmu powstrzymali Polacy w 1920 r., to Związek Radziecki Stalina w latach 30. rósł w siłę i tylko kwestią czasu wydawała się ponowna inwazja komunistycznej Rosji na zachód Europy.

Dodatkowo proletariusze wszystkich krajów łączyli swoje siły, a partie komunistyczne w Niemczech, Włoszech, Francji i Wielkiej Brytanii zyskiwały coraz większe poparcie, mogące doprowadzić do rewolucji w tych krajach, które to miały otworzyć bramy Europy dla Armii Czerwonej.

W takim momencie do władzy w Niemczech dochodzi Hitler. W krótkim czasie pozbywa się komunistów za pomocą prowokacji (podpalenie Reichstagu), rozbijania głów pałkami esesmanów i zamykania w obozach koncentracyjnych. Hitler sprytnie lawiruje pomiędzy urabianiem biedoty niemieckiej programami społecznymi a interesami zbrojeniówki z niemiecką finansjerą. Führer wydaje się lekiem na całe komunistyczne zło, a faszyzm podbija świat. Nawet w demokratycznych Stanach Zjednoczonych w lutym 1939 r. na spotkanie, którego punktem kulminacyjnym było wystąpienie w nowojorskim Madison Square Garden, przybyło aż 20 tys. osób, a gorącym orędownikiem Hitlera i faszyzmu był nawet bohater narodowy, słynny pilot Charles Lindbergh. Na szczęście dyrektorem FBI był wówczas J. Edgar Hoover, który zlikwidował siatkę agentów Abwehry i pozamykał większość amerykańskich nazistów.

Edward i Wall

Dla Edwarda VIII wymordowanie w Rosji jego dalekich kuzynów musiało być szokiem i napawało lękiem przed komunistami. Ale czy to rzuciło go w objęcia Hitlera? Tego nie wiemy. Faktem natomiast jest, że był zwolennikiem nazizmu i antysemitą. "Był z pewnością sympatykiem" – tak określił Edwarda królewski biograf Andrew Morton, autor książki "17 Carnations: The Royals, the Nazis, and the Biggest Cover-Up in History". "Nawet po wojnie uważał Hitlera za dobrego człowieka i że wykonał dobrą robotę w Niemczech, a także był antysemitą przed, w trakcie i po wojnie".

Windsor był wielbicielem Niemiec i biegle władał ich językiem, który w swoich pamiętnikach nazwał "Muttersprache [język ojczysty] wielu naszych krewnych". Dwukrotnie podróżował po Niemczech przed wybuchem wojny. Jeden z jego przyjaciół, Chips Channon, konserwatywny parlamentarzysta z Southend West, skomentował w 1936 r., że "podąża drogą dyktatora i jest proniemiecki".

Windsorowie opowiadali się za niemieckim faszyzmem jako przedmurzem przeciwko komunizmowi w Europie. Windsor również, według hrabiego, sprzyjał sojuszowi z nazistowskimi Niemcami w tym czasie. Albert Speer powiedział później, że Hitler był pewien, że "za jego pośrednictwem można było nawiązać trwałe przyjazne stosunki".

Podczas podróży po Niemczech Edward i Wallis spotkali się i jedli kolacje w Berlinie z ministrem spraw zagranicznych Joachimem von Ribbentropem. Był też Speer, z którym dyskutowali o muzyce klasycznej, oraz Magda i Joseph Goebbels, który po ich spotkaniu napisał w swoim pamiętniku: "Książę jest wspaniały – to miły, sympatyczny człowiek, który jest otwarty i jasny, ma zdrowe zrozumienie ludzi… Szkoda, że nie jest już królem. Z nim moglibyśmy zawrzeć sojusz".

Książę i księżna odwiedzili Göringa w Karinhall, gdzie Windsor zauważył na ścianie nową, oficjalną mapę nazistowskich Niemiec, na której Austria już była częścią Niemiec. Odwiedzili Akademię Przywództwa Młodzieży, gdzie obserwowali szkolenie Hitlerjugend. Podczas inspekcji fabryki Kruppa w Essen rozpoczęto już produkcję czołgów i U-Bootów. Para była regularnie witana nazistowskim salutem, który czasami odwzajemniali. Wiadomo, że książę zachęcił Hitlera do pożądanej przez Niemcy ekspansji terytorialnej na Europę Środkową i Wschodnią. Protokół ze spotkania zaginął prawdopodobnie zniszczony podczas wojny.

Jest wielce prawdopodobne, że Edward znajdował się w centrum spisku mającego na celu obalenie rządu Winstona Churchilla na rzecz rządu pronazistowskiego. Führer i jego kluczowi doradcy potrzebowali marionetkowego króla do swoich planów.

Dr Karina Urbach z Instytutu Badań Historycznych Uniwersytetu Londyńskiego odkryła dowody na to, jak głęboka była zmowa księcia z nazistami. Opisuje raport z 25 czerwca 1940 r. hiszpańskiego dyplomaty i przyjaciela księcia Don Javiera Bermejillo – Edward posunął się tak daleko, że argumentował, iż bombardowanie Anglii może zakończyć II wojnę światową. Dr Urbach twierdzi, że raport został przekazany hiszpańskiemu dyktatorowi wojskowemu, generałowi Francisco Franco, a następnie do Niemiec. Wielka Brytania została po raz pierwszy zbombardowana przez Niemców 10 lipca 1940 r.

Simpson miała mieć głębokie powiązania z faszystami. FBI również monitorowało ją przez cały okres i stwierdziło, że sympatyzuje z nazistami. Krążyły pogłoski, że ona i Ribbentrop mieli stosunki seksualne podczas jego kadencji jako ambasadora Niemiec w Londynie w połowie lat 30.

Po wybuchu II wojny światowej w 1939 r. rząd brytyjski usunął Windsorów z Europy na czas wojny. Książę został mianowany gubernatorem Bahamów.

Coburg, krewni i Hess

Krewni Windsorów również byli ważnymi pionkami w tej grze. Wspomniany już książę Karol Edward z Saksonii Koburg-Gotha nazywany był kuzynem nazistów.

Koburg został zatrudniony przez Führera jako pośrednik rządu niemieckiego w celu wykorzystania proniemieckich skłonności rodziny królewskiej. "The Times", za pośrednictwem "The Weekend Australian" donosił, że Koburg napisał w swoim pamiętniku o częstych wizytach u rodziny królewskiej w pałacu Buckingham i Sandringham. Jego wartość jako kluczowego atutu Hitlera została określona w telegramie wysłanym z bunkra nazistowskiego przywódcy w kwietniu 1945 r.: "Führer przywiązuje wagę do księcia Koburga, aby pod żadnym pozorem nie dostał się w ręce wroga".

Dwóch historyków uważa, że Edward VIII nie był jedynym synem króla Jerzego V, który spiskował z nazistami w celu stworzenia sojuszu angielsko-niemieckiego podczas II wojny światowej. John Harris i Richard Wilbourn, autorzy książki "Rudolf Hess: Treachery and Deception", twierdzą, że książę Jerzy, książę Kentu i wujek królowej Elżbiety II, odegrał kluczową rolę w planowaniu zamachu stanu z zastępcą Hitlera, Hessem, w celu usunięcia premiera Winstona Churchilla i zawarcia traktatu z Führerem.

Jedną z najciekawszych tajemnic II wojny światowej jest powód, dla którego Hess skoczył na spadochronie w Szkocji w 1941 r. Harris i Wilbourn po przejrzeniu ponad 10 tys. dokumentów uważają, że dowody "bardzo mocno wskazują" na anglo-niemiecki spisek. Co ciekawe, książę Jerzy, który służył w RAF, podobno przebywał w Szkocji, kiedy przybył Hess.

"Po rozważeniu wszystkich dowodów i w świetle ostatnich dokonanych odkryć uważamy, że w rzeczywistości była to próba zamachu stanu skupiona wokół księcia Jerzego" – mówi Harris. "Arystokracja miała najwięcej do stracenia na pozostaniu Churchilla u władzy. Wiedzieli tylko, że Niemcy co noc bombardują Wielką Brytanię, zmiękczając kraj przed inwazją, która z pewnością kosztowałaby ich bogactwo, status i życie".

Co ma do tego Elżbieta

Afera z Elżbietą wybuchła w 2015 r. Tabloid zdobył i opublikował zdjęcia i 20-sekundowy film, na którym widać, jak Elżbieta podnosi rękę w faszystowskim pozdrowieniu. Filmik został najprawdopodobniej nakręcony w 1933 lub 1934 r. Królowa Matka również salutuje. Oczywiście, kiedy królowa robiła ten gest, nie mogła wiedzieć, jakie zbrodnie planuje i popełni Hitler. Jednak gdy dziewczynka i królowa bawiły się w ogrodzie, dyktatura Adolfa Hitlera już aresztowała przeciwników politycznych, atakowała Żydów i paliła książki.

"Film jest dość szokujący" – mówi dr Urbach. "Elżbieta była dzieckiem, kiedy kręcono ten film, na długo przed tym, jak okrucieństwa nazistów stały się powszechnie znane. Ale Edward już witał reżim jako książę Walii w 1933 r. i pozostał pronazistowski po wybuchu wojny w 1939 r. Równie dobrze mógłby uczyć królową i księżniczkę Małgorzatę salutowania. Film dotyczy naszego monarchy i jest ważnym dokumentem historycznym, który zadaje poważne pytania rodzinie królewskiej".

Historycy wezwali do upublicznienia zapieczętowanych archiwów, które ujawniłyby zakres powiązań monarchii z III Rzeszą.

Nagranie z rzekomego nazistowskiego salutu królowej jest odosobnione, ponieważ pozostała część królewskich archiwów, mieszczących się w Okrągłej Wieży zamku Windsor, które zajmują się wszelkimi relacjami między Windsorami a nazistami, została zamknięta. Obejmują one korespondencję między brytyjską rodziną królewską a ich niemieckimi krewnymi, która ujawniłaby pełny zakres powiązań rodziny z Trzecią Rzeszą w okresie poprzedzającym II wojnę światową. Więc co dokładnie próbują ukryć?

"Wiemy, że po 1945 r. odbyła się wielka operacja porządkowa" – twierdzi Urbach. "Królewscy wysłannicy byli bardzo zaniepokojeni pojawieniem się korespondencji, więc została ona zniszczona". Churchill zatrudnił ściśle tajny zespół zwany chwastownikami wysłany do Berlina, aby znaleźć i ukryć wszystko, co dokumentowało związki księcia z Hitlerem i nazistowskimi urzędnikami, aby chronić reputację rodziny królewskiej.

Jedna z teorii głosi, że archiwa mogą zawierać obciążające dowody pozyskane przez Anthony'ego Blunta, głównego chwastownika, który okazał się sowieckim szpiegiem. Historycy i parlamentarzyści wezwali do upublicznienia archiwów. "Rodzina królewska nie może wiecznie tłumić własnej historii" – mówi Urbach.

Cień monarchii

Również przyszły mąż Elżbiety II, Filip, obracał się kręgach SS z powodu swoich sióstr, które wyszły za esesmanów i same należały do NSDAP. W 1933 r. siostra Teodora przeniosła Filipa do Niemiec, gdy Hitler doszedł do władzy, aby mógł uczęszczać do Schloss Salem, eksperymentalnej szkoły założonej przez Kurta Hahna. Przeprowadzka była krótka. W 1934 wrócił do Wielkiej Brytanii – tym razem do Gordonstoun, szkoły w Szkocji, którą założył niedawno wygnany Hahn. Kiedy Filip miał 16 lat, siostra Filipa, Cecylia, zginęła wraz z mężem i dwójką dzieci. Była wtedy w ciąży. Kiedy Filip wyjechał na pogrzeb do Niemiec, szczególnie widoczne stały się nazistowskie powiązania jego zmarłej siostry. Cecylia dołączyła do NSDAP wraz ze swoim mężem Georgem Donatousem na początku 1937 r. Chcąc nie chcąc 16-letni Filip widywany był wówczas w towarzystwie esesmanów.

Cecylia nie była jedyną siostrą z nazistowskimi powiązaniami. Zofia, najmłodsza siostra Filipa, wyszła za mąż za księcia Christopha von Hessena, Oberführera SS który został dyrektorem Ministerstwa Sił Powietrznych Trzeciej Rzeszy. Często urządzali przyjęcia, na których gościli w swoim domu samego Adolfa Hitlera. Zofia i Christoph byli oczarowani Hitlerem, gdy spotkali go podczas prywatnego lunchu w ich mieszkaniu.

W swoim pamiętniku, który napisała na starość, Zofia napisała: "Muszę tu powiedzieć, że chociaż Chris (książę Christoph) i ja zmieniliśmy zasadniczo nasze poglądy polityczne kilka lat później, byliśmy pod wrażeniem tego uroczego i pozornie skromnego człowieka oraz jego planów zmiany i poprawy sytuacji w Niemczech". Zofia i Christoph nazwali swojego najstarszego syna, Karla Adolfa, właśnie po Hitlerze.

Księżniczka Małgorzata poślubiła Gottfrieda, księcia Hohenlohe-Langenburga, który był dowódcą armii niemieckiej. Poglądy polityczne Gottfrieda zmieniły się dopiero pod koniec wojny. Ze względu na związki z III Rzeszą siostry Filipa nie były obecne na jego ślubie z Elżbietą w 1947 r. Z najbliższej rodziny Filipa była obecna tylko jego matka Alicja.

Większość dokumentów i dowodów z tamtych wydarzeń została zniszczona. Gdy rodzina królewska odmówiła wydania dokumentów historycznych, które przyniosłyby większą jasność w tej sprawie, pojawiły się alternatywne dowody i teorie.

Bez odtajnienia tych, które pozostały, nie dowiemy się, czy rzeczywiście Edward był tylko czarną owcą rodziny, odsuniętą od polityki przez brata i premiera Churchilla, czy też rzeczywiście spiskował i mógł być tajnym kołem ratunkowym wszystkich Windsorów na wypadek porażki Wielkiej Brytanii i inwazji Niemiec na Wielką Brytanię. Może dziwić też małżeństwo Elżbiety II z mężczyzną, który był spowinowacony poprzez siostry z wysokimi rangą oficerami SS. Tym bardziej że małżeństwo zawarto krótko po wojnie.

Wciąż dyskutowane są związki dynastii Windsorów z nazistami, dlatego też rodzinie królewskiej powinno zależeć na odtajnieniu dokumentów z tamtego okresu, które oczyściłyby imię monarchii. Dotąd tak się nie stało. I dlatego pozwala snuć domysły, że związki Windsorów z nazistami były głębsze i mroczniejsze, niż powszechnie się uważa.

Korzystałem z: Elena Nicolaou, "How Were Prince Philip's Sisters Connected To Nazi Germany?"; "The Guardian", "Royals told: open archives on family ties to Nazi regime"; SBS, "A brief history of the British Royals and their alleged Nazi connections"; SBS, "The Cousins' War"; "The Sun", "Their Royal Heilnesses"

]]>
Piotr Czarnecki
urn:uuid:5a42424a-b27d-461e-ac0b-45aa9148b466 Fri, 05 May 2023 11:30:00 +0200 Serial „The Crown" a brytyjska rodzina królewska. Co jest fikcją w serialu? Serial "The Crown" przedstawia fakty, choć mocno podlane dramaturgicznym sosem. W istocie życie bywało bardziej dramatyczne niż film. https://www.newsweek.pl/kultura/serial-the-crown-a-brytyjska-rodzina-krolewska-co-jest-fikcja-w-serialu/9xs66rf Serial "The Crown" / Księżna Diana i książę Karol Serial "The Crown" przedstawia fakty, choć mocno podlane dramaturgicznym sosem. W istocie życie bywało bardziej dramatyczne niż film.

Nie, Diana Spencer nie wyszła na spotkanie księcia Walii w zielonych legginsach i masce, przebrana za drzewo ze "Snu nocy letniej". To tylko licentia poetica scenarzysty czwartego sezonu "The Crown". Gdy zwykłym zjadaczom chleba niedane było zajrzeć za kulisy, gdy w przebiegu zdarzeń pojawiały się białe plamy, bo rozmowy odbywały się za zamkniętymi drzwiami albo wścibskie obiektywy paparazzich były za krótkie, tam scenarzysta mógł folgować wyobraźni.

Poza tym serial opiera się na faktach z życia brytyjskiej rodziny królewskiej, opisanych przez jej członków i współpracowników w niezliczonych biografiach, wywiadach i artykułach prasowych. W "The Crown" przypomnimy sobie m.in. historię nieszczęśliwego małżeństwa Diany i Karola, ich wzajemne zdrady i kłótnie, narodziny Williama i Harry'ego, a także 11 lat rządów Żelaznej Damy Margaret Thatcher i jej szorstkiej przyjaźni z królową Elżbietą II.

Książę, byłeś taki dumny

Diana nie udawała drzewa, ale faktycznie poznała Karola, gdy miała 16 lat (w 1977 r.), tak jak w serialu, w domu swojej siostry Sary, do której dwudziestodziewięcioletni książę Walii smalił cholewki. Na marginesie – Sara go nie chciała. –Nie wyszłabym za niego niezależnie od tego, czy byłby królem, czy śmieciarzem – mówiła przyjaciółce. Dwa lata później, na przyjęciu u wspólnych znajomych, Karol po raz drugi spotkał Dianę (to prawda, że rodzina nazywała ją żartobliwie "księżną").

Serial pokazuje to skrótowo. Karol wyjeżdża ze spotkania, a Diana tylko przelotnie wita się z nim, przypomina, że kiedyś się poznali i składa kondolencje z powodu utraty ukochanego stryja lorda Mountbattena, który zginął w zamachu IRA. Prawdziwa Diana miała okazję rozmawiać z Karolem nieco dłużej i powiedziała mu wówczas: "Byłeś taki smutny, gdy szedłeś za trumną, że serce mnie bolało. Wyglądałeś na bardzo samotnego. Powinien być przy tobie ktoś, kto się tobą zaopiekuje".

Może miała na myśli siebie, bo ponoć od dawna w jej pokoju wisiał plakat z jego zdjęciem, ale Karol znał już kogoś takiego. Camilla Parker-Bowles podzielała jego zamiłowanie do wsi, koni i myślistwa, miała podobne poczucie humoru, temperament i błyskotliwość. Miała też jedną zasadniczą wadę. Była mężatką.

Test balmoralski w "The Crown"

Rodzina królewska tymczasem nalegała na Karola, żeby się ożenił. Nie mogąc wybrać kobiety, którą kochał, Karol zwrócił uwagę na Dianę. "Pamiętam, że pomyślałem wtedy" – mówił w zaręczynowym wywiadzie w 1981 r. – jaką była radosną, zabawną i atrakcyjną 16-latką. To znaczy pełną życia, skorą do zabawy itd.". Serial całkiem wiernie oddaje tę motywację księcia, pokazuje też, że Karol nie zakochuje się w Dianie, a jedynie na chłodno kalkuluje za i przeciw tego związku. Z biegiem odcinków jego postać jest coraz bardziej antypatyczna.

Filmowa Diana jest urocza, ciepła, empatyczna i, odwrotnie niż Karol, słabo wykształcona. Faktem jest, że dwukrotnie nie zdała matury, więc kiedy spotkają się ponownie, mieszka z koleżankami i pracuje na swoje utrzymanie, sprzątając mieszkanie siostry oraz jako pomocnica w przedszkolu. Tak jak przedstawia to serial.

Niezrażony tym Karol w sierpniu 1980 r. zaprasza ją do wiejskiej rezydencji rodziny królewskiej w Balmoral. Diana z "The Crown" przechodzi tam swoistą inicjację – test balmoralski, któremu Windsorowie poddają wszystkich obcych, żeby sprawdzić, czy nadają się do towarzystwa. Michael Paterson, autor "A brief history of the private life of Elizabeth II", pisze, że faktycznie jest coś takiego jak test balmoralski. Łatwo zdali go królowa matka, gdy zaczęła się umawiać z przyszłym królem Jerzym VI, a także książę Filip, mąż Elżbiety II. Oblałby go na pewno ten, kto nie lubi koni, psów, błota, trawiastych pagórków, wiatru, deszczu i dywanów w szkocką kratę, jak Wallis Simpson, która na widok tartanu na podłodze miała ponoć wykrzyknąć: "To będzie musiało zniknąć!".

Filmowa Diana przechodzi test balmoralski zadziwiająco dobrze. Słodyczą, młodością, naiwnością (także umiejętnością dostosowania się, w końcu sama pochodzi z arystokratycznej rodziny) oraz błyskiem w wielkich błękitnych oczach kradnie show i zostaje zaakceptowana. Prawdziwa Diana w rozmowie ze swoim biografem Andrew Mortonem, wspominając tę wizytę, powie: "Strasznie panikowałam. To był dla mnie potworny czas. Myślałam: jak mam się do licha z tego wydostać?! Przez dwa pierwsze dni wstawałam szczęśliwa i było cudownie, ale na trzeci dzień zaczęli wysysać ze mnie wszystkie soki, atmosfera tam jest tak negatywna, że może cię wysuszyć na wiór".

To też wygląda na nieco udramatyzowane, zważywszy na to, że Diana tylko odwiedziła Balmoral, a nocowała u swojej siostry Jane i jej męża Roberta Fellowesa, który jako pracownik royalsów miał domek na terenie posiadłości królowej. Karol codziennie zapraszał Dianę na wypady w teren, ale czy faktycznie była na polowaniu ze swoim przyszłym teściem – jak to pokazano w serialu – i jako pierwsza dostrzegła jelenia, czym zyskała jego podziw – nie wiadomo.

Skądinąd scen w "The Crown" nie kręcono w zamku Balmoral, tylko w szkockim Ardverikie Estate.

Żelazne damy korony

Kompletną katastrofą za to kończy się test balmoralski dla Margaret Thatcher, która – tak jak pokazano w serialu – przyjeżdża na polowanie i spacer po wzgórzach Highland w eleganckich czółenkach, więc musi pożyczyć parę wellingtonów od królowej (w filmie pokazano innego rodzaju buty). I to prawda, wyjechała wówczas z Balmoral wcześniej, niż było w planach, jednak raczej z powodu pracoholizmu niż zawstydzenia własnym niedopasowaniem.

Naprawdę jednak naraziła się królowej nie tyle nieodpowiednimi butami, ile raczej próbą pomocy przy zmywaniu naczyń. Królowa uwielbia to robić w Balmoral sama, więc Thatcher nieświadomie weszła na jej terytorium. Po powrocie, w podziękowaniu za wizytę, wysłała królowej parę rękawic do zmywania.

Ich relacje, tak jak pokazuje serial, były poprawne, choć mało entuzjastyczne. "Obie kobiety zostały ukształtowane przez twardych mężczyzn, którzy nie znosili kompromisów" – pisał historyk Dean Palmer w książce "Queen and Mrs. Thatcher: An Inconvenient Relationship". "Dla Alfreda (ojciec byłej premier, sklepikarz) życie sprowadzało się do tego, żeby iść do góry, choćby się miało samego siebie ciągnąć za paski przy butach. Dla kontrastu ojciec królowej, Jerzy VI, uparcie opierał się wszelkim zmianom, a najwyższą wartością dla niego było zachowanie status quo. Obaj żyli w czasach, gdy ludzie nie zmieniali swojej pozycji społecznej. Umierałeś tym, kim się urodziłeś. Te ojcowskie filozofie, niczym przyklejone klejem, przywarły na stałe do obu córek. Żeby więc zrozumieć te kobiety, trzeba najpierw zrozumieć ich ojców".

Thatcher starała się być wobec królowej niezwykle uprzejma, czym zresztą tylko podkreślała dzielące je różnice. Jej bardzo niskie ukłony – serial tu nie przekłamuje – stały się przedmiotem pałacowych żartów.

Przypuszczalnie jednak – wbrew temu, co pokazali scenarzyści – była premier nie rozpłakała się na audiencji u królowej z powodu zaginięcia swojego ulubionego dziecka, syna Marka podczas Rajdu Paryż – Dakar. "Faktycznie zaginął na sześć dni i rzeczywiście był jej ulubionym dzieckiem [miała jeszcze córkę, bliźniaczkę Marka], ale raczej nie poszłaby tak daleko w swoich zwierzeniach przed królową" – twierdzi historyk Dominic Sandbrook. I dodaje, że problemy z Markiem w styczniu 1982 r. w żaden sposób nie mogły wpłynąć na przemyślenia Thatcher dotyczące konfliktu na Falklandach, którymi zaczęła się zajmować dopiero w marcu tego roku. Tu serial zdecydowanie mija się z prawdą.

Jadając z wrogiem

Wracając do relacji następcy tronu z kobietami – tak jak w serialu "The Crown", tak i w życiu Diana wiedziała o związku księcia z Camillą Parker-Bowles, choć początkowo sądziła, że ze sobą zerwali. Być może dlatego zaledwie po trzynastu spotkaniach i dwóch tygodniach na jachcie na Morzu Śródziemnym, o czym serial nie wspomina, przyjęła oświadczyny Karola.

To prawda, że podczas jego wyjazdu do Australii spotkała się na lunchu z Camillą, choć to nie książę go zaaranżował, jak sugeruje scenarzysta, tylko sama Camilla napisała do Diany. Poznały się, gdy Karol zabrał narzeczoną do Parker-Bowlesów (!). Filmowy lunch jest dla Diany bardzo bolesny – dowiaduje się, że Karola i jego "ex" wciąż wiele łączy, ale jak naprawdę przebiegała ta rozmowa – nie wiemy. Poza drobnym szczegółem. Według biografa Diany, Andrew Mortona, Camilla wciąż wracała do pytania, czy Diana, gdy już przeprowadzi się do Highgrove, będzie polować. I to właśnie miało wzbudzić podejrzenia przyszłej księżnej Walii co do prawdziwych stosunków jej męża z panią Parker-Bowles.

Nie wiemy także, czy po lunchu Diana wymiotowała, jak to obserwujemy w serialu, ale w słynnym wywiadzie dla "Panoramy" BBC z Martinem Bashirem przyznała, że sytuacja, w jakiej się znalazła, spowodowała u niej bulimię. W "The Crown" widzimy, jak snuje się nocami po korytarzach pałacu Buckingham i wyjada desery z lodówki, żeby potem wszystko zwrócić. I choć te sceny mogą się wydawać przykre, rzeczywistość była chyba jeszcze gorsza. Diana wspominała Bashirowi, że ktoś z rodziny królewskiej, wiedząc o jej problemach z odżywianiem, zapytał bez cienia współczucia: "Czyli teraz zamierzasz po prostu marnować jedzenie?".

Księżnej Diany wywiad na cenzurowanym

Skądinąd wywiad, w którym Diana bardzo otwarcie mówi o jej stosunkach z Karolem ("było nas troje w tym małżeństwie, to trochę tłoczno"), rodziną królewską, o jej własnych romansach i zmaganiach z bulimią, ma być teraz, po 25 latach, przedmiotem dochodzenia. Brat księżnej Diany, Earl Spencer, twierdzi, że Bashir nakłonił Dianę do rozmowy podstępem i manipulacją. Dziennikarz miał sfałszować czeki i na tej podstawie przekonać księżną, że dwie bliskie osoby z jej otoczenia opłacane są przez służbę bezpieczeństwa, której donoszą, mówił, że jej samochód jest śledzony (serial także to pokazuje), a poczta potajemnie otwierana.

W rezultacie Diana udzieliła wywiadu w samoobronie, żeby uprzedzić ewentualny atak. BBC, chcąc oczyścić się z podejrzeń, zleciła przeprowadzenie niezależnego śledztwa. Na jego czele stanie lord John Dyson, emerytowany sędzia Sądu Najwyższego. Na razie stacja twierdzi, że nie wierzy, aby ewentualne manipulacje miały wpływ na decyzję księżnej o wywiadzie. Tak czy inaczej, to właśnie po nim królowa poradziła Karolowi i Dianie, żeby się rozwiedli.

Cejloński szafir księżnej Diany

Na razie jednak pozostańmy jeszcze w latach 80., gdy Diana przyjmuje oświadczyny Karola i zostaje zaproszona do pałacu Buckingham, żeby wybrać sobie pierścionek spośród tych, które są na sprzedaż i rodzinnych pamiątek. Takie wydarzenie rzeczywiście miało miejsce. Diana wybiera pierścionek z rodzinnej kolekcji, 12-karatowy cejloński szafir otoczony diamentami, w białym złocie. Karol sugeruje w serialu, że dokonała tego wyboru, bo był najdroższy, ale ona odpowiada, że przypomina jej pierścionek matki i pasuje do koloru jej oczu.

Rodzina królewska miała być rozczarowana jej wyborem – pisał magazyn "Vogue. Był to popularny model pierścionka firmy Garrard, który mógł mieć każdy. Pod warunkiem oczywiście, że dysponował kwotą 60 tysięcy dolarów.

Znani jako Gladys i Fred

Serial nie mija się z prawdą, przypominając, że dla ochrony przed prasą, zanim doszło do ślubu, rodzina królewska umieściła Dianę w pałacu Buckingham. Przyszła księżna Walii rzeczywiście zrezygnowała wówczas z pracy, dostała pokojówkę, kamerdynera, własny apartament i w ciągu jednej chwili z normalnej dziewczyny, która lubi zabawę i towarzystwo, stała się odciętą od świata mniszką. Nie miało to nic wspólnego z bajką, o której marzyła. Karola nie było całymi tygodniami, izolacja szybko zaczęła jej ciążyć. Dlatego między innymi chciała odwołać zaręczyny. "Tym bardziej – wspominał Anthony Holden, biograf Karola – że przeglądając pocztę i prezenty dla młodej pary natknęła się na pudełko z kosztowną bransoletą, podpisane inicjałami: G i F. Wiedziała, że Camilla i Karol w korespondencji między sobą używają imion Gladys i Fred. Był to więc prezent od Karola dla Camilli.

"Zapytałam go, czy nadal ją kocha" – zwierzała się dworzanom – "ale nie dał mi jednoznacznej odpowiedzi. Co mam robić?" – pytała w panice. Z biografii Karola autorstwa Roberta Jobsona dowiadujemy się, że on także był bliski wycofania się ze ślubu, kiedy pojął, jak niedopasowaną pod względem intelektualnym i charakterologicznym stanowią parę. Wiedział jednak, że królowa uzna to za katastrofę. Ostatecznie oboje brną w coś, co jest z góry skazane na niepowodzenie, a nieświadomy niczego świat cieszy się spektaklem w postaci ślubu stulecia. Samej ceremonii w serialu nie zobaczymy, ale Dianę w ślubnej sukni – tak.

Emma Corrin, aktorka grająca jej rolę, mówiła w jednym z wywiadów, że wiernie odtworzoną replikę sukni – z potężnymi bufiastymi rękawami, obszerną spódnicą i bardzo długim trenem, musiało jej pomóc zakładać aż 10 osób.

Królewska tajemnica

Tymczasem siostra królowej, księżniczka Małgorzata, cierpiąca na bezczynność, uzależnienie od papierosów i hucznych imprez, nie tylko zaczyna chorować, ale odkrywa także przykrą rodzinną tajemnicę. Dwie kuzynki królowej matki, Elżbiety Bowes-Lyon, cierpiące na – jak to cytuje serial – imbecylizm i debilizm – zostały przed laty umieszczone w szpitalu psychiatrycznym, a w rodzinnych księgach zarejestrowane jako zmarłe. Faktycznie tak było. Nerissa i Katherine Bowes-Lyon urodziły się w czasach, gdy choroby umysłowe były postrzegane przez społeczeństwo bardzo źle i monarchia uznała, że ich publiczna obecność może stać się zagrożeniem dla jej wizerunku. Dlatego po ślubie Elżbiety Bowes-Lyon z księciem Albertem, późniejszym Jerzym VI, umieszczono je w zakładzie zamkniętym. Ale czy rzeczywiście to Małgorzata dowiedziała się tego od swojej terapeutki, jest – zdaniem historyków – wątpliwe. Niemniej informacja o tym, że kuzynki żyją i nikt ich nie odwiedza, choć ktoś z rodziny łoży na ich utrzymanie, dotarła do Elżbiety II w 1982 r. Miała być z tego powodu "zasmucona".

Koniec bajki

Po ślubie wzajemne relacje Karola i Diany, jeśli się poprawiają, to okazjonalnie i na krótko. Romans księcia i Camilli trwa. Do pałacu Buckingham zaczynają też docierać informacje o nowych kochankach Diany, ale jej męża – jak chcą serialowi scenarzyści – bardziej złości popularność księżnej Walii, więc wścieka się i jest wobec żony coraz bardziej okrutny. Na ile jednak była to prawda, tego się już nie dowiemy. To, co pozostaje faktem, to separacja pary książęcej w 1992 r., która kończy czwartą część "The Crown".

Rodzina królewska deklaruje, że nie będzie oglądać serialu. Książę William powiedział jednemu z przyjaciół, że stosunki pomiędzy jego rodzicami zapewne zostaną przedstawione w sposób uproszczony, bo przecież producentom chodzi głównie o to, żeby zarobić. Podobną postawę przyjął książę Karol. Jednak nawet jeśli Windsorowie faktycznie omijają Netflix szerokim łukiem, zapewne i tak znają wszystkie szczegóły scenariusza. Przede wszystkim z raportów regularnie przedkładanych królowej przez jej sekretariat, który – podobnie jak to pokazano w serialu – niezmiennie dba o wizerunek monarchii.

]]>
Marta Grzywacz
urn:uuid:47388b92-217c-4075-b86d-699675dfa43b Fri, 05 May 2023 11:00:00 +0200 Wielka Brytania. Ile jest warta brytyjska rodzina królewska? Choć brytyjska monarchia ma wielu krytyków, domagających się wręcz jej likwidacji, to argumenty ekonomiczne za jej trwaniem są oczywiste. https://www.newsweek.pl/biznes/wielka-brytania-ile-jest-warta-brytyjska-rodzina-krolewska/vc7ypk8 Pamiątki związane z Elżbietą II Choć brytyjska monarchia ma wielu krytyków, domagających się wręcz jej likwidacji, to argumenty ekonomiczne za jej trwaniem są oczywiste.

Na państwową dotację dla rodziny królewskiej przeciętny Brytyjczyk łoży około funta rocznie. To mniej niż każdego Polaka kosztuje utrzymanie Kancelarii Prezydenta. Ten funt jest jednak znakomitą inwestycją, bo na marce monarchii gospodarka brytyjska zarabia krocie.

Tu, gdzie w grę wchodzi biznes, majestat śmierci schodzi na plan dalszy. Już kilkanaście godzin po komunikacie o śmierci królowej Elżbiety II w sklepach Londynu oraz innych brytyjskich miast gwałtownie wzrósł asortyment związanych z nią pamiątkarskich gadżetów. Magnesy na lodówkę, breloki, figurki, długopisy, T-shirty i bluzy, ale najwięcej chyba kubków z jej podobizną, w cenach od kilku do kilkunastu funtów.

Biznes musi się kręcić

Niewiele z nich ma charakter wspomnieniowy, jak choćby koszulki w ciemniej tonacji z datami jej urodzin i śmierci. Producenci i dystrybutorzy nie mieli czasu, aby dostarczyć na rynek aktualny towar. Dominuje ten, pośpiesznie wyciągnięty z magazynów, który zalał sklepy w Wielkiej Brytanii i na całym świecie przed wakacjami, w czasie obchodów platynowego jubileuszu królowej, czyli 70-lecia jej panowania. Na których zresztą brytyjska gospodarka miała zarobić kilka miliardów funtów w postaci wpływów ze sprzedaży pamiątek, ale przede wszystkim dodatkowych zakupów żywności i napojów w sklepach, pubach i restauracjach oraz miejsc hotelowych przez Brytyjczyków spoza Londynu, oraz turystów z zagranicy.

Wydanych z okazji tego jubileuszu książek i albumów oraz wyprodukowanych pater, kubków, odzieży, a nawet zabawek z wizerunkiem Elżbiety II pełno też na platformach e-commerce, od eBay i Amazona po Allegro i empik.com. Przed pogrzebem Elżbiety II poszerzy się z pewnością oferta bardziej nostalgicznych pamiątek dla żegnających królową Brytyjczyków oraz przybywających do Londynu turystów. Potem zaś na rynku przybędzie produktów i gadżetów dedykowanych nowemu królowi Karolowi III i jego małżonce.

Biznes bazujący na popularności rodziny królewskiej, uosabiającej brytyjską monarchię, musi się przecież kręcić.

Windsorowie windują popyt

I kręci się stale, ale handlowe żniwa, także poza Wielką Brytanią, zbiera właśnie przy okazji znaczących dla rodu Windsorów i samej monarchii wydarzeń. Ta komercyjna spirala nakręciła się na dobre z początkiem lat 80., w czasach ślubu następcy tronu Karola z księżną Dianą Spencer. Brytyjscy analitycy szacowali, że w ciągu roku od tamtego wydarzenia, zwieńczonego narodzinami księcia Williama, sprzedaż królewskich imponderabiliów i pamiątek wzrosła o prawie miliard funtów, co odpowiada dziś kwocie przynajmniej dwukrotnie większej. Zbliżone dochody ze sprzedaży pamiątek, ale też biletów na imprezy i miejsc w hotelach, przyniósł brytyjskiemu biznesowi ślub Williama i Kate z 2011 r. Impuls popytowy związany z późniejszym o siedem lat ślubem Harry’ego i Meghan szacuje się na ponad 1,5 mld funtów.

Bardzo istotnym turbodoładowaniem dla tamtejszych producentów i handlowców były też narodziny dzieci, już ze związków Williama i Harry’ego. Impuls komercyjny wywołany przyjściem na świat w 2013 r. pierworodnego syna Williama i Kate, George’a, sięgać miał ponad pół miliarda funtów w ciągu niespełna pół roku. Chodzi tu zarówno o sprzedaż pamiątek i gadżetów, jak i akcesoriów oraz ubranek dziecięcych, w których pokazywany był publicznie potomek pary książęcej. Do dziś w branży marketingowej wspominany jest fenomen 4-krotnego w ciągu miesiąca wzrostu sprzedaży kocyka znanej marki, w cenie ok. 100 funtów za sztukę, którym kilkudniowy George opatulony był po wyjściu ze szpitala.

Wraz z kolejnymi dziećmi obu par książęcych impuls popytowy z natury rzeczy słabł, ale i tak konsumenci, zwłaszcza brytyjscy, chętnie sięgali przy tych okazjach do portfeli. Ich impulsowe wydatki z tym związane w ciągu góra miesiąca od narodzin royal baby szacuje się na 100-250 mln funtów. I na tym się nie kończą, bo potem wzrasta sprzedaż odzieży czy butów, w których królewskie pociechy pojawiają się publicznie w trakcie dorastania. Podobnie jest zresztą z żonami Williama i Harry’ego, Kate i Meghan, które kreują popyt na odzież rodzimych marek. Eksperci z branży wskazują tu przykład nienależącej do potentatów firmy Reiss, która zyskała dużą popularność i potroiła zyski, gdy w jej ubraniach wystąpiła kilkukrotnie księżna Kate Middleton. Analitycy twierdzą zresztą, że sama Kate zasila branżę mody kwotą rzędu 150-200 mln funtów rocznie.

Ale prócz poszczególnych członków królewskiej rodziny popyt konsumpcyjny podkręca też sama monarchia. Traktowana przez branżę marketingową jako jedna z największych globalnych marek. Firma doradcza Brand Finance, specjalizująca się w wycenie przedsiębiorstw i marek, szacuje łączną wartość królewskiego brandu na około 70 mld funtów. To więcej niż w wypadku Coca-Coli czy Microsoftu.

I nie jest to abstrakcja, bo ten brand przynosi brytyjskiemu biznesowi wymierne korzyści. Chodzi zwłaszcza o tzw. Royal Warrant of Appointment, dokument zaświadczający, że z usług bądź dostaw towarów danej firmy korzysta dwór królewski. Firm obdarowanych tym przywilejem są setki. Nie tylko producenci luksusowych towarów, jak Aston Martin, którego prestiżowe samochody znane są choćby z "Bonda", producent wykwintnych czekoladek Prestat czy dom towarowy Fortnum & Mason przy londyńskiej ulicy Piccadilly.

To wiele małych firm, w tym producentów dżemów, herbat, ciastek, płatków śniadaniowych oraz dziecięcych ubranek czy porcelany, których wysoką jakość dwór królewski potwierdza swą pieczęcią. Analitycy szacują, że taka rekomendacja, zwykle z herbem na opakowaniu, zwiększa sprzedaż przynajmniej o 10-15 proc. Korzyści z tego tytułu dla całego brytyjskiego biznesu trudno oszacować, ale dodatkowe zyski samej branży cukierniczej mają sięgać 200 mln funtów rocznie.

Zyski na królewskiej marce

Marka korony służy nie tylko biznesowi, ale także celom społecznym. Widać to choćby w przypadku brytyjskich organizacji charytatywnych, z których ponad trzy tysiące wspomaganych było w ostatnich latach rekomendacjami królowej bądź osób z rodziny Windsorów. Monarchia ma więc swój udział w kwocie 1,5-2 mld funtów zbieranych przez nie corocznie na pomoc dla chorych, niepełnosprawnych czy bezrobotnych.

No i wreszcie turystyka, z której Wielka Brytania, odwiedzana rocznie przez ponad 30 mln turystów – podczas pandemii rzecz jasna dużo mniej – uzyskuje wpływy rzędu 35-40 mld funtów. Pytanie, dla jakiej części z nich magnesem przyciągającym do odwiedzenia tego kraju są obiekty, z których brytyjska monarchia słynie i najbardziej się z nimi kojarzy? Z licznych ankiet, a także z ostatniego raportu VisitBritain wynika, że dla 60 proc. turystów jest to istotna zachęta do przyjazdu, a królewskie pałace i rezydencje są w pierwszej trójce ich turystycznych zainteresowań. Do najczęściej odwiedzanych obiektów należą Buckingham Palace, główny symbol monarchii, a także opactwo westminsterskie, miejsce koronacji i pogrzebów rodziny królewskiej, katedra św. Pawła, w której brali ślub m.in. książę Karol i Diana Spencer, a także Tower of London, Królewskie Obserwatorium i rzecz jasna zamek Windsor na obrzeżach Londynu. Każdy z tych obiektów odwiedza rocznie kilka milionów turystów, płacąc za bilety w sumie kilka miliardów funtów.

Teraz, jak twierdzą specjaliści, do obowiązkowych punktów programu tysięcy turystów dojdzie zapewne zamek Balmoral w Szkocji, ulubione od lat miejsce wypoczynku królowej Elżbiety II, gdzie spędziła też swe ostatnie chwile. Dotąd był on dostępny do zwiedzania podczas jej nieobecności, obecnie może tak być przez większość roku.

Oczywiście niedorzecznością byłoby zakładać, że gdyby brytyjska monarchia przestała istnieć, turyści straciliby zainteresowanie tymi obiektami. W końcu Francuzi pożegnali się ze swą monarchią ponad dwa wieki temu, a pałace w Wersalu czy Chartres, Grand Palais w Paryżu czy Bastylia wciąż cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Dlatego eksperci ostrożnie oceniają znaczenie królewskiej rodziny jako turystycznego wabika, szacując jednak, że bez niej roczne dochody z turystyki byłyby o kilkaset milionów, a może nawet o miliard funtów mniejsze.

I to trzeba więc zaliczyć do dodatkowych zysków z istnienia monarchii. Jest ich, jak widać, sporo. Większość ekspertów ocenia, że łączna wartość dodana, jaką dwór królewski przynosi brytyjskiej gospodarce, to 1,5-2 mld funtów rocznie. Choć nie brakuje opinii, że jest to wartość zaniżona.

Monarchia się opłaca

A koszty utrzymania monarszego dworu? Oficjalnie podawana kwota nie robi specjalnego wrażenia. Tegoroczna dotacja państwowa dla rodziny królewskiej, tzw. Sovereign Grant, to nieco ponad 86 mln funtów, nieznacznie więcej od zeszłorocznej. Ale jeśli wyłączyć z niej ponad 34 mln przeznaczone na gruntowny remont i renowację pałacu Buckingham, który nie jest własnością Windsorów, dotacja netto wyniosła niespełna 52 mln funtów. To pieniądze na funkcjonowanie dworu, w tym wynagrodzenia dla grubo ponad tysiąca jego pracowników, na oficjalne podróże członków rodziny królewskiej oraz utrzymanie należących do niej prywatnych nieruchomości.

Dużo? 52 mln funtów (ok. 280 mln zł) to niespełna 1 funt rocznie na każdego Brytyjczyka. Okazuje się więc, że poddani łożą na utrzymanie monarszego dworu mniej niż Polacy na funkcjonowanie Kancelarii Prezydenta RP, na co przeznaczono w tym roku z budżetu nieco ponad 200 mln zł. A przecież obywateli UK jest niemal dwa razy więcej niż Polaków.

Ponoszone przez państwo i podatników koszty dofinansowania rodziny Windsorów nie są też wygórowane na tle innych europejskich monarchii, jeśli przeliczyć je na liczbę mieszkańców. Holenderska rodzina królewska otrzymuje z budżetu państwa ok. 40 mln euro rocznie, dwór królewski w Norwegii, kraju mającego 5,5 mln obywateli, dysponuje rocznym budżetem prawie 30 mln euro. Zdecydowanie mniej utrzymanie monarchii kosztuje natomiast Hiszpanów, bo król dostaje od państwa na utrzymanie dworu niespełna 8 mln euro.

Gwoli ścisłości Sovereign Grant dla rodziny Windsorów nie obciąża bezpośrednio budżetu państwa i kieszeni podatników. Pieniądze, które trafiają na ich konto, to część zysków wypracowywanych przez fundusz Crown Estate, zarządzający niezliczonymi nieruchomościami w Wielkiej Brytanii, łącznie z farmami wiatrowymi w jej strefie przybrzeżnej. Ale przede wszystkim to rozrzucone po całym królestwie grunty i majątki ziemskie, ponad 100 tys. ha lasów oraz z górą tysiąc różnego rodzaju budynków, najwięcej w Londynie, w większości zabytkowych. Ba, nawet całe ulice, jak np. Regent Street, jedno z najcenniejszych aktywów Crown Estate, czy też tor wyścigów konnych w Ascot.

To w większości historyczna spuścizna brytyjskiej korony, której w 1760 r. król Jerzy III formalnie zrzekł się na rzecz państwa i narodu. Do prywatnego majątku rodziny królewskiej wciąż należy sporo bezcennych nieruchomości, zwłaszcza rezydencji – jak Sandringham House, zamek w hrabstwie Norfolk, rezydencja Anmer Hall w tymże hrabstwie, londyński pałac Kensington, głośny ostatnio zamek Balmoral w Szkocji czy słynny Windsor – jednak zdecydowana większość nieruchomości pozostaje w gestii funduszu Crown Estate, nadzorowanego przez rodzinę królewską.

Wartość tego majątku jest ogromna, szacowana na ponad 20 mld funtów. Przynosi też spore dochody, sięgające 300-400 mln funtów rocznie, które trafiają do budżetu państwa. Ale właśnie na tych zyskach bazuje Sovereign Grant, coroczna dotacja dla rodziny królewskiej. Przez dekady stanowiła ona 15 proc. zysków z Crown Estate, pięć lat temu podniesiono ją do 25 proc., z racji koniecznych i kosztownych remontów użytkowanych przez monarchię nieruchomości, głównie Buckingham Palace. Jeśli te zyski spadają, jak było w okresie pandemii, dwór otrzymuje dotację nie mniejszą niż rok wcześniej. Stąd właśnie tegoroczne 86 mln funtów.

Choć więc brytyjska monarchia ma wielu krytyków, domagających się wręcz jej likwidacji, to argumenty ekonomiczne za jej trwaniem są oczywiste.

Królewska rodzina jest niczym dobrze prosperująca firma, jak ją zresztą nazwał przed laty król Jerzy VI. Pytanie, czy za kadencji Karola III monarchia podtrzyma tę dobrą biznesową passę.

]]>
Miłosz Węglewski